Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 08:48
Reklama
Reklama

Laos (Pakxe) - Głębokie zanurzenie

Przez pierwsze 1.5 dnia w nowym kraju, którego nazwa nic mi wcześniej nie mówiła, skonfrontowałem się z podanym mi na tacy stereotypem, próbowałem samodzielnie znaleźć jakieś podobieństwa do miejsc, które znam, zrobiłem wstępne zakupy i poznałem rąbek systemu..... opieki zdrowotnej.


Zaraz po przyjeździe na miejsce, przeszedłem rynek i stoiska z motocyklami używanymi. Tak jak się spodziewałem - nic nie znalazłem. Byłem jednak w mieście, w którym, jak mi się wydawało, nie ma nic ciekawego - poza tym, że jest miastem w Laosie. Chciałem, co prawda w Pakxe spędzić noc, ale większą motywację miałem do wzięcia nóg za pas i zobaczenia okolic.

 

Nie zdejmując plecaka z ramion, zamiast szukać noclegu, zacząłem porównywać ceny motocykli na wynajem. Na pierwszy rzut poszło biuro turystyczne z rządkiem ponumerowanych skuterków na podjeździe. Pani w środku pokręciła coś nosem, że za miasto to się one nie nadają i, że z ceny 7 dolarów ciężko mi będzie zejść.

 

Zanim skończyliśmy rozmowę, z góry zeszło dwóch Anglików. Jeden z nich opowiedział mi trochę o układzie ulic w Pakxe i czego gdzie szukać. Przy okazji powiedział, że znalazłem się nie tylko w agencji oferującej wycieczki i skuterki do pyrkania sobie po małej mieścinie, ale i w nowootwartym pensjonacie, w którym pokój kosztuje..... tyle ile kosztuje. Bo chociaż w katalogu, podana była cena 50.000 kipów za noc (6,25 dolara), uśmiechnięty właściciel rzucił 30.000 (3,75 dolara), na co ja odpowiedziałem "20?". Zaakceptował bez żadnego targowania. Wyglądało to trochę jak licytacja w dół. Zresztą, biorąc pod uwagę wifi i klimatyzację w pokoju, zapłaciłbym nawet i te 30. Tak jakoś mi się, po prostu, to 20 wymsknęło.

 

O Pakxe wiedziałem tyle, że jest po prostu miastem. O dziwo, jednym z największych w Laosie. Bardziej ciągnęły mnie okolice.

 

Pierwszy dzień w Laosie, okazał się być podwójnie komiczny. Kiedy właściciel pokazał mi pokój, okazało się, że "jedynka" nie jest skończona. To była odseparowana szybami część dużego przedpokoju. Niby wszystko było wporządku - nawet okno wychodzące na zewnątrz było we właściwym miejscu. Brakowało tylko jakichś..... zasłonek. Z drugiej strony, mogliby to tak zostawić i "single room" przemianować w katalogu na "peep-show room". Poprosiłem o inne miejsce. Bez problemu zostałem ulokowany w pokoju 3-osobowym.

 

Wyszedłem na zewnątrz, rozejrzeć się za jakąś kawą. Nie zdążyłem dojść do rogu ulicy jak spotkałem dwóch innych Anglików taszczących wielkie walizy, którzy zapytali się mnie o jakiś hotel. Niby byliśmy na ulicy hotelowej, ale poleciłem im mój Sout Chai i powiedziałem, że mogą się zatrzymać w moim pokoju. W ten sposób, dostałem za swoje. Panowie postanowili sobie zrobić imprezę do białego rana. Nie chciało im się szukać przy tym innego lokalu. Zamiast tego, musiałem zasypiać w towarzystwie dwóch pijanych jegomości o nieznanej mi orientacji seksuologicznej skaczących po łóżkach, próbujących znaleźć alternatywne drogi dostania się na dach i wydobywających opary marijuany ze swoich jam ustnych.

