Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 20 maja 2024 14:36
Reklama
Reklama

Subiektywna historia rock'n'rolla w Tomaszowie Mazowieckim cz. 6 - Wojtek „Szymon” Szymański

Kolejny odcinek "Subiektywnej historii rock'n'roll'a w Tomaszowie Mazowieckim" Antoniego Malewskiego. Tym razem opowieść o Wojciechu Szymańskim, kamienicy rodziny Bartke i atmosferze, jaką można było poczuć w naszym mieście ponad pół wieku temu.

 

Cała dotychczasowa, moja wiedza o rock’n’rollu, osłuchanie, mówiąc kolokwialnie, była jak maleńki pryszcz na moim ciele, i pozostałby tej wielkości, gdybym nie poznał o trzy lata ode mnie  starszego, wtedy mocno zaprawionego w rock’rollu, Wojtka Szymańskiego. Obecnie, od ponad trzydziestu lat mieszkańca Nowego Jorku. Przez przyjaciół, bliskich i znajomych został nazwany Szymonem i takim pseudonimem będę na łamach mojej Historii operował. Wojtek był przystojnym, wysokim, bardzo wysportowanym chłopakiem, gdy go poznałem uprawiał kolarstwo w KS „Pilca”, wcześniej grywał w piłkę ręczną. Dzisiaj, kiedy przyszedł czas na retrospektywną analizę swojego życie, rozliczam się wewnętrznie z sytuacjami, miejscami, rock’n’rollowymi wydarzeniami z przeszłości, mogę odpowiedzialnie powiedzieć, że Bóg  zesłał, nie tylko mnie ale i mojemu miastu, Wojtka Szymona. To on mając potężna bazę płytową, jak na czasy totalnej walki z tym muzycznym stylem, stał się dla młodych fanów, miłośników tej muzyki znaczącą, powiedziałbym nawet historyczną, postacią w mieście.

 

Wojtek "Szymon "mieszkał z wychowującą go blisko osiemdziesięcioletnią babcią, w centrum miasta przy Placu Kościuszki 17 (dom rodziny Bartke osadników niemieckich, którzy w XIX wieku przybyli do Polski, by tworzyć podwaliny przemysłu włókienniczego między innymi w naszym mieście), dzisiaj dom styczny z budynkiem byłego Sądu (kaminica rodziny Knothe - Centrum Wolontariatu), w którym mieści się sklep z materiałami papierniczymi, Jarkpol.

 

Mama Wojtka wywodziła się z wielkiego, rodzinnego klanu (Knothe, Patzer, Hancke, Bartke) osadników przybyłych z Niemiec (ojciec Szymona był Tomaszowianinem). Rodzice byli z sobą rozwiedzeni, mieszkali w innych miejscowościach, stąd opieka i wychowanie chłopaka spadło na babcię, panią Sophię Patzer. Rozwód rodziców, jeśli tak się mogę wyrazić, dla dorastającego Wojtka był ekonomicznie wygodny. Wikt i opierunek zagwarantowany miał u babci. Kieszonkowe jakie wpływały do jego skarbonki, od obojga rodziców, było wystarczająco duże o czym mogły świadczyć jego modne i częste zmiany w ubieraniu się (zawsze był najmodniejszym i najlepiej ubranym chłopakiem w Tomaszowie, miał pierwszy w mieście jeansy Levis Strauss), a co najważniejsze dla nas, rockmanów, to … większość "many" przeznaczał na rock’n’rollowe płyty.

 

Muzyczny, domowy arsenał Szymona był jak na warunki mieszkańca środkowej Polski, wystarczająco bogaty, z tendencją wzrostową, bo Wojtka było zawsze stać na zakup wychodzących na Zachodzie płytowych nowości, bez względu na ceny, które ze zrozumiałych względów, były bardzo wysokie. Longplay będący na topie kosztował np. Blue Hawaii Elvisa Presleya, 500/700 złotych (oczywiście czarnorynkowo), a zarobki młodego stażysty wynosiły 800, nie przekraczając 1000 złotych. Wojtek nie palił papierosów, nie nadużywał alkoholu czy innych używek, więc oszczędzając kieszonkowe, mógł sobie pozwolić na realizowanie swoich zamiłowań. Jego największa pasją, bardzo sprawnego fizycznie młodzieńca, jak wcześniej wspomniałem, był zawsze sport (kolarstwo szosowe i piłka ręczna) oraz rock’n’roll.   

