Zacznę chronologicznie od pierwszej rozmowy. Znajomy lekarz, którego osobiście bardzo szanuję (ale nie tylko ja, bo zbiera same pozytywne opinie ze strony swoich pacjentek) napisał do mnie nieco rozżalony po lekturze internetowych wpisów, dotyczących Tomaszowskiego Centrum Zdrowia. Nie musze chyba szerzej wyjaśniać, że opinie, jakie się pojawiają nie należą do tych pochlebnych. Podobnych możemy przeczytać setki. Często cytujemy je na łamach portalu. Doktorowi trudno pogodzić się z tym, że kreowany jest obraz szpitala jest jednostronnie negatywny.
- Dlaczego nikt nie pisze o tym, że przecież ratujemy też życie - zadaje retoryczne pytanie. - Czy dlatego, że negatywne emocje to równocześnie większa klikalność? - podsumowuje. Może trochę tak jest, ale nie w przypadku opinii zamieszczanych na ogólnodostępnych grupach i forach internetowych. Tutaj ludzie dają upust własnej bezsilności. Poza tym, powiedzmy sobie wprost, czy w przypadku kasjerki z supermarketu chwalimy ją za każdym razem, kiedy prawidłowo wykonuje swoją pracę, czy raczej skrytykujemy, kiedy jej zachowanie pozostawiać będzie wiele do życzenia.
Na co skarżą się pacjenci i członkowie ich rodzin? Czy są to wadliwie wykonane zabiegi? Zdarza się to rzadko. Częściej trafiamy na niewłaściwe diagnozy, podważane przez medyków w innych placówkach. Jednak najczęściej mowa jest o niskim poziomie kompetencji na poziomie emocjonalnym, czy najkrócej mówiąc, braku empatii i zaangażowania. Pacjenci nie czują się odpowiednio zaopiekowani, a aroganckie zachowania, nawet szyderstwa, bywają codziennością.
Cóż... pacjent nie przychodzi do lekarza dla własnej przyjemności, tylko wtedy kiedy mu coś dolega (najczęściej), lekarz z kolei wydaje się, że nie zawsze odczuwa przyjemność z leczenia tego pacjenta. Koło się więc zamyka. Czy to wina przeciążenia pracą, wypalenia zawodowego, a może nadmiernej roszczeniowości pacjentów? Właściwie nie ma to żadnego znaczenia, bo za bardzo wysokie wynagrodzenie, jakie pacjent wypłaca (poprzez własne ubezpieczenie) lekarzowi ma on prawo do obsługi na najwyższym możliwym poziomie. I nie ma tu żadnych "małych Bogów" jest usługodawca i usługobiorca. jeśli ktoś myśli inaczej, powinien zmienić zawód.
To, o czym piszę jest oczywiście formą generalizacji. Znam osobiście wielu świetnych, zaangażowanych w swą pracę lekarzy. Tylko, że ich praca postrzegana jest przez pryzmat całego środowiska. I nie jest to tylko specyfika tego zawodu. Wystarczy poczytać opinię na temat pracy radnych. Są one krzywdzące dla wielu ludzi z pasją wykonujących swoje mandaty. Tu jednak mamy do czynienia z typową korporacją zawodową, gdzie obowiązują w teorii jakieś normy etyczne i ta korporacja sama powinna stać na ich straży, by utrzymać estymę własnego zawodu. Czarne owce piętnować powinni sami przedstawiciele środowisk. Inaczej trudno mieć pretensje do niezadowolonych pacjentów.
Teraz przejdę do drugiej rozmowy. historię usłyszałem od płaczącego męża kobiety, która trafiła na tomaszowski SOR w weekend. Spadła z krzesła i uderzyła w inny mebel. Rana, jaką zobaczyłem na filmach przesłanych przez komunikator, wyglądała dosyć poważnie. Rozcięcie długości kilkudziesięciu centymetrów na mocno zasinionej łydce. Kilka godzin spędzonych w szpitalu, głównie w oczekiwaniu na zdjęcie rentgenowskie, zakończyło się zastrzykiem i odesłaniem kobiety do domu.
Według relacji męża, przez długi okres oczekiwania na zdjęcie, nikt się kobietą nie zainteresował. Po powrocie do domu noga siniała coraz bardziej. Wezwana karetka. Chora się dowiedziała, że za niezasadne wezwanie karetki może być obciążona kosztami. Na koniec zaproponowano jednak kolejną wizytę na... SOR. - Do tomaszowskiego szpitala baliśmy się pojechać - mówi mąż kobiety. Zaproponowałem, by w takiej sytuacji napisać skargę do Prezesa TCZ. W odpowiedzi usłyszałem, że przecież prędzej czy później znowu do tego szpitala trafią. Boją się więc, że znowu (tym razem złośliwie) zostaną źle potraktowani.
Pacjenci na SOR trafiają w "odmiennym stanie świadomości", wiążącym się z dużym stresem. Segregacja pacjentów za pomoc kolorów niewielkie ma dla nich znaczenie. Każdemu wydaje się przecież, że jest tym najpilniej wymagającym pomocy i we własnych oczach jest tym oznaczonym kolorem czerwonym.





















































Napisz komentarz
Komentarze