Wspomniani wyżej mieszkańcy Wąwału mówią wprost: tutaj nie da się żyć. - Rano budzą nas ciężarówki i hałas dochodzący z firmy a nie budziki. Złożyliśmy skargi do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Skarga trafiła też do właściwego Wydziału Starostwa Powiatowego. - Zdenerwowani ludzie odwiedzili też samo Starostwo. Rozmowa z urzędnikami przebiegała w dosyć burzliwej atmosferze. Do firmy "Mordaka" skierowano kontrolę.
Dowiedzieliśmy się o niej na jednej z sesji Rady Powiatu, kiedy to radny grzmiał, że przeprowadzany na niego jest atak polityczny. Cóż, chyba nie do końca, bo taka rola urzędników, by na skargi reagować i weryfikować ich zasadność. Postępowanie się toczy, a niedawno zostało przedłużone. Zakończyć się ma badaniami oddziaływania na środowisko, w tym poziomu hałasu. Nieoficjalnie wiemy też, że firma przystąpiła do modernizacji jednej z linii technologicznych. Jak się dowiedzieliśmy była ona najbardziej wysłużona i generowała największy hałas. Podkreślmy, że są to nieoficjalne informacje od pracowników firmy, bo radny Kaźmierz Mordaka odmówił nam komentarza na ten temat:
Na poniższe pytania będzie Pan musiał odpowiedzieć sobie sam, ponieważ odpowiedzi nie udzielę, ze względu na ochronę danych osobowych.
Trochę szkoda, bo była okazja wyjaśnić to, co dla wielu może wydawać się niejasne i równocześnie nieco wygasić sytuacje konfliktowe, uspokoić sąsiadów podjętymi działaniami. Tym bardziej, że trudno w tym przypadku obwiniać przedsiębiorcę, który swoją działalność, jak sam podkreśla prowadzi od 1992. Podstawowym problemem jest nie jego działalność ale planowanie przestrzenne w gminnie wiejskiej Tomaszów Mazowiecki. Dokładnie ta sama przyczyna leży w przypadku konfliktu o trasowanie S12. Tym bardziej, że plany inwestycyjne kolejnych przedsiębiorców mogą przynieść kolejne niepokoje społeczne i być zarzewiem kolejnych problemów.
Zapewniam, że moja firma, powstała od zera w 1992 r., zawsze działała i działa zgodnie z obowiązującym prawem. Przez 33 lata działalności nigdy nie mieliśmy jakichkolwiek problemów z organami kontrolnymi – zawsze wywiązujemy się z danych nam zaleceń, a Pan jako redaktor naczelny i radny miejski, zamiast wspierać polskie lokalne firmy, stara się je Pan rujnować.
- pisze w swoim mailu Kazimierz Mordaka. I nie do końca jest on zrozumiały. O jakim radnym miejskim mowa? Widać emocje biorą górę. W każdym, razie skoro odnosi się do mnie, to tylko na marginesie wspomnę, że przez wiele lat byłem prezesem Stowarzyszenia Pracodawców na Rzecz Rozwoju Miasta i Regionu. Dlaczego proste pytania miałyby rujnować czyjąś firmę? Dla pełnej transparentności i aby nie było wątpliwości zamieszczamy je poniżej:
Osoby, które się do nas zgłosiły skarżą się na nadmierny hałas generowany przez Państwa przedsiębiorstwo oraz ciężarówki, które je obsługują. Według sąsiadów jest on na tyle uciążliwy, że uniemożliwia im normalne życie i w znaczący sposób pogarsza warunki mieszkaniowe. Ponadto osoby te twierdzą, że hałas jest dokuczliwy od bardzo wczesnych godzin porannych.
Proszę o odniesienie się do powyższych kwestii, a ponadto interesują mnie odpowiedzi na poniższe pytania:
Czy firma Państwa była kontrolowana przez niezależne instytucje związane z ochroną środowiska.
