To, co widzimy w filmie, dla moich klientek nie jest żadną metaforą. To jest wtorek” – mówi psycholożka pracująca w jednym z ośrodków wsparcia dla kobiet doświadczających przemocy. Odkłada długopis, poprawia okulary. „I właśnie dlatego 25 listopada przestaje być tylko datą w kalendarzu”.
Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy wobec Kobiet, ustanowiony rezolucją Zgromadzenia Ogólnego ONZ nr 54/134 z 1999 r., co roku przypomina, że przemoc wobec kobiet nie jest „problemem rodzinnym”, ale kwestią praw człowieka. To także początek światowej kampanii „16 dni przeciw przemocy ze względu na płeć”, trwającej do 10 grudnia – Międzynarodowego Dnia Praw Człowieka.
Z danych ONZ i WHO wynika, że około jedna na trzy kobiety na świecie doświadczyła w swoim życiu przemocy fizycznej lub seksualnej ze strony partnera bądź innej osoby. To nie jest margines – to skala zjawiska.
Polska w liczbach: Niebieskie Karty i wyroki
Jeśli sprowadzimy problem do samych statystyk, obraz wciąż jest brutalny.
Z danych Komendy Głównej Policji za 2023 r. wynika, że w procedurze przeciwdziałania przemocy domowej jako osoby pokrzywdzone odnotowano łącznie ponad 77,8 tys. osób, z czego około 74 proc. stanowiły kobiety, a wśród dorosłych ofiar odsetek ten sięgał aż 86 proc.
W tym samym roku policjanci i inne służby wypełnili ponad 62 tys. formularzy „Niebieska Karta – A”, wszczynając tym samym procedurę w sytuacjach podejrzenia przemocy domowej. Jak przypominają eksperci, formularz to często dopiero pierwszy krok – wiele kobiet decyduje się na niego po latach milczenia, a ogromny „ciemny rejestr” nadal pozostaje poza statystyką.
Jeszcze wyraźniej widać skalę zjawiska w danych Ministerstwa Sprawiedliwości, analizowanych m.in. przez portal „Niebieska Linia”. W 2023 r. za przestępstwo znęcania się nad osobą najbliższą lub pozostającą w stosunku zależności z art. 207 § 1 Kodeksu karnego prawomocnie skazano 9 288 osób, z czego ponad 95 proc. stanowili mężczyźni. Dodatkowo 932 osoby skazano na podstawie surowszego art. 207 § 1a k.k., dotyczącego m.in. znęcania połączonego ze szczególnym okrucieństwem
– Jeśli zestawimy liczbę skazań z liczbą wszczynanych procedur Niebieskiej Karty, widać wyraźnie, że tylko część spraw w ogóle trafia do sądu, a jeszcze mniejsza kończy się wyrokiem – komentuje prawniczka współpracująca z organizacjami pomocowymi. – To nie znaczy, że prawo nie działa. To znaczy, że system wciąż zbyt rzadko doprowadza ofiary bezpiecznie od pierwszego zgłoszenia do finału w sądzie.
Robi krótką pauzę. – I że ofiary wciąż mają bardzo dużo do stracenia, a sprawcy bardzo często niewiele.
„Dom dobry”: film, który nie pozwala odwrócić wzroku
Na takim tle wchodzi do kin „Dom dobry” Wojciecha Smarzowskiego – film, o którym mówi się, że jest jednym z jego najbardziej przejmujących obrazów. To historia kobiety uwięzionej w pozornie idealnym domu i „dobrym” małżeństwie, w którym piękne wnętrza maskują codzienny terror psychiczny. Krytycy zwracają uwagę, że reżyser pokazuje przede wszystkim przemoc niepozostawiającą siniaków: kontrolę, upokarzanie, izolowanie od bliskich, ekonomiczne uzależnienie.
Po jednym z pokazów prasowych, podczas dyskusji z publicznością, jedna z kobiet powiedziała: „To jest film o tym, jak z fajnego chłopaka robi się potwór, ale po milimetrze. Tak, że sama nie wiesz, kiedy przestałaś mieć prawo się odezwać”. Sala na moment milkła.
„Dom dobry” nie epatuje przemocą fizyczną – zamiast tego pokazuje, jak systematyczna przemoc psychiczna potrafi zburzyć poczucie własnej wartości ofiary, przekonać ją, że „przesadza”, „źle pamięta” albo „nic takiego się nie stało”. To textbookowy gaslighting, o którym od lat piszą psychologowie i organizacje kobiece.
