Zacznijmy od początku. Jak to się stało, że droga w ogóle jest robiona? W budżecie Powiatu na ten rok zarezerwowano jedynie kilkanaście tysięcy złotych na ten cel, wskazując, że prace będą możliwe, o ile uda się pozyskać środki finansowe. No i się udało — z tą jednak różnicą, że nie na przebudowę ulicy, ale remont mostu na Brzustówce. Pochodzą one z rezerwy Ministerstwa Infrastruktury, kierowanego przez Dariusza Klimczaka. Termin składania wniosków i rozstrzygnięcie obejmowały końcówkę pierwszego kwartału. Dopiero po formalnym podpisaniu umowy i wprowadzeniu pieniędzy do budżetu można było ogłosić przetarg. To kolejne tygodnie, których nie dało się pominąć. Samo składanie ofert i rozstrzygnięcie to kolejny czas. Na koniec okazało się, że powstały „oszczędności”. Co to znaczy? Otóż ni mniej, ni więcej, jak to, że cena okazała się niższa, niż pierwotnie zakładano — i to o kilka milionów złotych.
Można było pieniądze zwrócić lub postarać się, aby minister wyraził zgodę na przeznaczenie ich na inny cel inwestycyjny. To oczywiście zajęło kolejne tygodnie, chociaż trzeba przyznać, że i tak wyjątkowo sprawnie udało się uzyskać zgodę. Ważne w całej tej sprawie jest to, że są to pieniądze, które obligatoryjnie należy spożytkować do końca tego roku. Jeśli powiat by nie zdążył, w kolejnych latach nie mógłby aplikować o fundusze z tego źródła.
Zaczęto zastanawiać się nad kolejną inwestycją. Pierwotnie planowano przebudowę skrzyżowania ulic Nowowiejskiej i Konstytucji 3 Maja. Na szczęście z tego pomysłu zrezygnowano, bo po wyłączeniu kolejnego mostu na ulicy Legionów miasto zostałoby całkowicie sparaliżowane, a skomplikowany zakres prac nie gwarantował wykonania ich do końca roku. Szybko więc zdecydowano o remoncie ulicy Dąbrowskiej, bo projekt był gotowy, a prace — niezbyt skomplikowane. W niespełna cztery miesiące niecały kilometr drogi? Wiele osób nie chciało wierzyć, że to się uda.
Oczywiście internetowi „mądrale” natychmiast zaczęli krytykować termin realizacji inwestycji. Bo przecież 1 listopada, Święto Zmarłych, problemy z dojazdem na cmentarz. No cóż… tak musi być i tyle. Termin był jedynym możliwym do realizacji. Miał powiat nie zrobić inwestycji, z której kilkanaście tysięcy mieszkańców tej części miasta korzysta każdego dnia, tylko dlatego, że inni — odwiedzający cmentarz raz do roku — poczują odrobinę niewygody i będą musieli ze zniczami przejść kilkadziesiąt metrów dalej?
Napiszmy to jeszcze raz: inny termin nie był możliwy, ponieważ samorząd musi dotrzymywać terminów przetargowych i tych wynikających z umów zawieranych z innymi podmiotami. Obserwując inne inwestycje realizowane u nas, ta inwestycja jest prowadzona bardzo sprawnie.
To jednak nie koniec, bo pieniądze znów okazały się problemem. Po przetargu na Dąbrowską okazało się, że cena zakładana była wyższa niż zaoferowana przez wykonawcę. Pozostał prawie milion złotych. Oddawać? Wykluczone. Powiat ma przyblokowane politycznie fundusze, więc jeśli już coś dostaliśmy, trzeba to wykorzystać. Postanowiono więc, że zostanie zrealizowany remont ulicy Granicznej, a dokładniej jej kilkusetmetrowego odcinka. I znowu narzekanie — bo prace zbiegły się z zaplanowanymi wcześniej robotami na równoległej ulicy Słonecznej. Tę drugą realizuje samorząd miejski.
No cóż, inwestycje mają być skończone do końca listopada. Wtedy będziemy narzekać na zbyt wąskie chodniki. Na to, że kończą się one w lesie i na spadające z drzew liście. Ponarzekamy na wycięte drzewa i na to, że wycięto ich zbyt mało, a można przecież było więcej, by liczbę miejsc parkingowych pomnożyć. I tak wytrzymamy jakoś do wiosny, bo zima zapowiada się lekka, więc może nie być okazji na krytykę "drogowców"
O filharmonii i obwodnicy napiszę kolejnym razem, prezentując Wam kolejną naszą lokalną przywarę.































































Wasze komentarze