Budowanie fałszywego obrazu własnej osoby przez posła Adriana Witczaka, wyśmiewał niedawno na własnym profilu radny Piotr Koziorowski. - Gdzie teraz najlepiej kupić lajki? Dalej na czele są Chiny, czy może otworzyli coś niemieckiego ? - pyta radny z sarkazmem. - Kupowanie lajków i sztuczne generowanie popularności to forma manipulacji, szczególnie w kontekście budowania fałszywego wrażenia autentyczności i popularności. Tego typu działania mogą sprawić, że nieświadomi użytkownicy, którzy nie znają szczegółów tematu, mogą poczuć, że powinni dołączyć do danej grupy, bo "wszyscy" ją popierają. Takie mechanizmy są często wykorzystywane w mediach społecznościowych do kreowania pozorów popularności, co może wprowadzać ludzi w błąd i wpływać na ich opinie. Zjawisko "ZBŁĄKANEJ OWIECZKI" to świetne określenie na to, jak łatwo można manipulować grupą ludzi, którzy szukają akceptacji w tym, co robią inni. W ten sposób buduje się narrację, która jest bardziej wynikiem marketingowych strategii niż rzeczywistego zainteresowania tematem. To wszystko sprawia, że dana figura czy partia wygląda na bardziej popularną, niż jest w rzeczywistości. Politycy wiedzą, jak potężna jest siła takich działań — zwłaszcza wśród młodszych wyborców, którzy często kierują się wrażeniem popularności, nie zagłębiając się w treść czy wiarygodność. W efekcie, tworzy się poczucie, że "wszyscy" popierają daną ideę czy osobę, co ma ogromną moc przyciągania kolejnych ludzi.
Trudno się z tymi stwierdzeniami nie zgodzić, nawet jeśli rzeczywiście radnego przy pisaniu tekstu wspierał chat GPT. Niestety używa go już coraz więcej dziennikarzy, zabijając to, co w języku najcenniejsze czyli emocjonalność, barwy i odcienie. Fałszywe obrazy kreowane są oczywiście także globalnie. Wojna hybrydowa w Internecie, to nic innego, jak wpływanie na opinie wyborców, wspierane przez algorytmy mediów społecznościowych. Wystarczy, że polajkujecie, lub wpiszecie w wyszukiwarkę jakieś treści, a Facebook, czy Google podrzucą ci dopasowane do twoich upodobań materiały. Czy to stymuluje zdolność krytycznego myślenia? Kiedy pojawi się watek przeciwstawny powoduje on dyskomfort w naszym samopoczuciu i natychmiast go w sposób zdecydowany odrzucamy.
Właściciel Facebooka i Instagrama zakazuje reklam politycznych. To efekt nowych regulacji wprowadzonych przez Unię Europejską, znanych jako TTPA. Większości posłów brakuje pomysłów i strategii, a zasięgi były do tej pory podtrzymywane głównie dzięki płatnej promocji i reklamom.
Pod skrótem TTPA kryją się przepisy dotyczące zasad prowadzenia przejrzystej polityki w internecie, gdzie obecnie trwa realna bitwa o elektoraty. Nowe unijne regulacje doprowadziły do wycofania się tzw. big techów z rynku reklam politycznych. Politycy będą teraz w większym stopniu opierać się na treściach organicznych, czyli na contencie. Pomysły, które miały zwalczać w sieci prawicę de facto ją wzmocnią, Nie da się ukryć, że zdecydowana większość posłów nie ma zbyt wiele do powiedzenia w social mediach. Tak jak Adrian Witczak, powiela przde wsztsrkim partyjne przekazy dnia. Z perspektywy big techów i algorytmów widać, że brakuje im pomysłów, strategii, a zasięgi były do tej pory podtrzymywane głównie dzięki płatnej promocji i reklamom i nielicznych grupkach oddanych fanatyków. Platformiarski poseł z Tomaszowa dotąd mógł korzystać z finansowego marketingu, co widać dokładnie w sprawozdaniu finansowych wydatków jego biura.
Czy to znaczy, że polityczne profile znikną z mediów społecznościowych i skończy się partyjniackie szczucie na konkurentów i przeciwników? Zapewne nie. Przekaz jednak zostanie przynajmniej na jakiś czas mocno wytłumiony.

























































Napisz komentarz
Komentarze