To opowieść, która pachnie parą z żelazka, pyłem z magazynu rekwizytów i rzymskim światłem lat 70. Dwie siostry, Alberta i Gabriella Canova, prowadzą pracownię kostiumów filmowych, a wraz z zespołem kobiet zszywają stroje i własne losy. Film – rozpięty między przeszłością a teraźniejszością – celebruje kobiecą wspólnotę, rzemiosło i sztukę patrzenia na świat „od zaplecza”.
Obsada skrzy się jak witryna jubilera: Luisa Ranieri i Jasmine Trinca prowadzą ten pochód bohaterek, obok nich pojawiają się Stefano Accorsi, Luca Barbarossa, Nicole Grimaudo, Milena Vukotic, Lunetta Savino, Vanessa Scalera, Carla Signoris, Kasia Smutniak, a nawet sam reżyser w autoironicznym epizodzie. To film zespołowy w starym, pięknym stylu – z precyzją kostiumów i miękką kamerą Gian Filippa Corticellego, która zamiast krzyczeć, dotyka.
O „Diamentach” dyskutują zarówno krytycy, jak i publiczność – i to słychać także po seansie Konesera. Włoskie recenzje wahają się od zachwytu po chłodną rezerwę. Movieplayer pisał o „melò pełnym muzyki, kolorów i łez” i choć zwracał uwagę na nadmiar emocji, podkreślał świetne role kobiet, z „zaskakującą” Marą Venier na czele. „Sentieri Selvaggi” widzi w filmie „szeptany sentyment” i „delikatność” – Özpetek „nie robi Özpetka”, oddając całe pole aktorkom. Inni idą dalej: Quinlan nazywa to „najambitniejszym dziełem reżysera od lat”, podczas gdy „Spietati” kręci nosem na powtarzalność autora. Ten rozstrzał jest cenny: pokazuje, że „Diamenty” nie są obojętne – budzą spory i emocje, a o to przecież chodzi w kinie.
Widzowie też zostawiają ślad: na IMDb film ma solidne 6,8/10 (ponad tysiąc siedemset ocen), a na włoskich portalach opisuje się go jako „kasowy hit” na rodzimym rynku. Ten duet – stabilna sympatia publiczności i żywa polemika krytyków – dobrze oddaje naturę seansu Konesera: jest miejsce i na estetyczną rozkosz, i na dyskusję po napisach.
Nagrody? To nie tylko film o diamentach, ale i z diamentami na półce. „Diamenty” zdobyły David dello Spettatore na tegorocznych Davidach di Donatello (nagroda publiczności za największą frekwencję), a przy Nastri d’Argento 2025 tytuł „Filmu Roku” – z wyjątkowym, zbiorowym wyróżnieniem dla całej żeńskiej obsady. W erze, w której mówi się o „niewidzialnej pracy”, to symboliczny ukłon dla kobiet, które na ekranie i poza nim podtrzymują kino.
Warto też wsłuchać się w muzykę. Ścieżkę dźwiękową skomponowali Giuliano Taviani i Carmelo Travia, a w napisach końcowych wybrzmiewa piosenka „Diamanti” – powrót współpracy Giorgii z Özpetkiem po „Gocce di memoria”. W soundtracku połyskuje również „L’amore vero” Miny, które nadaje opowieści klasycznego, lekko nostalgicznego pulsu. Ten miks – nowej ballady i ikonicznego głosu – rymuje się z filmem: między świeżością a pamięcią.
Polski kontekst jest równie istotny: rodzima premiera kinowa przypadła na 22 sierpnia, w dystrybucji Best Film, dlatego wrześniowy pokaz w Heliosie w ramach Kina Konesera był idealnym pretekstem, by zobaczyć tytuł w dobrym towarzystwie – tam, gdzie po filmie liczy się jeszcze rozmowa, nie tylko popcorn. Filmweb podaje też globalny box office rzędu 19 mln dolarów, co w przypadku włoskiego melodramatu bez superbohaterów brzmi jak mały triumf. Filmweb
„Diamenty” najlepiej smakują jako seans zbiorowy. Kiedy sala cichnie, słychać szelest materiałów, a kamera wślizguje się między krawieckie stoły, zaczyna się coś więcej niż historia o kostiumach. Özpetek celebruje pracę rąk i emocje, które zwykle spadają ze sceny na podłogę i znikają pod trenem – tutaj zostają z nami. To film o tym, że czasem najcenniejsze klejnoty rodzą się z igły, cierpliwości i porozumienia. A Kino Konesera robi dokładnie to, co obiecuje: daje nam przestrzeń, by po seansie powoli rozwiązać supeł w gardle i zamienić go w rozmowę – o pamięci, o siostrzeństwie i o tym, dlaczego w kinie to, co „za kulisami”, bywa najprawdziwsze.























































Napisz komentarz
Komentarze