 

Przed przekroczeniem granicy Laos kojarzył mi się z.... pół godziny bym się zastanawiał i nie mógłbym dać żadnej odpowiedzi. Jeden z niewielu stereotypów podała mi Basia z Siem Reap: "Super natura i Anglicy robiący, najprościej mówiąc, siarę". Nie chciałbym generalizować, ale już pierwszego dnia wydało mi się, że Basia miała rację.

 

Z pensjonatu, wyprowadziłem się rano. Ze względu na niezbyt dobrze przespaną noc, poszedłem poprosić mnichów o nocleg w jednej ze świątyń. Najzwyczajniej w świecie, szukając śniadania, wszedłem na teren pierwszej pagody, na którą się natknąłem i dosiadłem się do ubranych w szafranowe szaty chłopaków siedzących przy stoliku. Po krótkiej rozmowie, zapytali się gdzie śpię i czy nie chcę się zatrzymać u nich. Nie miałem najmniejszej ochoty odmawiać. Zrzuciłem plecak i postanowiłem rozejrzeć się po mieście.

 

Mimo, że udało mi się znaleźć pensjonat ze świetnymi warunkami i za przyzwoitą cenę, znów poprosiłem mnichów o nocleg.

 

Jakoś tak, przechadzając się ulicami małego, stutysięcznego miasta, które o dziwo jest stolicą prowincji Champasack i jednym z największych skupisk ludności w Laosie, miałem wrażenie wyobcowania. Chyba, próbując zasnąć podczas imprezy, paliłem, nie zaciągając się :-). Wszystko wydawało mi się jakieś takie znajome.

 

Chodząc po ulicach miasta, miałem wrażenie, że już to gdzieś widziałem.

 

Mój tok myślenia wyglądał mniej więcej tak:  Jak Polska w maju? Ale tak ze 20 lat temu. A może to gdzieś na wschodzie Europy już widziałem? Ten celnik po rosyjsku mówił..... No i ten beton i socjalistyczne budynki w centrum..... jakaś była republika radziecka? Nie no, Związek Radziecki w Azji Południowo-Wschodniej? Toż to kolonia francuska była.... tylko te skośne daszki....

 

Ale tuk-tuki w sumie jakoś tak jak w Indiach wyglądają.... a ludzie jakoś tak po chińsku.... W sumie, to Indochiny są. Chociaż zaraz.... ludzie.... Szwajcaria? No jak żesz nie? Szwajcaria. I te skośne daszki pasują i ten spokój i ta zieleń! Jestem w azjatyckiej Szwajcarii.

 

Ludzie, których spotkałem, wydali mi się sympatyczni, ale bardzo zdystansowani.

 

Ludzie, których udało mi się spotkać byli zaciekawieni, ale bardzo zdystansowani. Mili i otwarci, ale to do mnie należało nawiązanie pierwszego kontaktu. Uliczni sprzedawcy nie podchodzili do mnie by sprzedać mi swój towar. Nikt z taksówkarzy z tuktuków, nie zapytał się ani razu czy nie potrzebuję jego usługi. Nawet fryzjer, widząc to co mam na głowie mnie olał. Do tego, zauważyłem, że na ulicy światło czerwone wywołuje jakąś dziwną, zbiorową hipnozę wśród kierowców. Wszyscy stają i.... nie wiem co tam w tych samochodach robią. Ci na skuterkach, po prostu się w ten semafor gapią. W każdym razie, na czerwonym, korek się robi. Nikt nie próbuje wjeżdżać pod prąd, nikt nie przejeżdża po chodniku. A klakson? Jaki klakson? Tak jakby nie wiedzieli do czego służy. Zaraz.... przecież tak się w Europie właśnie jeździ. A najgrzeczniej i najbardziej zachowawczo to.... w Skandynawii. Do Skandynawii mi jakoś obrazki nie pasowały. Moje pierwsze porównanie Laosu, mimo że był kiedyś częścią Indochin Francuskich, wyszło więc najbardziej w stronę Szwajcarii.

 

W Wietnamie, to taksówkarze łapią klientów - dosłownie i, czasem na siłę; w Kambodży też - tyle, że mniej nachalnie a tutaj.... pełna olewka.

 

 

 

 

Po śniadaniu złożonym z kawy..... espresso (w większości lokali, do których trafiłem był albo ekspres, albo mocca, a nie były to jakieś specjalnie drogie lokale) i małej paczki ciasteczek, wypytałem o kartę SIM. Powiedzieli mi, że najlepiej uderzyć w Unitel. Musiałem znaleźć przedstawicielstwo firmy, które okazało się mieścić w jednej z nudlowych restauracyjek. Kartę dostałem z ręki, bez żadnej rejestracji. Po prostu, pani pokazała mi kilka numerów i za 15.000 kipów (1.85 usd), stałem się posiadaczem jednego z nich. Do tego, miałem 5.000 kipów do wykorzystania na koncie. Niestety, nie udało mi się dowiedzieć jakie są terminy doładowań, itp. Cóż, wyjdzie w praniu. (Jakby ktoś chciał do mnie zadzwonić to mój laotański numer to 00856 20 992 73560).

 

Kiedy mój telefon zaczął już działać, przyszła kolej na uzupełnienie apteczki. Skończyły mi się odstraszacze krwiopijców, które jeszcze w Ratanakkiri nie dawały mi spać. Będąc nad rozlewiskiem rzek Mekong i Xedone, wolałem się zabezpieczyć. Tylko gdzie? Nowy kraj, nowe zasady, nowe miejsca. Zdecydowałem pójść na łatwiznę i wszedłem do supermarketu. Spacerując między półkami na stoisku aptecznym, usłyszałem piiiiiissssk i porządne ukłucie w palec. Pod jedną z nich, siedział sobie pies. Nie wiem tylko, dlaczego "wykładowcy" ustawili go akurat w tym dziale i, akurat, pod półką a nie na niej.

 

Gdzie rzeki i jeziora, tam i komary. 

 

Do deetu, dołączyłem więc jodynę i plaster. Kasjer, widząc co się stało, nie nabił nawet antyseptyku ani opatrunku. Po odnalezieniu wifi, dowiedziałem się że ran po ugryzieniu psa nie odkaża się jodyną tylko przemywa obficie wodą z mydłem, leje wodą utlenioną i zakleja.  Do tego, wyczytałem, że w Azji Płd-Wsch nie ma zwyczaju szczepienia psów ani innych zwierząt a wścieklizna jest czymś tak powszechnym jak grypa. Super. Przez cały dzień zastanawiałem się czy iść do szpitala czy nie.

 

Pomoc przyszła wieczorem, w postaci pary Belgów którą poznałem już wcześniej, w Ratanakkiri. Spotkaliśmy się przypadkiem na ulicy i tak się złożyło, że podobnie jak ja, szukali jadłodalni. A, że narzekali na swój hotel, zaprowadziłem ich najpierw do tego, w którym spałem poprzedniej nocy, mówiąc:

 

- Super warunki, rodzinne miejsce, fajne pokoje, z wifi, klimą, kawa za darmo - rozpuszczalna ale jest. Dwie tylko wady, że sąsiedzi mogą wam się nie spodobać i, że łazienki są wspólne - ale za to są cztery
- Bierzemy, ale jeszcze tutaj mamy znajomych to ich też weźmiemy, co? Odpowiedzieli.

 

I tak, wróciłem do "mojego" pensjonatu z grupą siedmiu (!) osób. Po uregulowaniu rachunku, zapytałem dla żartu gdzie moja działka. Właściciel odpowiedział: "room free". Powiedziałem, że kiedy indziej, podziękowałem i wróciliśmy na ulicę jadłodajną. Uderzyliśmy w knajpę hinduską. W gwarze europejskiej Wierzy Babel, mój mózg zaczął wychwytywać i dekodować bardzo znajome mi dźwięki.

 

- Cześć, Wy też z Polski? Zapytałem
- No, a Ty?
- Ja też. Mogę się dosiąść?

[.... blablablabla o drzewkach, krzewkach, ptaszkach i pszczółkach....]
- A w Laosie? Spodoba ci się. Na pewno. Dla mnie byłoby idealnie gdyby nie ten cholerny pies. Powiedział Kuba.
- Pies? To co? Pogryzł Cię pies?
- No pogryzł i teraz muszę zastrzyki brać. Niby na wszelki wypadek, ale wiesz, jak już masz objawy to jest za późno na cokolwiek.

 

Później, z wiadomych przyczyn, przez hinduską knajpę przeszła fala głośnego śmiechu. Kuba powiedział, że ma zastrzyk na 7 rano i, jak się spotkamy następnego dnia, pokaże mi gdzie jest szpital. Dobrze, że spałem z mnichami - dzięki temu, mogłem obudzić się o 5. Poszedłem wynająć skuterek i chwilę przed 7 podjechałem pod hotel Kuby. Przejechaliśmy do szpitala. W środku było nawet czysto i schludnie. Obsługa też była przemiła, tyle że.... nikt nie mówił na tyle po angielsku żeby mi pomóc w taki sposób jaki chciałem. Powiedzieli żebym poczekał.

 

Po godzinie przytulania pośladków do plastikowego krzesełka kameralnej poczekalni dosiadła się do mnie miła, wysoka pani. Poinformowała mnie, że nie ma konieczności brania zastrzyków jeśli pies przez 10 dni będzie żył. 10 dni? To ja już wolę te zastrzyki wziąć. Nie widziało mi się siedzieć w miejscu i jego bliskiej okolicy aż tyle czasu. Pani pokierowała mnie do biurka, pomogła przy wypisaniu recepty i realizacji jej w aptecę i zaprowadziła do pokoju, w którym siedział już pan.

 

- To Pani nie jest lekarzem?
- Nie, ja pracuje w dziale informatycznym. Tyle, że mówię po angielsku to czasem mnie wykorzystują jako tłumacza.


Super kompetentna osoba mi się trafiła do diagnozowania. Z drugiej strony, biały fartuch i narzędzia lekarskie wywołują u mnie poczucie zagrożenia, stres, obfite pocenie i stany lękowe. Nie mam nic przeciwko otarciom, zdartym paznokciom, oparzeniom, itp. Ale jakoś tak mam, że jak już ma się pojawić jakaś igła w moim ciele to ono mówi stanowcze nie. Tutaj, jak już zdążyłem nabierać zaufania, dowiedziałem się, że muszę znów przekonywać się do innego fartucha.

 

Pan wyciągnął strzykawkę, pokazał na ramię i widząc moją odwróconą o 90 stopni głowę zatrzymał się, wyszedł i zawołał innych - chyba mieli albo mnie albo jego dopingować bo właściwie tylko stali i się patrzyli. Po wszystkim otworzyłem oczy, wziąłem rachunek, podziękowałem za usługę i.... poszedłem znowu do feralnego supermarketu.

 

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc - zapytał dobrym angielskim, jak się okazało, właściciel sklepu.
- Potrzebuję trochę ryżu
- O tam
- I olej
- Tam
- No i psa
- Psa? Widziałem konsternację na twarzy. Nie mogłem jakoś pozbyć się mojego dziwnego poczucia humoru.
- No ma Pan psa, prawda?
- Mam
- Takiego małego, pomarańczowego z ostrymi ząbkami?
- Tak
- Wczoraj na tamtej półce stał.... właściwie to leżał i nie na półcę tylko pod półką. Już ktoś go kupił?
- On nie jest na sprzedaż
- Ale ja głodny jestem i mam ochotę na psa
- To Pan jada psy?
- Nie, nie jadam - to nie jest zbyt zdrowe mięso
- To po co Panu pies?
- Bo ten mnie dziabnął. Uciąłem w tym momencie prowadzącą do nikąd rozmowę i pokazałem rachunek ze szpitala.

 

Nie mogłem wyjść ze zdziwienia jak zobaczyłem, że właściciel sklepu dał mi równiutkie 120.000 kipów. Po tym jak powiedziałem, że muszę wziąć 3 zastrzyki, dorzucił resztę. Bez targowania, bez wykłócania się o swoje. Mogłem powiedzieć, że muszę mieć 5 - z tylu składa się pełna seria. Trzy to absolutne minimum. Poszedłem ot tak sobie, spróbować czy mi się uda coś zdziałać z założeniem, że nie i tutaj, dostałem pełną kwotę na wszystkie obowiązkowe zastrzyki, które do najtańszych nie należą. Pozostał tylko problem szukania szpitali i tej konkretnej szczepionki w kolejnych miejscach. Pojechałem  z powrotem do mnichów odebrać plecak i udałem się na kilkudniową wycieczkę za miasto.

Zastrzyki na wściekliznę wcale do tanich nie należą 120.000 kipów to 15 dolarów. Do tego, dochodzi jeszcze zaśmiecenie portfela papierkami - kartą szczepień, ulotką z nazwą preparatu i składem by, ewentualnie, dopasować substytut, kartką ze wskazaniami lekrza i przestrzeganie terminów: dzień 0, 3, 7,(21 i 28).

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama

Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś jest czwartek, trzysta trzydziesty ósmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.24, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Barbara, Bernard, Chrystian, Filip, Hieronim, Jan, Klemens i Krystian.Data dodania artykułu: 04.12.2025 11:01
Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Dziś jest środa, trzysta trzydziesty siódmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.23, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Emma, Franciszek, Kasjan, Kryspin, Ksawery i Łucjusz.Data dodania artykułu: 03.12.2025 08:45
Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Podczas Global Retail Banking Innovation Awards 2025 magazynu The Digital Banker Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes zarządu Nest Banku, otrzymał tytuł Digital Banker of the Year (Central Europe). W tym samym konkursie Nest Bank zdobył jeszcze dwa wyróżnienia za projekt N!Asystenta: Excellence in Digital Innovation - Poland oraz Best Technology Implementation by a Retail Bank - Europe.Data dodania artykułu: 02.12.2025 17:58
Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Blisko 10,4 mld zł w 2026 r. oszczędności w NFZ miałyby przynieść zmiany przedstawione przez resort zdrowia Ministerstwu Finansów. Zakładają one m.in reformę wynagrodzeń, limity w poradniach specjalistycznych i korekty na listach darmowych leków dla dzieci i seniorów; plan krytykuje opozycja z PiS.Data dodania artykułu: 01.12.2025 19:38
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Prezes UOKiK nałożył na spółkę Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki, karę blisko 105 mln zł za wprowadzenie klientów w błąd podczas ubiegłorocznych akcji promocyjnych - poinformował w poniedziałek urząd. Biuro prasowe sieci Biedronka podkreśliło, że nie zgadza się z decyzją i zaskarży ją do sądu.Data dodania artykułu: 01.12.2025 12:04
Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u w sklepach internetowych, hotelach, biurach podróży i wypożyczalniach - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie serwisu ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów.Data dodania artykułu: 01.12.2025 11:42
Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Dziś jest poniedziałek, trzysta trzydziesty piąty dzień roku. Wschód słońca 07.20, zachód słońca 15.28. Imieniny obchodzą: Aleksander, Ananiasz, Antoni, Blanka, Edmund, Florencja, Jan, Natalia i Rudolf.Data dodania artykułu: 01.12.2025 06:55
Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS

Himmler uznał, że rezerwuarem dla jego prywatnej armii - bo tak w gruncie rzeczy traktował Waffen-SS – mogą być ziemie podbite przez III Rzeszę. Także te polskie – mówi w rozmowie z PAP dr Tomasz E. Bielecki, autor książki „Polacy w Waffen-SS. Polskie Pomorze”.Data dodania artykułu: 30.11.2025 19:30
Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

Nie udało się dzisiaj powołać nowego Starosty oraz Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. Nie udało się nawet zebrać 12 osobowego kworum, by móc prawomocnie przeprowadzić zwołaną na wniosek radnych sesję. Nie stawili na obradach radni Prawa i Sprawiedliwości oraz klubu Powiat Tomaszowski Od Nowa. Przy czym ci pierwsi w budynku starostwa byli. Dlaczego nie weszli na sesję? Mogli przecież przyjść i głosować. Nic nie stało na przeszkodzie. Mogli odrzucić proponowaną na Starostę przez KO, panią Alicję Zwolak Plichtę lub ją poprzeć. Tymczasem stworzono wrażenie, że dzieje się coś o czym osoby postronne nie powinny wiedzieć. Czy aby na pewno? Tekst na temat dzisiejszej sesji będzie miał charakter felietonowy, a więc całkiem subiektywny. Napisany z punktu widzenia radnego niezależnego, nie związanego z żadnymi partiami i nie będącego członkiem żadnego klubu. Nie znaczy to oczywiście, że znajdziecie w nim jakieś nieprawdziwe i niesprawdzone informacje.Data dodania artykułu: 03.12.2025 21:23 Liczba komentarzy: 16 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 5
„Anioły są wśród nas” – Gala tomaszowskich wolontariuszyOperacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychŚmigłowce nad skałami Jury. 7. Batalion Kawalerii Powietrznej na poligonie marzeńHejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”KRUS i NFZ we wspólnej akcji „Weź się zbadaj”W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianWystawa „Ukraine in Focus” pokazuje prawdę o wojnieŚwięto Patrona w „Wyspiańskim” – ślubowanie pierwszoklasistów i spotkanie z MistrzemBestialski napad bandycki dokonany w pierwszym dniu świąt na ulicy Wesołej w Łodzi3 grudnia – dzień, w którym naprawdę warto się zatrzymaćKonkurs na dyrektora PCPR. Jedna kandydatura, zmiana władzy i sporo znaków zapytaniaS12 coraz bliżej Radomia. Rusza przetarg na odcinek Wieniawa – Radom Południe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: EwaTreść komentarza: Asystent prezesa czy sam prezes komentuje wysysanie szpitalnych pieniędzy.Źródło komentarza: Telefon za tysiąc, mieszkanie na koszt spółki. Złoty kontrakt prezesa TCZAutor komentarza: 325Treść komentarza: Kują, nie kłują. Telefon wstawia inaczej.Źródło komentarza: Czy uda się wybrać nowy Zarząd Powiatu?Autor komentarza: MacherTreść komentarza: Tylko do tej pory to między innymi Witczak pozwalał staroście trwać na stanowisku. To nie jego ludzie z KO dążyli najbardziej do odwołania Węgrzynowskiego. Ja też nie przepadam za Witko, ale on jeszcze czasem potrafi dogadać się z innymi dla dobra sprawy. Witczak tego nie potrafi i przejawem tego jest forsowanie Zwolak-Plichty na starostę, chociaż radni Witko nigdy jej nie zaakceptują.Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: JaTreść komentarza: To wybór starosty dopiero po 17.12 ? Jak będzie przyjęty budżet miasta wtedy będzie można się domyślać kto zostanie starostą.Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: EllaTreść komentarza: Chce kontroli i nadzoru, bo tam, gdzie pieniadze, tam trzeba patrzec na rece. Po prostu tak mamy. A nowy zawod w tym obrebie to hejter albo bardziej po polsku hejtownik. I tak trzeba mowc, jestem hejtownikiem, bo chce dozoru, kontroli i patrzenia na rece antyhejtownikom.Źródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: zbychTreść komentarza: Wolę Witczaka od macierewicza. A o Witko świadczy Arena Lodowa (sprawdz dlaczego powstała) i kolejny "genialny" dla dobra mieszkańców pomysł z filharmoniąŹródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama