Wspólnie liczyliśmy na rzeczywistą zmianę w funkcjonowaniu miasta, w którym od ponad dekady władzę sprawuje środowisko polityczne zbudowane wokół prezydenta Marcina Witko. Zmiana ta – naszym zdaniem – była i jest konieczna nie tylko ze względu na potrzebę odpartyjnienia struktur miejskich, w tym spółek komunalnych, lecz także dla przywrócenia pełnej przejrzystości i standardów demokratycznych w zarządzaniu Tomaszowem.
– czytamy na samym początku oświadczenia. Aż chce się zapytać: „Naprawdę?” Przecież pod tym oświadczeniem podpisują się działacze różnych partii, często mających korzenie bezpośrednio w PZPR. Platforma Obywatelska już w Tomaszowie rządziła – zarówno w mieście, jak i w powiecie. Podobnie jak jej obecni radni, wcześniej reprezentujący SLD. Mieli okazję tworzyć pełną przejrzystość samorządową. Czemu tego nie robili? No właśnie. Obecnie od dwóch lat trwa atak na wszystkie instytucje będące we władaniu władz krajowych i samorządu województwa łódzkiego. Radny Jodłowski został dyrektorem łódzkiego oddziału KRUS, a Marek Krawczyk – tomaszowskiej placówki tej samej instytucji. Nikt nawet nie pomyślał o konkursach. Że ktoś nie ma pojęcia o ubezpieczeniach rolników? No i co z tego? Czy o takich standardach mowa w oświadczeniu?
„Udało nam się przełamać ponad dziesięcioletni monopol jednej opcji politycznej – zarówno dzięki determinacji środowisk demokratycznych w Tomaszowie, jak i efektowi szerszej zmiany politycznej w kraju po objęciu władzy przez rząd Donalda Tuska. Po raz pierwszy od lat Koalicja Obywatelska mogła uzyskać realny wpływ na politykę miejską, mając większość w Radzie Miejskiej.”
– napisano dalej. Czy ktoś z czytelników to zrozumiał? Rzeczywiście, ogarnięcie tego nie jest proste. Spróbujmy więc to wyjaśnić. W jaki sposób Koalicja Obywatelska, mając dziewięciu radnych, mogła mieć większość w Radzie Miejskiej? Nawet jeśli doliczyć do tego dwóch „spadochroniarzy”, państwa Kucharskich, to nadal brakuje głosów do stabilnej większości. Chyba że ktoś doliczy Kazimierza Barana – ale trudno przypuszczać, by chciał być narzędziem w rękach Adriana Witczaka. Faktycznie jednak taka większość bywała osiągana, tyle że zbudowana na porozumieniu Węgrzynowski–Witczak, co widać było w głosowaniach w Radzie Miejskiej. Wojna KO–PiS robiona pod publiczkę, a radni Węgrzynowskiego w Radzie Powiatu twierdzą, że dostali zakaz atakowania Witczaka w internecie.
Z jednym jednak należy się zgodzić: Koalicja Obywatelska mogła uzyskać realny wpływ na to, co dzieje się w mieście. W jaki sposób? Poprzez dialog i tworzenie wspólnych koncepcji rozwoju, czyniących Tomaszów bardziej przyjaznym mieszkańcom. Zamiast tego postawiono na konfrontację. Jej celem nie jest dobro miasta, lecz wzmacnianie pozycji jednego człowieka. Tymczasem współpraca jest możliwa – i tylko w ostatnim roku, dzięki wsparciu Dariusza Klimczaka z PSL oraz Joanny Skrzydlewskiej z PO, trafi do Tomaszowa ponad 100 milionów złotych.
Z drugiej strony w powiecie, gdzie KO nieformalnie wspiera starostę, pieniędzy tej skali nie widać. Na otarcie łez otrzymaliśmy niewielkie środki na drogi – i to dzięki wstawiennictwu tego samego PSL-owskiego ministra. Gdzie ci działacze? Gdzie ten realny wpływ po dojściu do władzy Donalda Tuska? No tak, wpływ był… w prokuraturze Adama Bodnara.
„Niestety, już trzy radne opuściły klub Koalicji Obywatelskiej, co spowodowało utratę demokratycznej większości w radzie. Sądzimy, że to nie przypadek. Obawiamy się, że może to być tworzenie nowej siły politycznej w mieście, która nie uzyskała demokratycznego mandatu w wyborach.”
– ten fragment to prawdziwa gimnastyka słowotwórcza. Kto to wymyślił? Może ChatGPT? Owszem, z tego narzędzia korzystam, ale niekoniecznie pisząc felietony. Czy autor rozumie, czym jest demokracja i samorząd? Partyjniacka patologia trwa u nas od lat. „Nowa siła w mieście, która nie uzyskała demokratycznego mandatu” – ktoś to rozumie? Trzy radne odeszły, ponieważ nie zgadzały się z autokratycznym stylem zarządzania w Platformie Obywatelskiej. Nie zrobiły tego nagle i niespodziewanie, lecz po wielu sporach i dyskusjach, podczas których bywały obrażane. Czy „demokratyczny mandat” oznacza brak możliwości wyrażania własnych opinii? Czy to przymus szkodliwych działań w imię partyjnej dyscypliny, zarządzanej przez osoby nieponoszące za nią osobistej odpowiedzialności?
„Radna Barbara Klatka została z naszej rekomendacji wybrana na funkcję Przewodniczącej Rady Miejskiej – z pełnym poparciem Klubu Koalicji Obywatelskiej. Liczyliśmy, że w tej roli stanie się liderką zmian i orędowniczką jawności, niezależności samorządu oraz politycznej jedności wewnątrz klubu, którego była członkinią.”
– ten fragment również wymaga komentarza. Najważniejsze jest to, że Barbara Klatka to osoba z największym doświadczeniem samorządowym: jedna kadencja w radzie gminy Inowłódz, dwie w Radzie Powiatu i tyle samo w samorządzie miejskim. Jak wspomniałem, dwukrotnie startowała w wyborach na prezydenta miasta. Kogo więc radni KO mogli zgłosić jako kandydatkę na przewodniczącą Rady? Pawła Jabłońskiego? Wolne żarty – już funkcja milczącego wiceprzewodniczącego znacząco go przerasta. Obecna przewodnicząca była jedynym wyborem mającym jakikolwiek sens. I powiedzmy to wprost: to ona była twarzą PO, a nie odwrotnie. Intencje wyjaśnia kolejny fragment:
„Niestety, z przykrością stwierdzamy, że w kluczowym momencie tej kadencji radna Klatka nie tylko dystansowała się od działań Klubu, ale również wsparła politycznie prezydenta Tomaszowa, głosując za udzieleniem wotum zaufania wbrew decyzji Klubu. Decyzja ta nie była nikomu narzucona, a została przedyskutowana przez radnych, co było niespodziewanym ciosem nie tylko dla nas, ale przede wszystkim dla naszych wyborczyń i wyborców.”
Przede wszystkim uderza brak logiki. Skoro decyzja nie była narzucona, to dlaczego skierowano wniosek do sądu koleżeńskiego Platformy Obywatelskiej? Oświadczenie mówi, że doszło do zawieszenia radnej Klatki w prawach członkini Platformy Obywatelskiej decyzją władz krajowych. To sugeruje, że mityczne warszawskie przywództwo postanowiło samodzielnie o działaniach wymierzonych w swoją wieloletnią członkinię. Kto w to wierzy?
Kluczem miało być nieudzielenie wotum zaufania. Zaplanowano, że Platforma Obywatelska doprowadzi w Tomaszowie do referendum w sprawie odwołania prezydenta – zaledwie rok po tym, jak uzyskał on demokratyczny mandat od mieszkańców. Znowu: ludzie powołujący się na demokrację traktują ją tak, jak ją rozumieją. Podwójne standardy widać gołym okiem.
Znów chodziło o zrobienie zamieszania. Koalicja Obywatelska, nie mogąc pogodzić się z przegraną, próbuje wprowadzać zamęt. Po to były zawiadomienia do prokuratury – miały przedstawić Marcina Witko w negatywnym świetle. Kampania referendalna trwałaby miesiącami; pewnie by nie wyszła, ale nawet gdyby, to znów kolejne wybory i kolejna kampania. Dla miasta to prawie rok zmarnowany.
A dalej jest równie ciekawie, bo przecież „ciosem dla wyborców” było głosowanie radnej. Naprawdę ktoś głosował na Barbarę Klatkę po to, by toczyła boje z Witko? Dziwny ten elektorat.
„W dniu, w którym miał odbyć się sąd koleżeński w sprawie zachowania pani radnej, ta zdecydowała się na rezygnację z członkostwa w partii, przy tym nie rezygnując z mandatu radnej.”
Dlaczego miałaby z niego rezygnować? Czy ktoś nawoływał wcześniej do złożenia mandatów przez państwa Kucharskich, kiedy wykonali kangurzy skok do Polski 2050? Kolejny przejaw szowinizmu? Zwracają na to uwagę (byli) członkowie PO, którzy razem z przewodniczącą zdecydowali się odejść.
„Nasza współpraca z przewodniczącą Barbarą Klatką w ostatnim czasie była wyjątkowo trudna. Regularnie podważała działania radnych Koalicji Obywatelskiej i naszych koalicjantów, kwestionowała działania radnych w pracach komisji, a w szczególności w kluczowej sprawie – próby obrony niezależności Komisji Rewizyjnej. Warto zaznaczyć, że to właśnie opozycja musi mieć realne narzędzia do kontroli władzy wykonawczej w mieście.”
Kolejny przykład hipokryzji autorów oświadczenia. Komisja Rewizyjna w jednostce samorządu terytorialnego to nie narzędzie walki politycznej, jak postrzegają to działacze KO, lecz poważny organ, który opiniuje m.in. wykonanie budżetu i sprawuje nadzór nad jednostkami (z wyłączeniem spółek prawa handlowego). Tym bardziej powinna być zrównoważona i obiektywna w ocenach. Tymczasem wyznacznikiem wyboru przewodniczącego gremium stała się nieskrywana niechęć do prezydenta. O obiektywizm trudno. Nic dziwnego, że Barbara Klatka kontestowała takie pomysły – tym bardziej że wcześniej sama bywała ofiarą nienawiści tych samych osób.
„Ponadto informujemy, że w związku z rezygnacją pani Barbary Klatki z członkostwa w klubie radnych Koalicji Obywatelskiej i faktycznym porzuceniem przez nią wspólnych wartości, wycofujemy wcześniej udzielone poparcie dla pełnienia funkcji przewodniczącej Rady Miejskiej Tomaszowa Mazowieckiego.”
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by złożyć wniosek o jej odwołanie. Zapewne w ślad za nim poszedłby kolejny – o odwołanie Michała Jodłowskiego, który poparcie KWW Marcina Witko również zdążył stracić. I zabawa zamiast pracy będzie toczyć się dalej. Tymczasem radni KO postanowili poprosić mieszkańców, by podpowiedzieli im, co zgłosić do budżetu miasta. Z czym więc właściwie szli do tych wyborów?























































Napisz komentarz
Komentarze