 

Jak poznałem Wojtka Szymona? Wakacje w 1960 roku były dla mnie bardzo ważne, na dziedzińcu mojej posesji (Warszawska 101) często po treningach czy wyścigach, zjawiała się grupa kolarzy, w której byli moi koledzy z podwórka, bracia Piotrek i Dzidek Migała, nieżyjący Mirek Górecki, Wojtek Pecyna (były, nieżyjący milicjant ze Spały), Grzesiek Kaczmarek, Zbyszek Hajduk, Heniek Rode (zmarł 2012) i jego kolega z klasy maturalnej w I LO, Wojtek Szymański. Ponieważ na naszym podwórku znajdowało się kowadło, imadło ślusarskie, różne zestawy kluczy, śrubokrętów i młotków stąd nasi kolarze po każdej, rowerowej wyprawie przyjeżdżali tu, by zrobić przegląd swoich maszyn, usunąć powstałe usterki, regulować przerzutki, naciągać szprychy, regulować wysokość siodła, kierownika czyli przygotować rower do następnej eskapady.

 

 

 

 

Najlepszym bezwzględnie kolarzem z tej grupy, był Szymon. Miałem okazję kilkakrotnie uczestniczyć w takich wyścigach. Podzielę się wiedzą z jednego z nich, który toczył się  wokół małych miejscowości Piotrkowa Trybunalskiego i Bełchatowa, z metą na ulicy w centrum  Piotrkowa. Na trasie wyścigu przemieszczałem się wraz z jadącymi w peletonie kolarzami, wozem technicznym. Był to skrzyniowy Star. Obserwując ich zmagania, na kilka kilometrów przed metą (3/4 km), jadący peleton był rozczłonkowany. Siedmioosobowa grupa prowadząca w wyścigu miała kilkaset metrów przewagi nad drugą, kilkunastoosobową grupą kolarzy w której znajdował się Szymon.

 

Ustawiliśmy się na linii mety, pod dość stromą górką przy byłej kawiarni Mozaika na dawnej ulicy Bolesława Bieruta, vis a vis kościoła. Kiedy ukazała się siedmioosobowa, prowadząca grupa kolarzy miała przewagę około 100 metrów nad goniącym ich, samotnym kolarzem. Do mety zostało około 300 metrów pod stromą górę. Samotny, goniący kolarz w oczach dochodził prowadzącą czołówkę, kolejno ich wymijał. Kiedy znaleźli się na linii mety, goniący samotnik znalazł się tuż, tuż kilka metrów, nie więcej jak 2/3 metry na miejscu trzecim, za zwycięzcą. Tym samotnym, goniącym kolarzem okazał się Wojtek Szymon. Brakowało z 10/15 metrów by wygrał ten wyścig.

 

W kompleksie mojej posesji znajdującej się w narożniku ulic Warszawska/Zawadzka mieściły się cztery domy (dzisiaj nie istnieją), których mieszkańcy korzystali ze studni z wodą pitną, mieszczącą się na wspólnym  podwórku. Dzieci czy młodzież z tych domów, w widłach w/w ulic, miały tu swoją bazę na różne zabawy (w chowanego, berka, w klasy czy w popularną wśród chłopców - klipę), gry w piłkę (dwa ognie, w ręczną, siatkówkę czy w nożną). Pewnego lipcowego dnia kiedy chłopcy przeglądali swoje maszyny, po wodę do studni udała się nasza sąsiadka, moja rówieśniczka, piękna Aleksandra Ola Herman.

 

Gdy ujrzał ją Szymon i spojrzał się na nią, nagle, coś między nimi zaiskrzyło, jak to się mówi, - zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Wojtek Szymon szybko podbiegł do studni, wyręczając Olę, napełnił wiadro wodą i udał się z nim, obok idącej Oli, na drugą stronę ulicy, na Zawadzką 2/4, gdzie dziewczyna mieszkała. Od tego momentu Wojtek bardzo często przyjeżdżał na nasze podwórze, nie zawsze były to wizyty związane z przeglądem roweru a raczej za sprawą co raz mocniej bijącego serca. Oleńka, mimo swojej urody, była dość skomplikowaną i dziwną dziewczyną. W relacjach, chłopak dziewczyna, była dziką,  jak to by się dzisiaj powiedziało. Wychowywana na sposób tradycyjny, trzymana przez rodziców krótko, w wielkiej dyscyplinie, dlatego Szymon często przeżywał ciężkie katusze. 

