Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 czerwca 2025 18:53
Reklama
Reklama

Chiny (Yangchun, Guangdong) - "Szkolna" wycieczka do Guangzhou.

Zgodnie z ostatnią pieczątką wjazdową, po 12 listopada (czy coś koło tej daty), nie powinno mnie już być w Chinach. Po przyjeździe do Yangchun, zdecydowałem skorzystać z okazji, zatrzymać się i, przed wyruszeniem w dalszą podróż, trochę popracować i spędzić tutaj zbliżające się wielkimi krokami Święta Bożego Narodzenia. Tylko, że...... o ile nic się nie zmieniło, Boże Narodzenie nadal wypada 25 grudnia, czyli, jakby nie patrzeć, nieco po 12 października. Trzeba zająć się sprawami paszportowymi.
Reklama

Musiałem się więc zająć sprawami papierkowymi. Wizę chińską, można bez większego problemu przedłużyć na miejscu. Moją, 30-dniową, dwukrotną L-kę da się zgodnie z przepisami przedłużyć dwa razy. Wystarczy znaleźć miasto prefekturalne, w którym znajduje się wydział imigracyjny (Exit and Entry Department) Biura Bezpieczeństwa Publicznego (Public Security Bureau). Najbliższa jednostka, którą znalazłem, szperając na szybko w Internecie, mieściła się w oddalonym o nieco ponad 200 kilometrów Guangzhou. Wyciągając mój szpanerski telefon, zaznaczyłem sobie w kalendarzu na czerwono datę 7 października.

Reklama

 

Pierwszą rzeczą, którą należy zrobić jest uzyskanie meldunku. Obcokrajowców, mogą oficjalnie meldować jedynie międzynarodowe hotele, które przeważnie są dość drogie. Tymczasowy adres, można uzyskać również u znajomych, ale wiąże się to z koniecznością wizyty na posterunku policji, pozbycia się jednego zdjęcia i wypełnieniu kilku kopii długaśnego formularza. Nie chciałem kłopotać tym, wystarczająco już zajętej, Laury. Napisałem więc post na jednej z grup Couchsurfingu. Tego samego dnia, skontaktowała się ze mną pochodząca z Kanady, a pracująca na stałe w jednym z uniwersytetów, Mary. Obiecała pomóc mi w załatwieniu roboty papierkowej, jednocześnie przepraszając, że nie będzie mogła tego zrobić osobiście, ale na miejscu będzie czekał na mnie jej mąż z jednym ze studentów.

 

Duzo roboty papierkowej, ale za to drzew jest w okolicy pod dostatkiem.

 

Do Guangzhou, zdecydowałem się jechać pociągiem. Gdy tylko powiedziałem Laurze, że "ten dzień" się powoli zbliża, usłyszałem "Jadę z Tobą!". "No fajnie - mogłem nie kłopotać niepotrzebnie Mary", pomyślałem. Niestety, nie było czasu żeby wszystko odkręcać.

 

Do stolicy prowincji Guangdong, dojechaliśmy wcześnie rano po całej nocy spędzonej w połowie na stacji, w połowie w pociągu. Hans, mąż Mary, czekał na nas punktualnie, o 7.30 w bramie uniwersytetu. Zostaliśmy zaproszeni do jego mieszkania na prawdziwe zachodnie śniadanie - tosty francuskie z niemieckim dżemem i egipskim miodem. Po dwóch miesiącach żywienia się specjałami kuchni chińskiej, coś, czego sam nigdy bym sobie nie przygotował, wydało mi się prawdziwym rarytasem.

 

Okazało się, że Hans, pochodzi z Niemiec, a do Kanady wyemigrował niewiele przed obaleniem Żelaznej Kurtyny, w wieku nastoletnim. Dlatego, mimo iż, Kanadę nazywa swoim domem, zostały w jego mózgu pewne charakterystyczne dla mieszkańców "Starego Kontynentu" poglądy.

 

W zapomnienie poszły wszystkie typowo polsko-niemieckie antagonizmy. Rozmawiając z Hansem, miałem wrażenie, że rozmawiam z sąsiadem zza płotu.

 

Troche jak na wycieczce szkolnej.

 

Po śniadaniu, udaliśmy się na lokalny komisariat policji. Tutaj niestety, pojawił się pierwszy problem. Ponieważ Hans mieszka na kampusie uniwersyteckim, funkcjonariusz zarządał od nas dostarczenia listu polecającego od władz uczelni. Papierek, udało nam się załatwić dopiero wczesnym popołudniem. Później przyszedł typowy dla południa Chin czas obowiązkowego spania, podczas którego urzędy nie pracują, więc mieliśmy przymusową przerwę na zachodni lunch, przy którym dołączyła do nas Mary. Dokument, dostarczyliśmy dopiero po 16.00. Trzymając w łapce różowy kwitek, udaliśmy się z Laurą do biura SBecji, które mieści się w trudnym do niezauważenia budynku. Znaleźliśmy szybko odpowiednie stanowisko zajmujące się obcokrajowcami. Niestety, moje dane nie figurowały w komputerze, a na moim potwierdzeniu meldunku, brakowało stempelka.


- Dlaczego nie mam stempelka? Zapytałem.
- Z tym pytaniem to już na policję trzeba się zgłosić.
- Nie da się tego jakoś ominąć? Mam wszystkie inne dokumenty.
- Najlepiej będzie jak wrócisz na komisariat i wyjaśnisz sprawę.
- Ale komisariat jest pół godziny drogi stąd.
- Ja nic nie mogę zrobić, mamy system komputerowy i nie możemy pobrać Twoich danych.

 

 



Pobiegliśmy więc na najbliższy komisariat, w którym tylko zmarnowaliśmy pół godziny. Po przeanalizowaniu dogłębnie sprawy, bowiem, skierowali nas spowrotem skąd przyszliśmy. Została tylko godzina do zamknięcia sbecji. Taksówką, pojechaliśmy na posterunek, w którym zapomniano wklepać moje dane do systemu. W drodzę, szykowaliśmy się już na opcję zostania w Guangzhou na noc i powtórkę z rozrywki dnia kolejnego.

 

- Dzień dobry. Potrzebuję jeszcze tylko stempelek
- Witam ponownie, odparła sympatyczna pani, ale ja jeszcze zbieram dokumenty i Twoje dane wpiszę dopiero wieczorem. Jutro będziesz zameldowany.
- Ale ja nie chcę być jutro w Guangzhou.
- Takie mamy zasady. Dane wpisujemy dopiero wieczorem.
- Prooooooosssssszzzzzzzęęęęęęęęęę - wyszczerzyłem zęby w najmilszym uśmiechu jaki chyba kiedykolwiek udało mi się zrobić.
- No dobrze, poczekajcie chwilkę.

 

Nie mam nic przeciwko Guangzhou - to ladne i czyste miasto, ktore skojarzylo mi sie troche z czyms pomiedzy Warszawa i Kopenhaga. Ale jest to duze miasto, a ja za duzymi miastami nie przepadam.

 

Kilkanaście minut później, miałem wydruk z moimi danymi i stempelkiem. Upewniwszy się, że już wszystko było w należytym porządku, wróciliśmy metrem do biura PSB.


- 17.30! Możemy zwolnić - na pewno już nieczynne. Zawołała Laura.
- Nie patrz na zegarek bo będziesz się tylko niepotrzebnie denerwować, jak już tu jesteśmy spowrotem to wejdźmy i spróbujmy, odpowiedziałem.



Po wdrapaniu się po ruchomych schodach na piąte piętro biurowca, w którym zostało tylko kilku agentów i ekipa sprzątająca, okazało się, że Laura miała rację - zostaliśmy zaproszeni następnego dnia. Laura jednak ucięła sobie krótką pogawędkę z jedną z pań. Zostałem zaprowadzony na szóste piętro. Agentka PSB, dokładnie przeanalizowała moje dokumenty, odpowiadając na wszystkie głupie pytania, które mi się po drodzę nasunęły i.....



- Zdjęcia są niedobre.
- Dlaczego?
- Muszą być na niebieskim tle. 
- Ale rozmiar się zgadza - jest napisane "zdjęcie paszportowe".
- Chińskie zdjęcia paszportowe są na niebieskim tle.
- Ma Pani niebieską kredkę?
- Nie, ale wiem gdzie jest fotograf.
- Gdzie?
- Na drugim piętrze.
- A poczeka pani chwilkę? Proooooosssssszzzzzzzzęęęęęęęę.
- Dobrze.

 

Ledwo nie łamiąc sobie karku, zleciałem po schodach na drugie piętro. Punkt fotograficzny, jak to po godzinach, był już oczywiście zamknięty. Zapukałem - nic. Zapukałem drugi raz - nic. Dopiero za trzecim razem otworzyła dziewczyna, tłumacząc, że złożyli już sprzęt.

 

- A można chociaż wrzucić te zdjęcia, przerobić tło na niebieskie i wydrukować?
- Nie, już zamknięte.
- Proooooooooosssssssssszzzzzzzzzęęęęęę.
- Dobrze, tylko włączę komputer.

 

Podziękowałem za usługę, wybiegłem z punktu fotograficznego i wróciłem spowrotem na szóste piętro przeciskając się pod zsuwającą się na dół kratą. Tam, dumny z siebie, wręczyłem pani agentce pliczek niebieskich zdjęć, mając nadzieję, że nic już nie brakuje. Bach, bach - pani postawiła dwie pieczątki, zabrała tylko jedną fotkę, wręczyła pokwitowanie i zaprosiła po odbiór paszportu za tydzień. Gdy wychodziliśmy z budynku biura sbecji, była 18.00, czyli pół godziny po oficjalnym zakończniu pracy agentów.

 

Bilety do Yangchun, udało nam się dostać na 20.22. Niestety, bez miejsc siedzących - czyli po całym dniu biegów przełajowych, mieliśmy przed sobą perspektywę stania do północy. Okazało się jednak, że wolne miejsca były, a konduknor nie miał nic przeciwko gdy, podobnie jak inni pasażerowie, zaczęliśmy układać się do kolejowej drzemki.

 

 

Mogliby zgasic te swiatla w nocnych pociagach :-).

 

 

 

Po tygodniu, znów pojawiłem się w Guangzhou - tym razem sam. Po przyjeździe na miejsce, paradoksalnie, przypomniało mi się, że ostatnio byłem z Laurą, która wiedziała którym autobusem i którą linią metra gdzie dojechać. Ja, ślepo za nią podążając, tylko mówiłem, w które miejsca kolejno iść, a ona odszukiwała je na mapce z napisanymi po chińsku ulicami. Na szczęście, w Guangzhou wydaje się być więcej przedstawicieli mniejszości niż większości W autobusie miejskim, zaczynającym bieg na dworcu, przypomniało mi się, że obowiązuje odliczona kwota, a ja miałem w kieszeni całe 10 juanów. Jedynym współpasażerem, który mógł mi rozmienić pieniądze był młody kameruńczyk, którego dla upewnienie zapytałem o właściwy przystanek, podając nazwę ulicy.

 

- Aaaaaa jedziesz do tego biura, w którym stempluje się paszporty, wyrabia wizy, itp?
- No, właśnie tam jadę.
- To pokażę Ci gdzie wysiąść.

 

Pytanie kameruńczyka było całkiem logiczne - najlepsze osoby do pytania o drogę do PSB to właśnie obcokrajowcy, z których większość, wcześniej czy później, muszą ten urząd odwiedzić.

 

Udało mi się wszystko załatwić bez żadnego problemu, dzięki czemu przepełniała mnie duma porównywalna do tej, którą odczuwa kilkuletnie dziecko, które mama wysyła pierwszy raz na zakupy. 

 

Po wdrapaniu się na 5 piętro, odbiorze numerka, faktury i uiszczeniu na trzecim piętrze opłaty w wysokości 160 juanów, agentka PSB, wręczyła mi spowrotem mój paszport, kwitując: "Polska! Kiedyś mieliście wizy za darmo!".

Teraz w paszporcie mam coś, co jest wizą, ale nią nie jest.



Dlaczego jest to wiza, ale równocześnie nie jest to wiza?


Według Słownika Wyrazów Obcych Kopalińskiego, wiza to "pisemne pozwolenie na przekroczenie granicy państwowej wydawane przez organy danego kraju". Do definicji, dodałbym jeszcze prawo pobytu na terenie tego kraju - bo po co przekraczać granicę skoro nie można tam zostać ani chwili? Moja nowa wlepka w paszporcie jest wizą ponieważ:

- widnieje na niej napis: "Visa"
- uprawnia mnie do pobytu w chinach do 10 grudnia 2011



Równocześnie nie jest to wiza bo, ponieważ znajduję się już w Chinach, nie mogę na niej wjechać na teren tego państwa, co jest wyraźnie zaznaczone w sekcji "liczba wjazdów: 0".

 

Ponieważ nadal, Boże Narodzenie wypada 25 grudnia, będę musiał całą zabawę powtórzyć jeszcze raz. Dobrze, że tym razem wiem, jak przygotować dokumenty.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Mariusz StrzępekMariusz Strzępek

Pan radny Kazimierz Mordaka w niespełna rok samorządowej kadencji stał się czołowym hejterem tomaszowskiej Platformy Obywatelskiej. W pełnych pogardy wpisach poddaje krytyce każdego, kto tylko mu się z jakichś powodów nie podoba. Tymczasem radnemu brakuje podstawowej wiedzy, niezbędnej do sprawowania mandatu

Bohaterowie literaccy, komiksowi, historyczni często posiadają własne konie. Słynny ostatnio Zorro jeździł na Tornado, Don Kichot dosiada Rosynanta, Aleksander Wielki, z kolei Bucefała. Miał Kasztankę, marszałek Piłsudski. A i Napoleon był dumny ze swego Marengo. Tymczasem tomaszowscy samorządowcy mogą zasłynąć co najwyżej tym, że z własnymi końmi na rozumy się zamienili. Trochę złośliwy wstęp, ale jest odpowiedzią na złośliwości kierowane w moim kierunku, wypada więc odpłacić końskim dowcipem, bo bardziej subtelnego adresat mógłby nie zrozumieć. Tomaszowscy radni Koalicji Obywatelskiej z Rady Powiatu Tomaszowskiego takie wrażenie niestety robią. Brak wiedzy merytorycznej próbują nadrabiać internetowym hejtem. Ludzie ci oporni są na wiedze nie tylko wynikającą z lektury książek, aktów prawnych, obowiązującego orzecznictwa, ale też z doświadczenia. Można wybaczyć takie zachowanie panu Kazimierzowi Mordace, który w telewizji chwali własnego wnuczka, który nie lubi się uczyć, ale za to nauczył się jeździć ciągnikiem, ale pozostałym już chyba nie. Wszak uważają się lepszy gatunek ludzki, z pogarda traktujący otoczenie oraz każdego, kto myśli inaczej. O co chodzi? Już wyjaśniam
Reklama

Wszystkie prognozy wskazują, że znowu czeka nas gorące lato

Wszystkie prognozy wskazują, że znowu czeka nas gorące lato - powiedziała PAP klimatolog prof. Joanna Wibig z Uniwersytetu Łódzkiego. Jej zdaniem średnia temperatura zbliży się do tej z ubiegłego roku, która w skali globalnej została uznana za najwyższą w historii pomiarów meteorologicznych.Data dodania artykułu: 26.06.2025 16:41
Wszystkie prognozy wskazują, że znowu czeka nas gorące lato

W czwartek wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące ewakuacji ludności

W czwartek w życie wchodzi rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie szczegółowego sposobu ewakuacji ludności oraz zabezpieczenia mienia. Zakłada m.in. rozszerzenie zadań, z których muszą wywiązać się samorządy.Data dodania artykułu: 26.06.2025 16:27
W czwartek wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące ewakuacji ludności

Ranking Perspektywy 2025: Uniwersytet Warszawski najlepszą polską uczelnią publiczną

Uniwersytet Warszawski zajął 1. miejsce w 26. Rankingu Szkół Wyższych Perspektywy 2025. Na 2. pozycji znalazł się Uniwersytet Jagielloński, a za nim – Politechnika Warszawska. Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie jest najlepszą akademicką uczelnią niepubliczną, a Powiślańska Szkoła Wyższa w Kwidzynie – najlepszą uczelnią zawodową.Data dodania artykułu: 25.06.2025 09:44
Ranking Perspektywy 2025: Uniwersytet Warszawski najlepszą polską uczelnią publiczną

Rzecznik rządu: Rada Ministrów przyjęła projekt wliczający umowy cywilnoprawne do stażu pracy

Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji Kodeksu pracy, który zakłada, że okresy przepracowane na umowach cywilnoprawnych czy jednoosobowej działalności gospodarczej, będą wliczane do stażu pracy – poinformował we wtorek rzecznik rządu Adam Szłapka.Data dodania artykułu: 24.06.2025 16:19
Rzecznik rządu: Rada Ministrów przyjęła projekt wliczający umowy cywilnoprawne do stażu pracy

Premier: do końca roku będą zamrożone ceny energii dla odbiorców indywidualnych

Ceny energii dla odbiorców indywidualnych pozostaną zamrożone do końca roku - poinformował we wtorek premier Donald Tusk. Oznacza to, że gospodarstwe domowe nadal będą mogły korzystać z ceny zamrożonej na poziomie 500 zł za MWh netto.Data dodania artykułu: 24.06.2025 16:10Liczba komentarzy artykułu: 1
Premier: do końca roku będą zamrożone ceny energii dla odbiorców indywidualnych

SN: trzy pierwsze protesty zasadne – bez wpływu na wynik wyborów

Dotychczas Sąd Najwyższy za zasadne, bez wpływu na wynik wyborów, uznał trzy protesty przeciw wyborowi prezydenta – poinformował PAP we wtorek zespół prasowy SN.Data dodania artykułu: 24.06.2025 13:13
SN: trzy pierwsze protesty zasadne – bez wpływu na wynik wyborów

Drobni przedsiębiorcy w maju zamknęli blisko 14 tys. firm. Prawie 27 tys. zawiesili [DANE Z CEIDG]

W maju br. liczba wniosków dotyczących zamknięcia jednoosobowej działalności gospodarczej spadła o blisko 20% w porównaniu z miesiącem wcześniejszym, a wzrosła o prawie 4% rok do roku. Według znawców tematu, czynniki decydujące ostatnio o likwidacji takich firm nie różnią się od tych sprzed roku. Znaczenie mają m.in. koszty prowadzenia biznesu, w tym składki zusowskie, a także oczekiwania finansowe pracowników. Do tego dochodzi kwestia znalezienia odpowiednio wykwalifikowanych kandydatów. Z kolei liczba wniosków o zawieszenie JDG minimalnie spadła w porównaniu z miesiącem wcześniejszym, a wzrosła o 2% rok do roku.Data dodania artykułu: 24.06.2025 09:54
Drobni przedsiębiorcy w maju zamknęli blisko 14 tys. firm. Prawie 27 tys. zawiesili [DANE Z CEIDG]

Ekspert: ani lex deweloper, ani zintegrowane plany inwestycyjne nie zastąpią systemowego planowania przestrzennego

Ani lex deweloper, ani zintegrowane plany inwestycyjne (ZPI) nie zastąpią systemowego podejścia do planowania przestrzennego – ocenił w rozmowie z PAP prezes Towarzystwa Urbanistów Polskich Tomasz Majda. Przepisy specustawy wygasają z końcem tego roku; pojawiają się pierwsze wnioski dot. ZPI.Data dodania artykułu: 24.06.2025 09:40
Ekspert: ani lex deweloper, ani zintegrowane plany inwestycyjne nie zastąpią systemowego planowania przestrzennego
Reklama

Polecane

Wbrew temu, co mówią radni Koalicji Obywatelskiej, musicie być gotowi na ciężarówki w mieście

Wbrew temu, co mówią radni Koalicji Obywatelskiej, musicie być gotowi na ciężarówki w mieście

Posiedzenia Rady Powiatu Tomaszowskiego obfitują także w liczne akcenty humorystyczne. Są na przykład radni, którzy zamiast normalnie do siebie mówić, krzyczą, jakby byli na koncercie Zenka Martyniuka. Można to jakoś nawet znieść, korzystając z profesjonalnych zatyczek do uszu lub wychodząc na przeszklony korytarzyk. Nie ma co narzekać. Z występami kabaretowymi jest niestety gorzej, bo ani tu Mru, Mru, ani też Moralnego Niepokoju, co najwyżej pojawi się czasem Koń Polski. Choć nie zawsze bywa mu do śmiechu. Dla radnego Mordaki na przykład dosyć oczywiste stwierdzenie na temat tego, że w Policji są wolne wakaty, a funkcjonariusze nie reagują na przypadki nie przestrzegania prawa drogowego, jest tożsame z zachęcaniem do łamania tego prawa. Cóż... być może odpowiedź ekspedientki w sklepie, że zabrakło prezerwatyw, może być równoznaczna z podżeganiem do gwałtu, albo nie daj Boże, do nielegalnej aborcji w 9 miesiącu ciąży. Niby jest kabaretowo, a jednak poważnie, bo do samorządu trafiają ludzie stawiający na pierwszym miejscu własny interes.Data dodania artykułu: Wczoraj, 19:30 Liczba komentarzy: 1 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 7
„Trójka” Złotą Szkołą NBPKomunikacja miejska w okresie wakacji 2025Zapraszamy na dzień otwarty w żłobku na Niebrowie!Kolejny Arbuz laureatem olimpiady historycznejŚwiatło w dwóch kierunkach – odkryj zalety kinkietów góra-dółSukces uczniów II LO w Ogólnopolskim Konkursie LogicznymGala na 100-lecie wmurowania kamienia węgielnego pod budowę Ratusza MiejskiegoWakacje 2025 w Tomaszowie MazowieckimWbrew temu, co mówią radni Koalicji Obywatelskiej, musicie być gotowi na ciężarówki w mieścieWakacyjne kino w PCAS-ieZawody sportowe w Powiatowym Centrum Animacji SpołecznejDrużyny z całej Polski walczyły o puchar pełen pozytywnej energii
Reklama
Reklama
Reklama
Na naukę nigdy nie jest za późno. Także dla pana Mordaki

Na naukę nigdy nie jest za późno. Także dla pana Mordaki

Bohaterowie literaccy, komiksowi, historyczni często posiadają własne konie. Słynny ostatnio Zorro jeździł na Tornado, Don Kichot dosiada Rosynanta, Aleksander Wielki, z kolei Bucefała. Miał Kasztankę, marszałek Piłsudski. A i Napoleon był dumny ze swego Marengo. Tymczasem tomaszowscy samorządowcy mogą zasłynąć co najwyżej tym, że z własnymi końmi na rozumy się zamienili. Trochę złośliwy wstęp, ale jest odpowiedzią na złośliwości kierowane w moim kierunku, wypada więc odpłacić końskim dowcipem, bo bardziej subtelnego adresat mógłby nie zrozumieć. Tomaszowscy radni Koalicji Obywatelskiej z Rady Powiatu Tomaszowskiego takie wrażenie niestety robią. Brak wiedzy merytorycznej próbują nadrabiać internetowym hejtem. Ludzie ci oporni są na wiedze nie tylko wynikającą z lektury książek, aktów prawnych, obowiązującego orzecznictwa, ale też z doświadczenia. Można wybaczyć takie zachowanie panu Kazimierzowi Mordace, który w telewizji chwali własnego wnuczka, który nie lubi się uczyć, ale za to nauczył się jeździć ciągnikiem, ale pozostałym już chyba nie. Wszak uważają się lepszy gatunek ludzki, z pogarda traktujący otoczenie oraz każdego, kto myśli inaczej. O co chodzi? Już wyjaśniam
Uroczyste obchody Narodowego Dnia Powstań Śląskich

Uroczyste obchody Narodowego Dnia Powstań Śląskich

Uroczystość rozpoczęła się o godz. 9.00 mszą świętą w Sanktuarium św. Antoniego w Tomaszowie Mazowieckim, odprawioną w intencji uczestników i bohaterów trzech Powstań Śląskich. Następnie delegacje zaproszonych gości oraz przedstawiciele władz samorządowych, placówek oświatowych i służb mundurowych złożyły kwiaty pod obeliskiem „W hołdzie uczestnikom powstań narodowych” przy ul. Mościckiego.
Reklama
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama