Starosta Powiatu Tomaszowskiego Mariusz Węgrzynowski zorganizował powiatowe obchody Święta Niepodległości już 7 listopada, cztery dni przed państwowym terminem. Na papierze – „logistyka”. W praktyce – mocny zgrzyt symboliczny, tym większy, że starosta reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość, partię od lat podkreślającą przywiązanie do tradycji patriotycznych. 7 listopada to bowiem w kalendarzu historii rocznica wybuchu Rewolucji Październikowej według kalendarza gregoriańskiego – daty, którą w PRL celebrowano paradami i akademiami, a która dla Polski oznaczała długi cień bolszewickiego imperializmu.
Historia nie wybacza nieuważnych dat
11 listopada 1918 r. to powrót państwa polskiego na mapę Europy po 123 latach zaborów. Dzień ten, ustanowiony świętem państwowym w 1937 r., po wojnie został przez komunistyczne władze wymazany z oficjalnego kalendarza i zastąpiony innymi rocznicami – m.in. 7 listopada (Rewolucja Październikowa) i 22 lipca (manifest PKWN). Dopiero w 1989 r. 11 listopada wrócił jako Narodowe Święto Niepodległości.
Wybór 7 listopada na „powiatowe świętowanie niepodległości” nie jest więc drobną niezręcznością. To symboliczny konflikt znaczeń: w dzień upamiętniający przewrót, który stał się fundamentem systemu ucisku w regionie, zorganizowano uroczystość upamiętniającą wyzwolenie Polski. Tego rodzaju dysonans razi zwłaszcza dziś.
Tu i teraz: wojna w Ukrainie i dawne metody
Za naszą wschodnią granicą trwa pełnoskalowa wojna Rosji przeciwko Ukrainie. Współczesna propaganda Kremla regularnie sięga po język i gesty imperialne pamiętające czasy ZSRR. Przypomnijmy: Władimir Putin to były oficer KGB, spadkobierca logiki służb, dla których historia jest narzędziem polityki. W takim kontekście wrażliwość na daty i symbole przestaje być „akademicką subtelnością” – staje się elementem bezpieczeństwa kulturowego.
W tym świetle powiatowa decyzja jawi się jako błąd komunikacyjny najwyższej rangi: w czasach, gdy cała Europa Wschodnia doprecyzowuje pamięć o XX wieku, my w Tomaszowie rozmywamy sens kluczowego święta wyborem „daty zastępczej”.
Polityka lokalna zamiast wspólnoty?
W tle – jak słyszymy od samorządowców – jest otwarty konflikt starosty z prezydentem miasta Marcinem Witko (również wywodzącym się z PiS), który miejskie obchody zaplanował w prawidłowym terminie: 11 listopada. Dwie uroczystości, dwa ośrodki władzy, dwa przekazy. Zamiast jednolitego, godnego, wspólnotowego świętowania – polaryzacja i rywalizacja o scenę.
Czy naprawdę Święto Niepodległości – święto ponadpartyjne z definicji – musi być areną partyjnych przetasowań? W odbiorze mieszkańców odpowiedź jest prosta: nie.
Skutki praktyczne: korek zamiast wspólnego śpiewania
Na poziomie codzienności – doszedł bałagan komunikacyjny. Wybór czwartku oznaczał blokadę newralgicznego skrzyżowania w godzinach szczytu. W praktyce rodzice spóźniali się po dzieci, autobusy łapały kilkunastominutowe obsuwy, a kierowcy krążyli objazdami. Takie decyzje na dzień powszedni dają jasny sygnał: priorytetem nie byli mieszkańcy.
Są standardy, których da się trzymać: koordynacja z miastem, przesunięcie przemarszu poza godziny szczytu, czytelne objazdy, komunikacja z wyprzedzeniem. Nic z tego nie wyklucza uroczystej oprawy. Trzeba tylko chcieć współpracować.
Co mówi o nas taka „wpadka”?
Święta państwowe to test dojrzałości wspólnoty. Nie tylko w warstwie ceremoniału, lecz przede wszystkim w umiejętności mądrego opowiadania historii: bez zadrażnień, z dbałością o sens i pamięć. W 2025 r. – roku 108. rocznicy Rewolucji Październikowej i 107. rocznicy polskiej niepodległości – mylące daty rozsadzają narrację, o którą przez dekady walczyliśmy.
Czego potrzebujemy na 11 listopada?
- Jednego, wspólnego kalendarza uroczystości organizowanych przez powiat i miasto – bez dublowania, bez „wyprzedzania”.
- Rzetelnej wrażliwości historycznej: 7 listopada ma w Polsce zupełnie inne znaczenie niż 11 listopada.
- Priorytetu dla mieszkańców: najlepsza uroczystość to taka, która łączy wspólnotę, a nie korkuje miasto i nie dzieli sceny.
Pointa
Można popełnić błąd. Nie można nie wyciągnąć wniosków. Jeśli powiatowi naprawdę zależy na powadze Święta Niepodległości – a deklaratywnie zależy – to od dziś daty, symbole i logistyka muszą być traktowane z należytą uwagą. Zwłaszcza wtedy, gdy za wschodnią granicą słychać huk wojny, a w Moskwie rządzi były funkcjonariusz radzieckich służb, który doskonale rozumie moc znaków. My też powinniśmy.






































































Napisz komentarz
Komentarze