Przez jakie? Jakie były wyniki kontroli?
Czy wykonywano pomiary hałasu?
Jakie działania podjęliście państwo w celu ograniczenia waszej uciążliwości dla sąsiadów?
- zapytanie dotyczyło też korzystania ze wsparcia publicznego i jego celów. Oczywiście, zagregowane dane na ten temat są dostępne w internecie. W czasach krytykowanego przez radnego Rządu PiS otrzymał on pomoc publiczną liczoną w milionach złotych. Radny zamiast odnieść się merytorycznie do pytań pisze:
osoby, które się do Pana zgłosiły, zapraszam osobiście do mnie. Postaram się szczegółowo wszystko wyjaśnić. Zapewniam Pana, że staram się szanować swoich sąsiadów i z nimi współpracować, chociaż zdaję sobie sprawę, że się jeszcze taki nie urodził, żeby wszystkim dogodził.
Rzeczywiście, rozmowy między sąsiadami, to najlepszy sposób na rozwiązywanie sporów, ale ci sami mieszkańcy twierdzą, że z radnym rozmawiać się nie da. Obserwując jego zachowanie na sesjach rady powiatu i w Internecie, trudno nie dawać im w tym temacie wiary.
Czyli, najprościej mówiąc, działa Pan na szkodę miasta i mieszkańców. Przykre, że w tomaszowskim samorządzie są tacy radni, którzy czerpią radość z rujnowania innych. Włażą z buciorami w prywatne życie, szukają haków, wymyślają kłamstwa, szerzą pomówienia — wszystko po to, aby zastraszyć tych, którzy mają odwagę mówić prawdę.
To kolejny cytat z maila Kazimierza Mordaki. Znowu nie na temat. Dlaczego bowiem nasza redakcja, czy ja sam, działając na prośbę mieszkańców, w dodatku zadając jedynie pytania mieliby kogokolwiek rujnować. Radny pisze też o pomówieniach, kłamstwach i włażeniu w prywatne życie.
Dziwny to fragment maila, tym bardziej, że dwa tygodnie temu zamieścił w lokalnym tygodniu paszkwil, w którym opisuje plotki o rzekomych bliskich relacjach działaczy Platformy Obywatelskiej, a każdy wpis internetowy radnego zbudowany jest z tym podobnych plotek i pomówień.. Do tego jest współtwórcą donosów na Prezydenta Miasta. Radny posuwa się jednak dalej, bo postanawia posłużyć się argumentem ostatecznym, czyli groźbą. Co prawda nie grozi mojej córce, by uważała w drodze do szkoły (może dlatego, że nie mam córki), ale.... zacytujmy:
Chciałem też powiedzieć, że ktoś mi podrzucił pod drzwi teczkę na temat Pańskiej działalności biznesowej i samorządowej i zapewniam Pana, że to bardzo ciekawa lektura.
Komentarz chyba jest zbyteczny.
Pomijając jednak postać samego pana Mordaki, problem gospodarki przestrzennej jest poważny. Nie dotyczy on tylko terenów miejskich ale także wsi. Coraz więcej mieszkańców miast przenosi się do miejscowości obwarzankowych, które tradycyjnie mają wiejski charakter. Nowym przybyszom nagle zaczyna przeszkadzać wywożony na pola obornik, funkcjonujące od lat kurniki, albo ubojnie drobiu. Mieszczuchy, nawet kiedy trafiają na wieś pozostają nadal mieszczuchami, a zapach chlewni przyprawiał będzie ich zawsze o mdłości. Zapominają, że to oni przyszli na wieś a nie wieś przybyła do nich.
Idąc tym tokiem rozumowania, trudno narzekać, że na terenie dawnej cegielni, ktoś prowadzi betoniarnię, tak jak robi to pan Mordaka, bo właściwie gdzie miałby ją prowadzić?
Napisz komentarz
Komentarze