Kiedy na niebie ryczą śmigłowce kawalerii powietrznej, niewielu myśli o tym, kto policzył każdy litr paliwa, zapakował każdą skrzynkę amunicji i dopilnował, by żołnierze mieli gdzie spać, co jeść i czym walczyć. Święto 25. batalionu logistycznego Ziemi Tomaszowskiej – integralnej części 25. Brygady Kawalerii Powietrznej – jest rzadką okazją, by wyjść z cienia i głośno powiedzieć: „to dzięki nim wszystko działa”. Logistycy przypominają przy tym zdanie, które w wojsku brzmi jak prawo natury: „Logistyka nie jest wszystkim, lecz wszystko bez logistyki jest niczym”.
Dla 25. Brygady, specjalizującej się w działaniach aeromobilnych, to szczególnie prawdziwe. Operacje śmigłowcowe to tykający zegar – czas dolotu, okno zrzutu, okno ewakuacji, limit udźwigu. Każdy błąd w kalkulacji na ziemi mści się w powietrzu. Dlatego żołnierze 25. batalionu mają w DNA precyzję i przewidywanie. Gdy planują zabezpieczenie ćwiczeń, układają łańcuch dostaw jak choreografię: od magazynu po lądowisko, od cysterny po FARP, od pakowania ładunku po jego desant. To praca, której nie widać w kamerze, ale której brak widać natychmiast.
Święto jednostki to nie tylko apel i sztandar. To przede wszystkim przegląd kompetencji, które w ostatnich latach stały się tak samo „bojowe”, jak działania liniowe. Logistycy uczą się dziś szybciej niż kiedykolwiek: planowania w środowisku wielodomenowym, zarządzania zapasem w warunkach niepewności, pracy w mieszanych kolumnach z wojskami inżynieryjnymi i medycznymi. Wdrażają rozwiązania cyfrowe usprawniające ewidencję i śledzenie ładunków, uczą się pracy z danymi, by lepiej przewidywać zużycie i optymalizować trasy. A wszystko po to, by brygada mogła się przemieścić „jutro o świcie” – i być gotowa „dziś po południu”.
Tomaszów Mazowiecki żyje wojskiem, a wojsko – miastem. To relacja codzienna, nie od święta. Gdy trzeba, logistycy wspierają działania kryzysowe: przeprawy, ewakuacje, dostawy na terenach podtopień czy zrywów wiatru. Dla lokalnej społeczności mundur logistyka to nie tylko symbol skuteczności, ale też sąsiedzkiej gotowości. Stąd wyjątkowa, rodzinna atmosfera obchodów: widać rodziców z dziećmi, które dopytują o ciężarówki, palety i wciągarki, i widać weteranów, którzy przyglądają się nowemu sprzętowi z szacunkiem im tylko właściwym.
Nie ma dobrej logistyki bez ludzi. W 25. batalionie spotykają się charakter i rzemiosło: kierowcy, magazynierzy, zaopatrzeniowcy, planiści, technicy, kucharze polowi i zespoły zabezpieczenia medycznego. Każdy ma swoją „minutę na zegarze” i każdy wie, że ta minuta jest krytyczna. Żołnierze potrafią złożyć tymczasowe punkty tankowania dla statków powietrznych, poprowadzić konwój przez nieoczywiste trasy, a gdy trzeba – zorganizować marsz uzupełnień w nocy, w deszczu, po bezdrożach. To dyscyplina, która zaczyna się od prostej czynności: sprawdzenia listy. A kończy – powodzeniem całej operacji.
Święto jest też momentem podziękowania rodzinom. To one rozumieją, że czasem nie da się „przełożyć na jutro”, bo kolumna musi wyjść dziś. Że urlop bywa planem orientacyjnym, a telefon służbowy dzwoni równo o 3:00 w nocy. Dla dzieci, które dorastają w cieniu wojskowych ciężarówek, defilada jest lekcją dumy, a dla partnerów i partnerek – lekcją cierpliwości. Tego nie pokaże żaden regulamin, ale każdy żołnierz 25. batalionu powie: bez wsparcia bliskich nawet najlepszy plan może nie dojechać.
W armii, która stawia na mobilność i szybkość, logistyka staje się sztuką minimalizmu: zabrać tylko to, co potrzebne, ale wszystko, co niezbędne. To równanie bez jednego rozwiązania, bo teren, pogoda i przeciwnik zmieniają się szybciej niż mapy. Dlatego batalion ćwiczy wariantowość. Plan A ma Plan B, a Plan B – wersję „light” i „heavy”. Gdzie inni widzą chaos, logistycy widzą węzły do rozplątania: przepustowość mostów, punkty przeładunku, bufor paliwowy, okna dostaw. To jest ich pole walki. I to właśnie na nim brygada tak często wygrywa, zanim padnie pierwszy rozkaz „start”.
„Logistyka nie jest wszystkim, lecz wszystko bez logistyki jest niczym” – to zdanie wraca podczas uroczystości jak refren. W 25. Brygadzie ma wyjątkowy ciężar. Każdy sukces skoków spadochronowych, każdy pewny start śmigłowca, każdy sprawny wymarsz pododdziału ma swój początek w magazynie, warsztacie i w głowach ludzi, którzy przewidzieli pięć ruchów naprzód. Dziś to oni są na pierwszym planie – i słusznie. Bo jeśli 25. BKPow jest mieczem, 25. batalion logistyczny jest jego rękojeścią. Bez niej nie ma ciosu, nie ma precyzji, nie ma zwycięstwa.
Ziemia Tomaszowska ma powód do dumy. Święto #25blog to więcej niż wojskowy ceremoniał. To przypomnienie, że bezpieczeństwo i sprawność polskiego wojska rodzą się w codziennej, cichej pracy. A kiedy przyjdzie czas próby, właśnie ta cicha praca decyduje o wszystkim.












































































Napisz komentarz
Komentarze