– Ten film jest dla wielu kobiet jak lustro. One mówią: „To ja, tylko bez napisów końcowych” – opowiada terapeutka pracująca z ofiarami przemocy domowej. – I to jest zarówno siła, jak i ból tego obrazu. Z jednej strony wreszcie ktoś pokazuje, jak to wygląda naprawdę. Z drugiej – wciąż zbyt wiele bohaterek takich historii żyje obok nas, a my wolimy myśleć, że „w porządnych domach” takie rzeczy się nie zdarzają.
Prawo na papierze: Konwencja Stambulska, ustawy, kodeks karny
Polska jest dziś związana zarówno prawem krajowym, jak i międzynarodowym, które wprost nakazuje chronić kobiety przed przemocą.
Od 2015 r. obowiązuje w Polsce tzw. Konwencja Stambulska – Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, ogłoszona w Dzienniku Ustaw pod poz. 961. Dokument zobowiązuje państwa m.in. do zapobiegania przemocy, ochrony ofiar, skutecznego ścigania sprawców oraz prowadzenia polityk publicznych opartych na równości kobiet i mężczyzn.
Na poziomie krajowym podstawowym aktem jest ustawa z 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu przemocy domowej (do niedawna „w rodzinie”), wielokrotnie nowelizowana – ostatnie większe zmiany weszły w życie w 2023 r. To ona reguluje m.in. procedurę Niebieskiej Karty, obowiązki gmin w zakresie tworzenia programów pomocowych, zasady działania specjalistycznych ośrodków wsparcia.
Kodeks karny z kolei w art. 207 przewiduje karę za znęcanie się fizyczne lub psychiczne nad osobą najbliższą (np. małżonką) albo inną osobą pozostającą w stałym stosunku zależności. W podstawowym typie czynu grozi za to do 5 lat więzienia, a w wypadkach kwalifikowanych – nawet do 8 lub 10 lat.
Do tego dochodzą zmiany z ostatnich lat – w tym uprawnienie policji i Żandarmerii Wojskowej do natychmiastowego nakazania sprawcy przemocy domowej opuszczenia mieszkania i zakazu zbliżania się do niego, bez oczekiwania na decyzję sądu.
– Na papierze mamy naprawdę niezłe rozwiązania, częściowo wymuszone właśnie przez Konwencję Stambulską – ocenia prawniczka. – Problem zaczyna się przy praktyce: od sposobu przyjmowania zawiadomień na komisariatach, przez czas reakcji sądów, po dostępność bezpłatnej pomocy prawnej i psychologicznej, zwłaszcza poza dużymi miastami.
Między wstydem a odpowiedzialnością
W raportach organizacji pozarządowych wciąż powtarza się to samo: kobiety latami nie zgłaszają przemocy, bo się wstydzą, boją się ekonomicznych konsekwencji, reakcji otoczenia, ale też… niewiary instytucji. Smarzowski w „Domu dobrym” pokazuje ten moment bezradności bardzo precyzyjnie: bohaterka stoi na klatce schodowej, trzyma klamkę, przez chwilę wygląda tak, jakby miała zapukać do sąsiadki. Nie puka.
– W polskiej kulturze cały czas mocne jest przekonanie, że „brudy pierze się w domu”. I że dobra żona powinna „dać radę”, „nie wyolbrzymiać” – mówi socjolożka zajmująca się przemocą ze względu na płeć. – Tymczasem art. 2 Konwencji Stambulskiej mówi jasno: przemoc domowa jest naruszeniem praw człowieka, a państwo ma obowiązek reagować, nawet jeśli dzieje się „za zamkniętymi drzwiami”.
Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy wobec Kobiet to więc nie tylko okazja do kolejnych kampanii informacyjnych czy pomarańczowych iluminacji budynków. To przede wszystkim dzień, w którym warto zadać sobie kilka bardzo niewygodnych pytań. Czy wierzymy kobietom, kiedy mówią, że boją się wrócić do domu? Czy reagujemy, gdy słyszymy za ścianą krzyk, płacz, wyzwiska? Czy znamy obowiązujące procedury – choćby to, że w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia można wezwać policję, dzwoniąc pod 112, a ofiary mogą liczyć na wsparcie w ośrodkach pomocy społecznej, specjalistycznych ośrodkach wsparcia czy organizacjach pozarządowych?
– Przemoc wobec kobiet nie skończy się od jednego filmu, jednej kampanii czy jednej ustawy – podsumowuje psycholożka. – Ale każdy z tych elementów, od „Domu dobrego” po Niebieską Kartę, przesuwa granicę akceptowalności. Coraz trudniej powiedzieć „nie wiedziałam”, „nie wiedziałem”.
Milknie, po chwili dodaje już ciszej: – I właśnie o to w ten dzień chodzi. Żebyśmy przestali udawać, że tego nie widzimy.























































Napisz komentarz
Komentarze