Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem – przede wszystkim Konstytucją RP (art. 61) oraz ustawą o dostępie do informacji publicznej – organ zobowiązany ma udzielić odpowiedzi „bez zbędnej zwłoki”, nie później niż w terminie 14 dni od otrzymania wniosku. Ten termin w przypadku Tomaszowskiego Centrum Zdrowia został w sposób oczywisty przekroczony.
Odpowiedź nadeszła dopiero po tym, jak przygotowaliśmy i skierowaliśmy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skargę na bezczynność. Dopiero wtedy spółka poinformowała nas, że termin udzielenia wyjaśnień wyznaczono na… 18 stycznia. Dwa miesiące na odpowiedź na kilka konkretnych pytań dotyczących umowy prezesa spółki, która działa w sektorze ochrony zdrowia i w znacznej części opiera się na środkach publicznych – trudno nie odebrać tego jako lekceważenia nie tylko redakcji, ale przede wszystkim mieszkanek i mieszkańców powiatu tomaszowskiego.
O co zapytaliśmy Tomaszowskie Centrum Zdrowia
Zakres pytań dotyczył wyłącznie spraw bezpośrednio związanych z treścią kontraktu menedżerskiego prezesa i sposobem ponoszenia wydatków ze środków spółki.
Zapytaliśmy między innymi, czy rada nadzorcza modyfikowała umowę o świadczenie usług zarządzania zawartą 31 grudnia 2024 roku, na czyj wniosek, w jakim zakresie i jakie cele zarządcze zostały wyznaczone prezesowi na bieżący rok. Poprosiliśmy o wskazanie, czy cele te były w trakcie roku zmieniane oraz jakie przyjęto kryteria ich oceny.
Kolejna grupa pytań dotyczyła wydatków pokrywanych przez spółkę: limitu kosztów rozmów telefonicznych prezesa i ewentualnych przekroczeń tego limitu, kosztów reprezentacji, szkoleń, konferencji i spotkań biznesowych, a także kosztów podróży służbowych – zarówno ogółem, jak i w podziale na miesiące, z podaniem liczby przejechanych kilometrów i rozliczonych kwot od stycznia do listopada br.
Zapytaliśmy również wprost, czy spółka pokrywała koszty zakwaterowania prezesa lub udostępniała mu lokal mieszkalny na swój koszt oraz czy finansowała wykorzystanie prywatnego samochodu do celów służbowych, w tym dojazdy z miejsca zamieszkania i powrotu do niego.
Na koniec poprosiliśmy o wskazanie poziomu dodatkowego wynagrodzenia związanego z realizacją celów zarządczych, przewidzianego w umowie.
To nie są pytania „wścibskie”. To są pytania o to, jak i na co wydawane są środki pochodzące z kieszeni podatników, w spółce, której organem właścicielskim jest samorząd powiatowy. Odpowiedzi na nie – co do zasady – prezes, jako strona umowy, powinien być w stanie udzielić w ciągu kilku dni, a nie miesięcy.
Prawo do informacji to nie uprzejmość, tylko obowiązek
Ustawa z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej jasno określa obowiązki podmiotów zobowiązanych. Informacja dotycząca sposobu wydatkowania środków publicznych, wysokości wynagrodzenia oraz zasad przyznawania dodatków i bonusów osobom pełniącym funkcje w spółkach z udziałem jednostek samorządu terytorialnego ma charakter informacji publicznej.
Co więcej, orzecznictwo sądów administracyjnych konsekwentnie wskazuje, że spółki komunalne – nawet jeśli działają w formie spółek prawa handlowego – są zobowiązane do udostępniania informacji na temat swoich umów i wydatków, jeśli większościowym udziałowcem jest jednostka sektora finansów publicznych.
Standardem jest, że odpowiedź powinna zostać udzielona możliwie szybko, a jeśli jej przygotowanie wymaga więcej czasu – podmiot zobowiązany ma obowiązek w ciągu 14 dni poinformować wnioskodawcę o powodach opóźnienia i wskazać konkretny termin, nie dłuższy niż 2 miesiące. Sam fakt, że pytania mogą dotyczyć kwestii „niewygodnych politycznie”, nie jest żadną podstawą do przedłużania terminu ani do milczenia.
Transparentność w sektorze finansów publicznych to standard, nie opcja
Jednostki sektora finansów publicznych – a więc także spółki, w których udziały posiada powiat – są związane nie tylko literą prawa, ale również zasadami gospodarowania środkami publicznymi wynikającymi z ustawy o finansach publicznych. Przepisy te mówią wprost o konieczności zachowania:
- jawności,
- przejrzystości,
- gospodarności, celowości i oszczędności wydatków.
Do tego dochodzą standardy etyki życia publicznego, zasady „dobrego rządzenia” (good governance) oraz zasady współżycia społecznego, o których przypomina art. 5 Kodeksu cywilnego – zakazujące nadużywania przysługujących praw w sposób sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem czy zasadami uczciwości.
W praktyce oznacza to tyle, że osoby zarządzające publicznymi szpitalami, spółkami komunalnymi czy urzędami mają szczególny obowiązek dbałości o zaufanie obywateli. To zaufanie buduje się poprzez rzetelną komunikację, otwartość na pytania mediów i mieszkańców oraz gotowość do rozliczania się z każdej złotówki wydanej z pieniędzy publicznych.
Etyka, odpowiedzialność i polityka
W tle tej sprawy jest także kwestia odpowiedzialności osobistej. Prezes Marek Utracki, członkowie rady nadzorczej oraz osoby pełniące funkcje w organach samorządu powiatowego – z pełniącym obowiązki starosty Mariuszem Węgrzynowskim na czele – działają w imieniu i na rzecz wspólnoty samorządowej.
Niezależnie od politycznych barw czy partyjnych nominacji, standard etyczny jest jeden: jeśli zarządza się szpitalem finansowanym ze środków publicznych, trzeba być gotowym na pełną przejrzystość w sprawach wynagrodzeń, bonusów, kosztów podróży, reprezentacji czy korzystania z majątku spółki.
Próby odsuwania w czasie odpowiedzi na proste pytania, mnożenie terminów i formalne uniki nie budują zaufania. Przeciwnie – rodzą naturalne pytania: co jest do ukrycia?
Dwa miesiące kontra trzy dni
W naszej ocenie, na tak sformułowany zestaw pytań prezes – jako strona umowy i osoba stale współpracująca z radą nadzorczą oraz działem księgowości spółki – mógłby odpowiedzieć bez faktycznej niezbędnej zwłoki, w ciągu maksymalnie kilku dni roboczych. Tymczasem realnie mówimy o okresie dwóch miesięcy, poprzedzonym milczeniem aż do momentu zainicjowania postępowania przed sądem administracyjnym.
Sprawa Tomaszowskiego Centrum Zdrowia to nie tylko kwestia jednej umowy. To test na to, czy w lokalnych instytucjach publicznych rozumie się jeszcze, że prawo do informacji, transparentność finansów i szacunek dla mieszkańców nie są fanaberią mediów, lecz fundamentem nowoczesnego państwa i samorządu.
Jako redakcja będziemy tę sprawę dalej monitorować i informować opinię publiczną o kolejnych krokach – zarówno spółki, jak i sądu. Bo prawo do zadawania pytań i otrzymywania na nie rzetelnych odpowiedzi nie jest przywilejem dziennikarzy. Jest prawem każdego obywatela.



































































Napisz komentarz
Komentarze