 

Dla mnie był to bardzo ważny moment w ich życiu. Nigdy do naszego spotkania nie doszło by, gdyby Wojtek Szymon zdał maturę. Na szczęście tak się nie stało. Można gdybać jak potoczyłoby się moje życie, gdyby Wojtkowi za pierwszym razem udało i dostałby się na studia? Ktoś nad tym jednak czuwał. Jako ekstern maturę ukończył w następnym, 1961 roku. Choć była między nami różnica trzech lat (ja miałem 15 on 18), była to wówczas przepaść wiekowa, jednak Wojtek pierwszy zbliżył się do mnie. Posłużyłem mu jako forpoczta w relacjach z Olą. Umawiałem ich na randki, informacje przekazywałem metodą ustną, działającą w obie strony. W nagrodę za tę współpracę, Wojtek zaprosił mnie do swojego mieszkania, do domu przy Placu Kościuszki 17, mówiąc, - Tolek chciałem zaprosić Cię na rock’n’rollową ucztę do mojego domu. Zapewne nie będziesz żałował tego, że dotarłeś do mnie. Przekonasz się o tym sam. Nie odmówiłem, miałem już świadomość, że niebawem znajdę się w mecce nie tylko tomaszowskiego ale myślę, że polskiego rock’n’rolla. Jednego nie przewidzieliśmy wówczas, i on i ja, że nasza przyjaźń będzie trwać do dzisiaj, choć przez wody Oceanu Atlantyckiego dzieli nas tysiące mil.

 

Od redakcji

 

Publikowane przez nas od jakiegoś czasu wspomnienia pana Antoniego Malewskiego to nie tylko jego subiektywne odczuwanie muzyki, która swoją popularność zaczęła zyskiwać prawie 60 lat temu ale także (a może przede wszystkim) prezentacja Tomaszowa Mazowieckiego, jakiego większość z nas nie pamięta i jakiego nie zna. To prawdziwa podróż muzycznym wehikułem czasu.  Być może ktoś z Państwa chciałby podzielić się z nami podobnymi wspomnieniami, z przyjemnością pokażemy w ten sposób inne oblicze Tomaszowa, miasta, które niegdyś tętniło życiem.

 


Subiektywna historia rock'n'rolla w Tomaszowie Mazowieckim cz. 6 - Wojtek „Szymon” Szymański

Subiektywna historia rock'n'rolla w Tomaszowie Mazowieckim cz. 6 - Wojtek „Szymon” Szymański


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Antek Malewski 19.01.2013 14:45
Na tych załączonych FOTO, jest Wojtek "Szymon" jako General Diector hiszpańskiej firmy lotniczej AIREURO, której stanowisko to piastował do 11 września 2001 roku to jest do zamachu na WTC. Na trzecim FOTO jako długowłosy "Szymon" jest ze swoim kuzynem z Warszawy na tle PUB-u w Londynie, na początku lat 70-tych tu pracował, przed wyjazdem do Nowego Jorku.

Urodzony w Tomaszowie Mazowieckim 05.01.2013 15:36
Tak jest: to był (jest) Wojtek. Tolek, dzięki.

ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Polecane
Przy dworcu kolejowym w Tomaszowie Mazowieckim powstanie nowy parkingPremier: plan budowy żelaznej kopuły nad Polską i Europą posunął się o krok do przoduSzkolenie z Czarnej Taktyki w 9 Łódzkiej Brygadzie Obrony TerytorialnejArbuzy ekologiczneUOKiK: klienci Biedronki, którzy wzięli udział w promocji „Magia Rabatów”, mogą otrzymać 150 złNFOŚiGW: start programu dopłat do przydomowych wiatraków planowany na 2.-3. kwartał 2024 r.Ekstraklasa piłkarska - Widzew - Lech 1:1Lechia zwycięska na wyjeździeZmarł ks. prałat Edward WieczorekLewica ogłosiła program do PE: prawa pracownicze, Karta Praw Kobiet, Europejski Fundusz MieszkaniowySondaż: 64,3 proc. badanych za budową umocnień na granicy z Rosją i Białorusią, 16,5 proc. przeciwOgórek trzecim wiceprzewodniczącym
Reklama
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 23°CMiasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1012 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama