Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 06:26
Reklama
Reklama

Historyk: Wałęsa jest traktowany jak tarcza strzelnicza, a to żywa postać ze skomplikowaną biografią

Wałęsa był aktywny nawet w sytuacjach, w których innych to drażniło, a nawet mogło mu zaszkodzić – mówi historyk Krzysztof Brożek, autor książki „Wałęsa. Gra o wszystko”. 31 sierpnia przypada 45. rocznica podpisania porozumień gdańskich.

PAP: Kim przed strajkiem w Stoczni Gdańskiej był Lech Wałęsa?

K.B.: Krzysztof Brożek: Formalnie rzecz biorąc, w sierpniu 1980 roku nie miał jeszcze skończonych 37 lat. Był żonaty, niedawno urodziło mu się szóste dziecko. Należał do nielegalnych Wolnych Związków Zawodowych. Jako reportażysta i historyk staram się przede wszystkim słuchać innych, a nie komentować i oceniać. Ale jeśli już miałbym pokusić się o charakterystykę Lecha Wałęsy, to powiedziałbym, że jest to self-made man. Pochodzi z chłopskiej rodziny, wyrwał się ze wsi, wyjeżdżając do Gdańska, gdzie został elektrykiem w stoczni. W tamtym czasie to już był wyznacznik awansu, a w nim mimo to wciąż grała ambicja, by osiągnąć coś więcej. Znajdował się w różnych sytuacjach, stykał się z różnymi ludźmi i ciągle podpatrywał, uczył się i tworzył siebie na nowo.

PAP: Rozmawiał pan z kolegami i sąsiadami Wałęsy ze Stogów. Jak go postrzegało najbliższe środowisko?

K.B.: Ci, którzy byli mu nieżyczliwi, widzieli w nim megalomana i człowieka pazernego na życie. Ci, którzy mu sprzyjali, dostrzegali pracowitość, aktywność i charyzmę. Wydaje się, że mówili o tej samej cesze Wałęsy, tylko w zależności od własnego nastawienia oceniali ją negatywnie lub pozytywnie. Każdy w jego środowisku się zmieniał, ale Wałęsa dokonywał zmian z jakąś zapalczywością, coś go pchało i kazało być aktywnym nawet w sytuacjach, w których to innych drażniło, a nawet mogło mu zaszkodzić.

PAP: W ankiecie o osobach represjonowanych po masakrze w Gdańsku w 1970 roku Służba Bezpieczeństwa pisała o Wałęsie: „Brał bezpośredni udział w zajściach ulicznych przed KW PZPR i Komendą Miejską MO. Był jednym z kierowników demonstracji ulicznej. Należał do wszystkich komitetów strajkowych, jakie istniały na terenie stoczni i na Wydz. W-4 brał udział w opracowaniu postulatów, petycji, komunikatów przez radiowęzeł. Był delegatem na spotkanie z tow. Gierkiem”.

K.B.: Wałęsa przy całym swojej intensywnej działalności miał skłonność do wyolbrzymiania swoich zasług, dlatego przynależność do „wszystkich komitetów strajkowych” brałbym w cudzysłów. Na pewno Wałęsie zależało na tym, by odgrywać ważną rolę. Podczas protestów w grudniu 1970 roku w niewyjaśniony sposób znalazł się w komendzie miejskiej Milicji Obywatelskiej. Żądał uwolnienia aresztowanych stoczniowców, ale i uspokajał tłum, bo nie chciał, by doszło do przelania krwi. A równocześnie nie wiadomo, jak on do tego budynku wszedł, mimo że tylu innym stoczniowcom się to nie udało. Wałęsa mówił o tym wielokrotnie, sam z nim o tym rozmawiałem, ale jego opowieści nie zawsze układają się w spójną całość. I to też jest jego charakterystyczna cecha: im więcej słów, tym więcej pytań i wątpliwości.

PAP: Chyba najwięcej wątpliwości dotyczyło kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa. Już 3 września 1980 roku Jacek Kuroń próbował usunąć Wałęsę ze stanowiska przewodniczącego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z powodu agenturalnej przeszłości.

K.B.: Ale wtedy Krzysztof Wyszkowski rzucił na szalę swój autorytet twórcy WZZ-ów i ochronił Wałęsę po prawie pięciogodzinnej słownej batalii z Kuroniem. Kilka lat wcześniej Wałęsa sam powiedział na zebraniu WZZ-ów, że rozmawiał z SB, rozpoznawał kolegów na zdjęciach z zamieszek i podawał ich nazwiska. Wałęsa nosił w sobie traumę złamania przez SB i podpisania zgody na współpracę. Nie chciał o tym mówić i nie był jedynym TW, który nie chciał rozwodzić się na ten temat, co jest dla mnie zrozumiałe. Najbliżsi ludzie z otoczenia Wałęsy wiedzieli o jego rozmowach z SB, ale ważniejsza była dla nich jego działalność w drugiej połowie lat 70., a zwłaszcza podczas strajku w stoczni, gdzie zbudował swój autorytet.

PAP: Wałęsa podpisał zobowiązanie do współpracy 21 grudnia 1970 roku, kilka dni po masakrze robotników, gdy wojsko i milicja zastrzeliły 16 osób. Został zastraszony?

K.B.: Na około ośmiuset zatrzymanych w tych dniach demonstrantów dokumenty współpracy podpisało stu czterdziestu. Z samej Stoczni Gdańskiej – trzydziestu kilku. Spośród różnych komitetów strajkowych na Wybrzeżu – czternastu. Wałęsa nie powiedział o tym podpisie nawet żonie. Jak wyglądały takie werbunkowe przesłuchania, opowiedział mi stoczniowiec Jerzy K., TW „Kolega”, który swojej późniejszej żonie też o tym nie wspomniał. Został wezwany na przesłuchanie, bo esbecja dowiedziała się, że ukrywa broń. Milicjant posadził go na krześle i zostawił samego w pokoju. Po długim czasie drzwi się otworzyły i weszło dwóch nieumundurowanych esbeków. Jeden stanął z przodu, drugi z tyłu. Jeden miał do niego powiedzieć coś w tym sensie: „Ty skurwysynu, co ci się partia i nasz system nie podoba?”. Nim zdążył odpowiedzieć, otrzymał uderzenie na tyle silne, że spadł z krzesła. Podniósł się, usiadł z powrotem, a funkcjonariusze wyszli. Wrócił milicjant, zabrał go na pobranie odcisków palców i znów zostawił samego w pokoju na długi czas. Wrócili esbecy i powiedzieli mu, że jego sytuacja jest tragiczna i zaczęli go zastraszać: „Pistolet przecież miałeś, po to braliśmy te odciski palców, odciski są twoje, z tego pistoletu strzelano w Białostockiem chyba i został zraniony człowiek, i piętnaście lat masz na dzień dobry”. Gdy się odezwał, znów otrzymał cios. Zalał się krwią, stracił dwa zęby, kazali mu wyjść i w łazience przepłukać usta. Gdy wrócił, czekało na niego, jak powiedział, „dwóch bardzo dobrych wujków”. Zaczęli go przepraszać, przeklinać poprzedników, zaproponowali mu papierosa i kawę. W końcu jeden powiedział: „Jeśli ty nam pomożesz, to my tobie pomożemy. My będziemy się z tobą kontaktować, chcemy na bieżąco wiedzieć, jaka jest sytuacja w stoczni. Umowa jest taka: dopóki nie jesteś wrogiem systemu, nie ma sprawy w sądzie”. Dali mu do podpisania dokument, że nie będę z nikim o tym rozmawiał.

PAP: To wiarygodna relacja?

K.B.: Dla mnie tak. Mimo upływu lat, widziałem, jak Jerzy K. podczas opowiadania cały drżał i co chwilę musiał uspokajać się wypaleniem papierosa. Aż momentami czułem niezręczność nagrywania, bo sam, siedząc za kamerą, miałem skojarzenie, że tym razem ja go przesłuchuję.

PAP: Czy podobnie wyglądało przesłuchanie Wałęsy?

K.B.: Tego nie wiemy. Na pewno SB miała sposoby, by wywrzeć na niego presję. Mógł zostać wyrzucony z pracy, a następnie wykwaterowany z Gdańska, a miał na utrzymaniu żonę i dzieci. W odręcznym donosie z 28 marca 1971 roku znalazłem jego przejmujące wyznanie napisane nieskładną polszczyzną: „To nie strach, ani chęć zysku kieruje mnom chcę spokoju i chcę by syn mój był wychowany przez ojca, a nie jak ja przez dom dziecka. Głęboko też wierzę że zrobicie porządek i że posłuchacie prowodyra od dziecka, zawsze sprawy słuszne i rozsądne brak troche mi szkoły”.

PAP: Jak rozumieć ostatnie zdanie?

K.B.: Dla mnie brzmi ono tak: posłuchajcie niegrzecznego od dziecka robotnika, który jednak zawsze wie, co słuszne i rozsądne, choć brakuje mu wykształcenia. To brzmi jak krzyk prostego człowieka, który ma o wiele większą ambicję, niż można by się wtedy po nim spodziewać. Dodam, że w tym donosie Wałęsa chyba jedyny raz przyznaje, że był wychowany w domu dziecka, chociaż to przesadne twierdzenie. Co prawda przebywał tam w weekendy, kiedy internat jego szkoły był zamknięty, ale skoro tak mocno w nim to siedziało, być może również i przez okresy takie jak ferie czy wakacje. W każdym razie musiało to być dla niego na tyle ciężkim doświadczeniem, że był gotów zrobić wszystko, by jego syn miał pełną rodzinę.

PAP: Na czym polegała działalność Wałęsy jako TW?

K.B.: Największą aktywność TW „Bolek” przejawiał przez pierwsze kilkanaście miesięcy od zwerbowania. Jego zadaniem było obserwować nastroje wśród załogi i meldować o planowanych strajkach. Po Grudniu ‘70, po donosach kolegów, nie tylko zresztą „Bolka”, bardziej aktywnych robotników spotkały realne represje: zwolnienie z pracy, przeniesienie na gorsze stanowisko, cofnięcie meldunku w Gdańsku, zwolnienie żony z pracy, niekończące się wezwania na formalne i nieformalne przesłuchania, pogróżki, pobicia. Trzeba pamiętać, że donosy „Bolka” nie były jedynym powodem do stosowania represji. SB nie ufała swoim źródłom. Dobrym przykładem jest TW „Kolega”, o którym opowiadałem. Donosił na „Bolka”, a „Bolek” na niego. Może nam się to wydawać smutnym paradoksem, ale to tylko zwykła esbecka kuchnia. Źródła donosiły na siebie, bo SB ich w ten sposób kontrolowała, a ich informacje weryfikowała. W esbeckich materiałach znalazłem taką charakterystykę „Bolka”: „jest to człowiek bardzo wybuchowy, częstokroć nie analizuje swoich wypowiedzi, potrafi z rzeczy stosunkowo błahych robić problemy. W związku z tym musi być często kontrolowany”. Po kilkunastu miesiącach jego aktywność osłabła, bo większość niepokornych została już ze stoczni usunięta, a sytuacja opanowana.

PAP: W pisanej autobiograficznej „Drodze nadziei” Wałęsa napisał: „W pracy wspominam ten okres jako okres porażek ludzkich i zawodowych, okres moralnych klęsk”.

K.B.: Jeden z donosów kończy słowami: „Mój cel jedyny i nadrzędny wychować porządnie i bezkolizyjnie dzieci, ja już się nie liczę – częściowo przegrałem życie – ale to wielki splot wydarzeń”. W 1972 roku „Bolek” pokwitował tylko trzy gratyfikacje, ostatnią w maju, na łączną sumę 1600 zł – to wartość niecałej miesięcznej pensji. W następnym roku dwa pokwitowania, a liczba donosów zmalała do trzynastu w stosunku do z 51 w 1971 roku. Można przyjąć, że niezbyt liczne gratyfikacje były już wtedy dla SB tylko formą podtrzymania kontaktu z mało już aktywnym tajnym współpracownikiem. W 1975 roku aktywność TW „Bolka” spadła do zera.

PAP: Z pańskiej książki „Wałęsa. Gra o wszystko” wynika, że w tym czasie Wałęsa coraz częściej wchodził w konflikt z przełożonymi.

K.B.: Wałęsa coraz częściej krytykował kierownictwo wydziału i stoczni, a wobec pogarszającej się sytuacji w kraju punktował wzrost cen, niskie zarobki, męczące nadgodziny oraz nieudolność partii i administracji. Rząd uważał za śrubę, partię w stoczni porównywał do przedłużenia tej śruby, a związkowców uległych władzy do manekinów. „Pytam się, gdzie po obronę może zwrócić się jednostka napotykająca się na złego szefa czy przełożonego. Czy zawsze musi być pokonana i odejść ze spuszczoną głową? (…) Chcemy oszczędzać i szukać rezerw, ale weście się do pracy kierownicy, projektanci, dajcie przykład na najprostrzą, łatwiejszą drogę. Przecież przykłady można mnożyć, widać waszą ułomność” – to fragment przemówienia, które sam zapisał na kartce, a następnie przekazał SB. Ale esbecy nie chcieli słuchać jego rad, tylko zagrozili mu zwolnieniem z pracy, jeśli nie powściągnie swojego temperamentu. Tak się nie stało. Przeciwnie – Wałęsa uznał, że jego zwolnienie byłoby bezprawne, więc próbował interweniować u dyrektora i związków zawodowych. Koniec końców 30 kwietnia 1976 roku po przepracowaniu prawie dziewięciu lat w stoczni został zwolniony. Półtora miesiąca później został wyrejestrowany jako TW. Z ostatnich notatek o nim można się dowiedzieć, że krzyczał na esbeków przez telefon, był arogancki, nie chciał nawet się z nimi spotkać.

PAP: Znalazł pracę w Zakładzie Remontowym Maszyn Budowlanych ZREMB, a dwa lata później nawiązał znajomość z ludźmi tworzącymi WZZ i trójmiejską opozycję. Jak do tego doszło?

K.B.: Na początku czerwca 1978 roku Lech Wałęsa zapukał do drzwi mieszkania Krzysztofa Wyszkowskiego na gdańskiej Żabiance, w którym trwała głodówka w obronie aresztowanego jego brata Błażeja. Ludziom, których pierwszy raz widział na oczy, powiedział: „W ogóle to wy tu do dupy działacie”. I zaczął im mówić, że zamiast pokojowej głodówki powinni rzucać granatami w komendy milicji. Trudno rozstrzygnąć, czy tak na pewno uważał, czy po prostu chciał się popisać nieustępliwością i zdecydowaniem. Z pewnością po latach jedni będą widzieć w jego zachowaniu prowokację, a inni – odwagę. Z czasem dał się przekonać do pokojowych metod: czytał „Robotnika”, roznosił ulotki, przemawiał na nielegalnych wiecach w rocznice zamordowania protestujących w grudniu 1970 roku. W archiwum IPN udało mi się znaleźć kopertę z zaklejoną kasetą magnetofonową. To było esbeckie nagranie ze zgromadzenia w 1979 roku. Słychać na niej Wałęsę. Miał doniosły głos, już rodził się w nim trybun ludowy, jego przemowa na tle innych była najlepsza, mimo że najeżona wszystkimi typowymi dla niego błędami językowymi i dziwnym akcentowaniem. Natomiast Wałęsa nie byłby sobą, gdyby po latach sam nie zrobił sobie krzywdy, opowiadając o tym zdarzeniu. We wspomnieniach zapewnia, że w drodze powrotnej spotkał jakiegoś majora i poszedł z nim na rozmowę. No i co tu robić z takim bohaterem? Nie podał żadnych szczegółów dotyczących tego rzekomego spotkania, więc nie wiadomo, czy na pewno miało miejsce. Zachowywał się tak, jakby chciał pokazać, że był tak ważną postacią, że wszyscy chcieli z nim rozmawiać i słuchać, co ma do powiedzenia. Wałęsa wszędzie chciał pójść i włożyć swoje trzy grosze, być w jakimś prezydium, a najlepiej liderem grupy.

PAP: Dlatego Bogdan Borusewicz z WZZ wybrał go na lidera strajku, mimo że od ponad czterech lat nie pracował w stoczni?

K.B.: Borusewicz - osoba, która spięła wszystkie przygotowania do strajku, wybrał ludzi i datę - powiedział mi, że w stoczni było mniej więcej dziesięć osób, na których mógł się oprzeć, w tym trzech młodych „pistoletów”, których nie zdążono wyrzucić: Jurek Borowczak, Bogdan Felski, Ludwik Prądzyński. Młodzi robotnicy byli chętni, by pomagać przy strajku, w końcu go nawet zaczęli, ale nie czuli się na siłach, by poprowadzić taką akcję, która miała ogarnąć kilkanaście tysięcy ludzi. A Wałęsa, jak wiemy, nie bał się dużych wyzwań, a wręcz parł do nich.

PAP: Dla jednych Wałęsa jest tylko „Bolkiem”, a dla innych tylko bohaterem opozycji. Na czym polega spór o tę postać?

K.B.: Za często Wałęsa jest przedstawiany nie jako żywa postać ze skomplikowaną biografią, ale figura do atakowania: proporczyk, kukiełka albo tarcza strzelnicza. W ciągu dziesięcioleci jedni ludzie go bronili, a później postponowali, a drudzy najpierw byli mu przeciwni, a następnie go wspierali. Wałęsa już za życia stał się mitem, przy pomocy którego atakuje się przeciwników albo broni swoich racji. Za mało tu żywego człowieka. Według mnie winę za to ponoszą dziennikarze, politycy i historycy. Inna sprawa, że Wałęsa też nie pomagał w ustaleniu prawdy na temat swojego życia, tworząc wiele wersji tej samej historii. Czasem odnoszę wrażenie, że historia, i to nie tylko nasza, w dużej części zbudowana jest z mitów, albo tak uwiarygodnionych, albo tak mocno wpojonych, że nikt już nawet nie zadaje pytań. Prawie każdy ma Wałęsę umieszczonego w szufladce z etykietą bohatera lub zdrajcy. A człowiek jest większy niż najgłębsza nawet szuflada, także ta esbecka. Antoni Mężydło, działacz WZZ, a później poseł zarówno PiS, jak i PO, powiedział: „Mity i symbole powinny ustępować prawdzie. Ja mam ścisłe wykształcenie, a tam prawda jest istotna”. I dla mnie także prawda jest istotna.

Rozmawiał Igor Rakowski-Kłos (PAP)

Krzysztof Brożek - historyk, scenarzysta, reżyser, kierownik produkcji filmów dokumentalnych i dziennikarz. Autor książki „Wałęsa. Gra o wszystko”, reżyser filmów dokumentalnych, m.in. „Gdzie jest Porozumienie Gdańskie”, „Adam Macedoński. Więcej niż jedno życie” i „Nasz Mietek. Mieczysław Gil”. (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama

Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś jest czwartek, trzysta trzydziesty ósmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.24, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Barbara, Bernard, Chrystian, Filip, Hieronim, Jan, Klemens i Krystian.Data dodania artykułu: 04.12.2025 11:01
Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Dziś jest środa, trzysta trzydziesty siódmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.23, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Emma, Franciszek, Kasjan, Kryspin, Ksawery i Łucjusz.Data dodania artykułu: 03.12.2025 08:45
Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Podczas Global Retail Banking Innovation Awards 2025 magazynu The Digital Banker Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes zarządu Nest Banku, otrzymał tytuł Digital Banker of the Year (Central Europe). W tym samym konkursie Nest Bank zdobył jeszcze dwa wyróżnienia za projekt N!Asystenta: Excellence in Digital Innovation - Poland oraz Best Technology Implementation by a Retail Bank - Europe.Data dodania artykułu: 02.12.2025 17:58
Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Blisko 10,4 mld zł w 2026 r. oszczędności w NFZ miałyby przynieść zmiany przedstawione przez resort zdrowia Ministerstwu Finansów. Zakładają one m.in reformę wynagrodzeń, limity w poradniach specjalistycznych i korekty na listach darmowych leków dla dzieci i seniorów; plan krytykuje opozycja z PiS.Data dodania artykułu: 01.12.2025 19:38
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Prezes UOKiK nałożył na spółkę Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki, karę blisko 105 mln zł za wprowadzenie klientów w błąd podczas ubiegłorocznych akcji promocyjnych - poinformował w poniedziałek urząd. Biuro prasowe sieci Biedronka podkreśliło, że nie zgadza się z decyzją i zaskarży ją do sądu.Data dodania artykułu: 01.12.2025 12:04
Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u w sklepach internetowych, hotelach, biurach podróży i wypożyczalniach - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie serwisu ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów.Data dodania artykułu: 01.12.2025 11:42
Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Dziś jest poniedziałek, trzysta trzydziesty piąty dzień roku. Wschód słońca 07.20, zachód słońca 15.28. Imieniny obchodzą: Aleksander, Ananiasz, Antoni, Blanka, Edmund, Florencja, Jan, Natalia i Rudolf.Data dodania artykułu: 01.12.2025 06:55
Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS

Himmler uznał, że rezerwuarem dla jego prywatnej armii - bo tak w gruncie rzeczy traktował Waffen-SS – mogą być ziemie podbite przez III Rzeszę. Także te polskie – mówi w rozmowie z PAP dr Tomasz E. Bielecki, autor książki „Polacy w Waffen-SS. Polskie Pomorze”.Data dodania artykułu: 30.11.2025 19:30
Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS
Reklama
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

Nie udało się dzisiaj powołać nowego Starosty oraz Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. Nie udało się nawet zebrać 12 osobowego kworum, by móc prawomocnie przeprowadzić zwołaną na wniosek radnych sesję. Nie stawili na obradach radni Prawa i Sprawiedliwości oraz klubu Powiat Tomaszowski Od Nowa. Przy czym ci pierwsi w budynku starostwa byli. Dlaczego nie weszli na sesję? Mogli przecież przyjść i głosować. Nic nie stało na przeszkodzie. Mogli odrzucić proponowaną na Starostę przez KO, panią Alicję Zwolak Plichtę lub ją poprzeć. Tymczasem stworzono wrażenie, że dzieje się coś o czym osoby postronne nie powinny wiedzieć. Czy aby na pewno? Tekst na temat dzisiejszej sesji będzie miał charakter felietonowy, a więc całkiem subiektywny. Napisany z punktu widzenia radnego niezależnego, nie związanego z żadnymi partiami i nie będącego członkiem żadnego klubu. Nie znaczy to oczywiście, że znajdziecie w nim jakieś nieprawdziwe i niesprawdzone informacje.Data dodania artykułu: 03.12.2025 21:23 Liczba komentarzy: 16 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 5
„Anioły są wśród nas” – Gala tomaszowskich wolontariuszyOperacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychŚmigłowce nad skałami Jury. 7. Batalion Kawalerii Powietrznej na poligonie marzeńHejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”KRUS i NFZ we wspólnej akcji „Weź się zbadaj”W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianWystawa „Ukraine in Focus” pokazuje prawdę o wojnieŚwięto Patrona w „Wyspiańskim” – ślubowanie pierwszoklasistów i spotkanie z MistrzemBestialski napad bandycki dokonany w pierwszym dniu świąt na ulicy Wesołej w Łodzi3 grudnia – dzień, w którym naprawdę warto się zatrzymaćKonkurs na dyrektora PCPR. Jedna kandydatura, zmiana władzy i sporo znaków zapytaniaS12 coraz bliżej Radomia. Rusza przetarg na odcinek Wieniawa – Radom Południe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: EwaTreść komentarza: Asystent prezesa czy sam prezes komentuje wysysanie szpitalnych pieniędzy.Źródło komentarza: Telefon za tysiąc, mieszkanie na koszt spółki. Złoty kontrakt prezesa TCZAutor komentarza: 325Treść komentarza: Kują, nie kłują. Telefon wstawia inaczej.Źródło komentarza: Czy uda się wybrać nowy Zarząd Powiatu?Autor komentarza: MacherTreść komentarza: Tylko do tej pory to między innymi Witczak pozwalał staroście trwać na stanowisku. To nie jego ludzie z KO dążyli najbardziej do odwołania Węgrzynowskiego. Ja też nie przepadam za Witko, ale on jeszcze czasem potrafi dogadać się z innymi dla dobra sprawy. Witczak tego nie potrafi i przejawem tego jest forsowanie Zwolak-Plichty na starostę, chociaż radni Witko nigdy jej nie zaakceptują.Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: JaTreść komentarza: To wybór starosty dopiero po 17.12 ? Jak będzie przyjęty budżet miasta wtedy będzie można się domyślać kto zostanie starostą.Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: EllaTreść komentarza: Chce kontroli i nadzoru, bo tam, gdzie pieniadze, tam trzeba patrzec na rece. Po prostu tak mamy. A nowy zawod w tym obrebie to hejter albo bardziej po polsku hejtownik. I tak trzeba mowc, jestem hejtownikiem, bo chce dozoru, kontroli i patrzenia na rece antyhejtownikom.Źródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: zbychTreść komentarza: Wolę Witczaka od macierewicza. A o Witko świadczy Arena Lodowa (sprawdz dlaczego powstała) i kolejny "genialny" dla dobra mieszkańców pomysł z filharmoniąŹródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama