W Tomaszowie pojawił się nowy gatunek aktywności publicznej: udział w uroczystości połączony z kontrolą jakości podziękowań. Zgodnie z relacją radnego Kazimierza Mordaki, stawił się on punktualnie o 5:40 na skwerku po Urzędem, przejął się losem ojczyzny, wysłuchał przemówienia, złożył kwiaty, a nawet — w geście najwyższego poświęcenia — udał się na herbatę do muzeum. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie dramatyczne niedopatrzenie: Prezydent podziękował… nie po imieniu i nazwisku. W dodatku nie radnemu, ale osobom zaangażowanym w przygotowanie uroczystości.
Z przekazu wynika, że radny zaproszenie otrzymał, więc przyszedł. Przyszedł, więc oczekiwał. Oczekiwał, więc sprawdził. Sprawdził, więc się zdziwił. A gdy się zdziwił, to – jak na obywatela XXI wieku przystało – opublikował zdziwienie na Facebooku. Bo przecież od tego mamy media społecznościowe: by świat się dowiedział, że podziękowanie ogólne to jednak nie to samo, co podziękowanie personalne z pełną literaturą cytowań.
W tle przewija się wpis prezydenta z długą listą wymienionych osób. Niestety, algorytm „tagowania” musiał przeoczyć najważniejszego bohatera poranka. I tu pojawia się pytanie epokowe: czy obecność na uroczystości jest jeszcze obecnością, jeśli nie została wymieniona? To jak drzewo, które przewróciło się w lesie bez relacji live – czy aby naprawdę upadło?
Radny, człowiek obyty w świecie, wykształcony i prawy, jak sam zauważa, woli jednoczyć niż dzielić. Dlatego nie dzieli włosa na czworo — on dzieli listę podziękowań na „jestem” i „nie ma mnie”. To bardzo nowoczesne podejście do wspólnoty: liczy się wspólnota, o ile wspólnota liczy ciebie.
Nie zatrzymujmy się jednak na żalach. Potraktujmy sprawę konstruktywnie! Oto kilka propozycji systemowych, by podobne dramaty się w przyszłości nie powtarzały:
- Aplikacja „Dziękuję+” – każdy uczestnik skanuje kod QR przy wejściu, a po wydarzeniu dostaje spersonalizowane podziękowanie z emotką dopasowaną do nastroju.
- Protokół Apelowy Uroczystości – prowadzący czyta listę obecności niczym na rozpoczęciu roku szkolnego („Mordaka? – Jest!”), a publiczność odpowiada chórem „Dzię-ku-je-my!”.
- Odznaka „Zasłużony dla frekwencji” – wręczana za stawiennictwo przed 6:00 oraz wytrwanie do końca herbaty spożycie odpowiedniej liczby ciastek.
- Punktacja rankingowa – za zdjęcie z flagą +5, za selfie z wartą honorową +3, za wpis po wydarzeniu +10 (kolejne pięć za brak literówek).
A tak całkiem serio: w dawnych czasach bycie na obchodach miało dwie proste funkcje – upamiętnić i uszanować. Jeśli ktoś koniecznie potrzebuje do tego publicznego klepnięcia po plecach, to może problemem nie jest brak podziękowań, tylko rosnąca popularność polityki „selfie albo nie było”.
Na koniec, żeby nikt nie mówił, że nie proponujemy kompromisu: zróbmy skrócony, gotowy do wklejenia szablon podziękowania – do użytku przy każdej miejskiej uroczystości:
„Dziękujemy wszystkim mieszkańcom za obecność. W szczególności: rodzinom, kombatantom, harcerzom, służbom mundurowym oraz osobom, które przyszły, wyszły, wróciły i znowu przyszły. Jeśli kogoś nie wymieniliśmy, to przepraszamy i dziękujemy raz jeszcze – imiennie, zbiorowo i na zapas.”
I tyle. Bo pamięć o bohaterach nie potrzebuje tagowania, a patriotyzm nie powinien być konkursem na najgłośniejsze „dziękuję”.






















































Napisz komentarz
Komentarze