Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 5 czerwca 2025 03:19
Reklama

Marek Karewicz – Złoty Fryderyk w Tomaszowie Maz. (3)

Od muzyka do fotografika. Orzypominamy felieton Antoniego Malewskiego

Reklama

- „Marek to nie tylko imię, to także nazwisko Marka Karewicza. Wystarczyło powiedzieć Marek, a każdy wiedział, że chodzi o człowieka, bez którego historia polskiego rocka byłaby niepełna. Marek zawsze był tam, gdzie jęczały gitary, bas wypruwał wnętrzności, a perkusja wyznaczała rytm serca. Był częścią polskiego rock’n’rolla, jego kronikarzem i sumieniem. Pod obstrzałem jego obiektywu znalazły się dziecięce lata polskiego rocka, prekursorzy „mocnego uderzenia”, gwiazdy i gwiazdki lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych. Towarzyszył narodzinom polskiego rocka, należał do jego obserwatorów i współtwórców. Żadne wydarzenie muzyczne w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych nie uszło jego uwagi. Szczególną sympatią otaczał jazz i muzykę rockową. I te dwa gatunki muzyki stały się przedmiotem wyjątkowego zainteresowania jego kamer i obiektywów. Jest bowiem wybitnym artystą fotografikiem, setek tysięcy kapitalnych, niekiedy historycznych zdjęć” - tak o Marku Karewiczu wypowiadał się ojciec chrzestny polskiego rock’n’rolla, Franciszek Walicki w swoim ostatnim dziele, książce, Epitafium na śmierć rock’n’rolla.

 

Ostatnie dzieło Franciszka Walickiego

 

 

Rodzina Karewiczów (nie ma żadnego związku z polskim aktorem, Emilem Karewiczem), pan Julian, ojciec Marka, pani Bronisława matka oraz ukochana przez Marka babcia Julia, wywodziła się z Warszawy. Marek urodził się w stolicy 28 stycznia 1938 roku. Karewiczowie przeżyli całą hitlerowską okupację oraz Powstanie w tym mieście. Po upadku Powstania Warszawskiego, uciekając (jak wielu warszawiaków) w kierunku zachodnim przed zbliżającą się do stolicy, nawałnicą „wyzwoleńczej” ofensywy Armii Czerwonej. Pieszy exodus ze zburzonej, zrównanej z ziemią stolicy, zaprowadził Karewiczów jesienią 1944 roku, sto kilometrów na zachód od Warszawy, do Tomaszowa Mazowieckiego. Tu się osiedlili i zamieszkali, by ponownie wrócić nad Wisłę, po blisko jedenastu latach, jesienią 1954 roku.

 

Karewiczowie przybywając z Warszawy, w naszym mieście zamieszkiwali w różnych miejscach i dzielnicach. Pierwsze dwie noce po dotarciu, spędzili w Starzycach w istniejącym do dziś przy ulicy Ujezdzkiej 2 - parterowym, murowanym domku. Następnie przenieśli się do centrum miasta, do kamienicy z podmurówką przy ulicy Piłsudskiego 17 (róg Krzyżowej), w tym domu urodził się, również mieszkał jako chłopiec, reprezentacyjny piłkarz kadry Kazimierza Górskiego, Antoni Szymanowski.

 

Kolejny dom to plebania ewangelickiego kościoła Zbawiciela przy ulicy św. Antoniego (vis a vis Parku Rodego). Pastorem był wówczas, słynący z bardzo rygorystycznego usposobienia Waldemar Gastpary. W tym domu na plebani kościoła, mieszkali również Mecowie (rodzeństwo Danuta i Bogusław). Następne schronienie Karewiczów (choć na krótko) to willa Landsberga przy Konstytucji 3-go Maja (dziś znajduje się tu przedszkole) oraz w kamienicy przy Konstytucji 3-go Maja 18 (vis a vis Biedronki, dawny sklep meblowy). W tej posesji mieszkali najdłużej, bo aż 9 lat. Jego kolegami z podwórka byli między innymi, Eugeniusz Ulkowski (nie mylić z fotografem Tadeuszem Ulikowskim) oraz Daniel Ronek (starszy brat Sławka, założyciela w Tomaszowie Mazowieckim pierwszego, Fan Club – Jerry Lee Lewis).

 

 

Z tego domu, podwórka znajdującego się tuż nad brzegiem Wolbórki, Marek Karewicz ma najpiękniejsze, beztroskie wspomnienia. Tu grali z kolegami w dwa ognie, w piłkę nożną, jako bramki służyły im drzwi do komórek czy podwórkowy trzepak. Tu też nauczył się wędkowania, na każdym spotkaniu z mieszkańcami miasta, Marek, gdy tylko wymieniło się rzekę Wolbórkę czy Pilicę, natychmiast zadawał pytanie, - A czy znasz taką rybę która nazywa się „kolka” czy kiełb?

 

[reklama2]

 

 

Ryby te żyły w bardzo czystych wodach, dziś rzadko spotykane. Świadczyło to również o czystości naszych rzek. To w tym domu na parterze, Marek (pierwsze trzy okna od ulicy Warszawskiej,  zasłaniał kocami, by uzyskać ciemnie) bez użycia aparatu fotograficznego, na papierze światłoczułym wykonał pierwsze w swoim życiu zdjęcie, liście klonu. Było to zlecenie, wykonanie przez uczniów, od nauczyciela przyrody ze szkoły nr. 4, by utrwalili - narysowali lub przykleili na papierze - liście klonu. Marek zrobił to inaczej, inną techniką. Kto wie czy szkolna praca nie zadecydowała o jego życiowej pasji?

 

Kiedy mieszkali w pałacu Landserga, w budynku obok (były biurowiec Fabryki Skór) mieszkał najsłynniejszy w tamtych latach tomaszowski fotograf, przyjaciel rodziny Karewiczów, Tadeusz Ulikowski. Ojciec tomaszowskiego bibliografa Andrzeja, który był bliskim kolegą, również zmarłego, mojego brata, także Andrzeja. 

 

Pan Tadeusz swój zakład fotograficzny miał przy ulicy Św. Antoniego, pod słynnym kasztanem (vis a vis Domu Towarowego TOMASZ). Pan Julian ze swoim synem Markiem bardzo często odwiedzał swojego przyjaciela w zakładzie, podczas właściwej temu zawodowi, pracy. Od najmłodszych lat młody Karewicz (wizytując u pana Ulikowskiego), oswajał się ze sztuką wykonywania zdjęć, wtajemniczał zarażając się w przygotowaniu składu chemicznego, roztworu (zwany wywoływaczem, dzisiaj brzmi to anachronicznie) by jak najefektowniej, jak najlepiej z negatywu wykonać odbitki (zdjęcia). Zapewne zdobyte doświadczenie przy ulicy Św. Antoniego pomogły mu wykonać pierwsze, do szkolnej pracy, zdjęcie bez użycia aparatu.

 

Marek do podstawówki chodził do dwóch szkól, pierwsza to nr 2 (dawna ćwiczeniówka) w widłach ulic Legionów/Piłsudskiego oraz do nieistniejącej dziś szkoły nr 4, przy Barlickiego, znajdującej się przy skwerku ulicy Warszawskiej (vis a vis Banku BPH, dawna kawiarnia restauracja Jagódka). Po ich ukończeniu, dostał się, zdając egzaminy, do Licem Ogólnokształcącego, dziś I LO, przy ulicy Mościckiego (w tamtych latach w Tomaszowie istniało tylko jedno liceum). Tu ukończył pierwszą klasę liceum (8), by w połowie drugiej (9), z rodziną wyprowadzić się ponownie do Warszawy.

 

Żyjąc w Tomaszowie, za namową babci Juli uczęszczał na lekcje gry na skrzypcach. Babcia dobrze wykształcona w rosyjskim Sankt Petersburgu (przyszły, bolszewicki Leningrad) dobrze wiedziała jak pozytywny wpływ na duchowy i intelektualny rozwój dziecka ma wpływ gra na instrumencie, Życiowe próby gry na skrzypcach, uwrażliwiły muzycznie młodego Marka. Jego nauczyciel gry na tym instrumencie zakładał, wpajając mu swoją filozofię, - Marku, ucząc się gry na skrzypcach, zostaniesz dobrym grajkiem i jak dorośniesz będziesz grał na weselach, a póki co jest to najbardziej zarobkowo popłatny i pewny zawód dla chłopaka.

 

Kiedy miał niespełna osiem lat umiera, jego ukochana mama, Bronisława. Trumna ze zmarłą, wystawiona była w kościele Św. Trójcy przy Placu Kościuszki 21. Tu po raz ostatni Marek zobaczył i utrwalił w pamięci jej pogodną, schorowaną twarz. Za każdym pobytem, gdy tylko przybędzie do Tomaszowa, Marek Karewicz, choć od dawna kościół jest nieczynny, zachodzi do księgarni Barbary Goździk przy Placu Kościuszki 22, posesja tuż obok kościoła Św. Trójcy (w tamtych latach w pomieszczeniach księgarni była zakrystia kościoła) by z tego miejsca nostalgicznie i sentymentalnie powspominać czas dzieciństwa, czas szkolnej młodości spędzony w Tomaszowie. Szczególne są wspomnienia o jego ukochanej, jak on to mówi, mamusi.

[reklama2]

Księgarnia od jesieni 2008 roku stała się, za każdym przyjazdem Karewicza do miasta, stałym miejscem spotkań. Przez wtajemniczone osoby, uczestniczące w kuluarowych spotkaniach z artystą fotografikiem, zaplecze księgarni nazwaliśmy klubem i tak było przez ostatnie pięć lat (Marek w tym czasie bywał w naszym mieście co najmniej siedem/osiem a może więcej razy), do połowy miesiąca maja tegoż roku. Majowa data wiąże się ze zmianą najemcy, ajenta lokalu, choć Barbara Goździk nadal jest pracownikiem tej księgarni.  

 


Kultowa księgarnia przy Pl. Kościuszki 22 – Barbary Goździk, miejsce naszych spotkań

 

 

Po ponad 11-letnim pobycie w Tomaszowie, Marek powrócił do stolicy gdzie ukończył warszawskie Liceum Fotograficzne przy ulicy Spokojnej, następnie studiował na Wydziale Operatorskim w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi. Studiując w tym mieście, zaraził się awangardową muzyką jaka przenikała z Zachodu zza żelaznej kurtyny, do kraju, to jest jazz. Odkłada na bok wyuczony zawód (choć wcześniej wykonał kilka wspaniałych fotografii, wprowadzając w zachwyt znawców tej dziedziny) i w warszawskich, studenckich klubach uczy się gry na dwóch instrumentach, strunowym – kontrabas i dętym – trąbka.

 

Po skrzypcach kontrabas by jego kolejnym, strunowym instrumentem, z którym Marek zakładał spore nadzieje. Największym problemem z kontrabasem było przemieszczanie się ulicami Warszawy. Posiadał wówczas modny skuter wśród młodzieży, włoską Lambrettę.

 

 

Dużym kłopotem i męczarnią była jazda, przemieszczanie się ulicami zatłoczonej Warszawy na próby czy koncerty. Po długim namyśle, Karewicz zamienił kontrabas na …. trąbkę.

 

Właśnie z trąbką w ręku a nie z aparatem fotograficznym, manifestujący Marek szedł, we  wspomnianym wcześniej (lipiec 1956r), nowoorleańskim marszu ulicami Sopotu. Kiedy powrócił do Warszawy jego pierwszy zespół, w którym grał na trąbce, Six Boys Stompers, zagrał na otwarcie Klubu HYBRYDY. Na tym otwarciu obecny był Leopold Tyrmand, wielki znawca jazzu, muzyk, dziennikarz i świetny pisarz. Autor słynnego Dziennika 1954 i powieści Zły, który po zakończeniu koncertu przez zespół, podszedł do Marka i zagaił - Marek widziałem twoje zdjęcia, są wspaniałe, radzę ci, przestań pierdzieć w ustnik tej trąbki. Weź się za fotografowanie i rób to w czym jesteś najlepszy. To były ostatnie próby dmuchania w trąbkę.

 

Od tej pory Marek odstawił ją całkowicie na bok (sprzedał trąbkę za 50 zł jednemu z kibiców warszawskiej Legii) i z wielkim zacięciem, zawierzając słowom Tyrmanda, wziął się za fotografowanie. Od czasu do czasu kiedy Karewicz znajdzie się na piłkarskim meczu, na stadionie Legii słyszy dźwięk swojej trąbki i dmuchającego w nią kibica. Powrót Marka do fotografowania, w krótkim czasie pracy w tej branży, przyczyniło się, że stał się jednym z największych i najwybitniejszych w świecie, artystów fotografików.

 

Marek Karewicz to najbardziej wzięty fotografik, nie tylko w naszym kraju. Bywał na wszystkich festiwalach, robiąc przy tym setki tysięcy zdjęć, polskiej i zagranicznej piosenki (Opole, Sopot), festiwalach jazzowych (Jazz Jamboree w Warszawie, Jazz nad Odrą w Wrocławiu, Jazzowa Zadymka Śnieżna w Bielsku-Białej), również często bywał na festiwalach jazzowych i rock’n’rollowych za granicą. Bywał na koncertach wszystkich, polskich zespołów bluesowych, rock’n’rollowych, jazzowych. Robił zdjęcia, między innymi takim zespołom jak, The Beatles i The Rolling Stones (słynny koncert 13 marca 1967 rok w warszawskiej Sali Kongresowej). Wykonał ponad dwa miliony negatywów, zaprojektował ponad 1.500 okładek (longpleye) płytowych. Prawie wszystkie okładki płyt nagranych w tamtych latach, są dziełem Marka Karewicza.

 

 

O jego klasie w zawodzie może świadczyć fakt, że został zatrudniony w trasach koncertowych przez dwóch największych z największych artystów, jakim był geniusz muzyki, Ray Charles ze słynnym przebojem Hit The Road Jack (z nim był także w trasie przez dwa lata) czy najlepszy trębacz świata, Miles Davies (blisko rok w trasie). Jest autorem największego zdjęcia (10x3 metry) Milesa Daviesa. Wykonał je na zamówienie amerykańskiego artysty. Zawisło ono na największym wieżowcu  Nowego Jorku.

 

Zrobił praktycznie wszystkim wielkim na świecie, grającym jazz, rock’n’roll, jednak nigdy nie zrobił zdjęcia najważniejszej osobie w światowym show buisnessie, która jest synonimem nowoorleańskiego jazzu, najsłynniejszej trąbce świata, o głosie cudownie zachrypniętym, jest nim niekwestionowany, amerykański król jazzu - Louis Satchmo Armstrong. Marek do swojego, największego, życiowego błędu przyznał się w tomaszowskim klubie OK TKACZ, na swoich, 75 urodzinach, obchodzonych w dniu 9 marca 2013 roku. Gdy na ekranie TKACZA pokazałem 12 minutowy, dygresyjny film z urodzinowymi życzeniami, na którym Armstrong dla Marka wykonał trzy wielkie hity (When It’s Sleepy Time Down South, Blueberry Hill i When The Saints Go Marching In). Karewicz zrozumiał tę dygresję i przed wypełnioną,  na ful, salą TKACZA, tuż po zakończonym filmiku, wyznał całą prawdę - dlaczego?

 

[reklama2]

 

A miał czas i warunki je wykonać. Kiedy król trąbki przyjechał na jedyny koncert, latem 1965 roku, do czeskiej Pragi, Marek Karewicz wraz z Andrzejem Jaroszyńskim, ówczesnym dziennikarzem muzycznym TVP, otrzymał akredytacje dziennikarskie na ten szczególny koncert. Zamieszkali w pięknym hotelu na Vaclavskie Namesti. Rano w dniu koncertu, po śniadaniu, zeszli do hotelowego baru by dla zabicia czasu, napić się w barze bistro kilka drinków. Koncert miał odbyć się dopiero późnym wieczorem.

 

 

Po wypiciu kilku drinków na wysokich stołkach bistro, dosiadła się do nich kobieta, lekko na rauchy i zaproponowała, zamawiając u barmana, trzy drinki, dla siebie i dla siedzących obok dwóch panów. Ta kobieta to czeska aktorka, Jitka Bendova, która zagrała w jedynym nagrodzonym Oscarem (1968 rok) czeskim filmie Jirzego Menzla, Pociągi pod specjalnym nadzorem. Jitka Bendova w tym filmie, którego akcja toczy się w czasie hitlerowskiej okupacji na małej, czeskiej stacyjce kolejowej, błysnęła skandaliczną, podniecającą mężczyzn sceną, w której znudzony zawiadowca stacji i jego pomocnik, ostemplowują kolejowymi pieczątkami jej gołe pośladki. Ta podniecająca, obsceniczna, filmowa scena trwała dość długo w ekranowym czasie.

 


               

Kolejną partię drinków zaproponował  Jaroszyński i by nie być gorszym, szybko powtórzył ją Karewicz. Wszystkim pijącym rozwiązały się języki. Marek pierwszy odezwał się rzeczowo, zapraszając wieczorem Jitkę na koncert Louisa Armstronga, na co odezwała się Bendova, - Marek ja mam Armstronga na płytach, jeżeli chcesz go posłuchać, to zapraszam cię do siebie, do domu. Wypili jeszcze po kolejce i Marek ponowił zaproszenie na koncert. Po chwili ciszy Jitka dopiwszy swojego drinka, również się odezwała. – Marek, jeszcze raz proponuję ci płyty Armstronga do posłuchania w moim domu. Wybieraj bo ja na żaden koncert nie idę. Karewicz po chwili milczenia wypowiedział głośno przed tomaszowskim audytorium w OK TKACZ, - Proszę państwa, zadecydowałem – zapanowała długa cisza – wybrałem Louisa Armstronga, słuchając go na płytach w domu czeskiej aktorki !!!

 

      Dwaj przyjaciele z polskiego show businessu Franciszek Walicki i Marek Karewicz

 

- Siedem lat temu, w Zakopanem, jakiś zły demon przeciągnął Marka po węglach piekła (wylew). Ale Marek nie poddał się, walczy z chorobą bez przerwy, do upadłego. Pomimo, że życie spędza w wózku inwalidzkim, nadal bywa tam, gdzie dzieje się coś ważnego. Jego wystawy fotogramów (które otwiera osobiście) wędrują po całym świecie. W Warszawie założył (jeszcze przed chorobą w 2001 roku) słynny Klub Jazzowy TYGMONT, a w roku 2008 wydał, pod nazwą „This Is Jazz”, fantastyczny album z fotografiami największych gwiazd muzyki jazzowej (160 FOTO), prawie wszystkich wielkich, jeszcze żyjących jazzmanów. Obecnie pracuje nad albumem poświęconym gwiazdom rock’n’rolla – tak oto pisał o Marku Karewiczu, Franciszek Walicki, w swoim ostatnim dziele, Epitafium na śmierć rock’n’rolla.

 

  
Na większości spotkań z Karewiczem, czy to w TKACZU czy w ARKADACH, przygrywał zespół
                 jazzowy Wojtka Lubczyńskiego. Na zdjęciu Wojtek składa życzenia M. Karewiczowi

 

Do naszych spotkań dochodziło wielokrotnie, pięć razy w Sopocie (trzy razy na zakończenie konkursu „Wspomnienia Miłośników Rock’n’rolla”, czwarty raz na obchodach „XXX - lat po śmierci Krzysztofa Klenczona”, na których nadano ulicę jego imienia, odsłonięto mural z jego wizerunkiem oraz na ekranie w Krzywym Domku odbyła się premiera filmu Heleny Giersz „10 w skali Beauforta” i piąty raz na „50 lecie powstania Non Stopu” w Sopocie. Czterokrotnie ja zapraszałem Karewicza na swoje imprezy w Tomaszowie (dwa razy na Spotkanie po latach, jedno w ZDK Włókniarz, drugie w SCh PROEM w Zakościelu, trzeci raz na 89 spotkanie z cyklu Herosi Rock’n’Rolla w SCh TOMY przy Jerozolimskiej a czwarty raz na jego 75 urodziny, połączone z 100 spotkaniem mojego cyklu Herosi w OK TKACZ). Ostatnie, piąte spotkanie z Karewiczem, w którym miałem okazję uczestniczyć, z organizowane było przez braci Jochan, w tomaszowskiej restauracji ALABASTRO (27 kwietnia 2013 roku) przy ulicy Dzieci Polskich.

 

 

 

Na każde spotkanie w Tomaszowie, Marek przyjeżdża z wielką radością, każdą wizytę bardzo przeżywa. Kilkakrotnie, wraz z opiekującym się nim, Wiesiem Śliwińskim, przemieszczaliśmy się wspólnie ulicami miasta, docieraliśmy do miejsc bliskich Markowi, do szkól do których chodził, do domów, w których mieszkał. Nasze piesze wędrówki przeważnie kończyliśmy na moście rzeki Wolbórka przy ulicy Warszawskiej. Wówczas prosił o zatrzymanie się, długo patrzył w nurt rzeki w kierunku drugiego mostu na Blichu (ul. Legionów) po czym mówił, - Oto rzeka mojego dzieciństwa, zawsze wracając ze szkoły, zakładaliśmy się z kolegami; - Jakiego koloru dzisiaj jest woda w rzece? Kolor wody zależał od farbowania tkaniny, dywanu w farbiarni zakładu Mouritza Pisha (była Mazovia) czy wcześniej położonej farbiarni w Fabryce Dywanów w dzielnicy miasta,  Rolandówka.

 

[reklama2]

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama

Premier: 11 czerwca w Sejmie wotum zaufania dla rządu

Premier Donald Tusk poinformował we wtorek, że w przyszłą środę, 11 czerwca, Sejm rozpatrzy wniosek o wotum zaufania dla rządu, odbędzie się też głosowanie w tej sprawie. Przekazał, że konsekwencją wotum zaufania będzie także "okresowa" ocena prac rządu i poszczególnych resortów.Data dodania artykułu: 03.06.2025 15:00
Premier: 11 czerwca w Sejmie wotum zaufania dla rządu

Bosak (Konfederacja): będziemy przeciwko wotum zaufania dla rządu; pomysły utworzenia rządu technicznego - bezprzedmiotowe

Będziemy głosować przeciwko wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska, ale pomysły na utworzenie rządu technicznego są bezprzedmiotowe, bo nie ma dla nich większości w Sejmie - powiedział PAP współprzewodniczący Konfederacji Krzysztof Bosak.Data dodania artykułu: 03.06.2025 14:44
Bosak (Konfederacja): będziemy przeciwko wotum zaufania dla rządu; pomysły utworzenia rządu technicznego - bezprzedmiotowe

Serce pneumatyki: Poznaj tajniki sprężarek tłokowych

Współczesne systemy pneumatyczne są niezbędnym elementem w wielu branżach przemysłowych – od produkcji, przez transport, aż po automatykę. Wśród urządzeń, które zapewniają efektywność działania tych systemów, na szczególną uwagę zasługują sprężarki tłokowe. Choć ich konstrukcja może wydawać się prosta, to w rzeczywistości są one skomplikowanymi maszynami, które odgrywają ważną rolę w zapewnianiu wysokiej jakości sprężonego powietrza.Data dodania artykułu: 03.06.2025 08:58
Serce pneumatyki: Poznaj tajniki sprężarek tłokowych

We wtorek rozpoczyna się dodatkowa sesja maturalna

We wtorek o godz. 9.00 pisemnym egzaminem z języka polskiego na poziomie podstawowym rozpocznie się dodatkowa sesja egzaminów maturalnych. Przystąpią do niej ci maturzyści, którzy z powodów zdrowotnych lub losowych nie mogli ich zdawać w sesji głównej, majowej.Data dodania artykułu: 03.06.2025 08:54
We wtorek rozpoczyna się dodatkowa sesja maturalna

Bezpieczny plac zabaw: nawierzchnia gumowa i zabawki z atestem – co mówi prawo?

Plac zabaw to przestrzeń, w której dzieci spędzają intensywny czas. Biegają, wspinają się, upadają, testują granice swoich możliwości i zyskują cenne umiejętności koordynacji ruchowej. Bezpieczne warunki zabawy to fundament dobrze zaprojektowanej przestrzeni dla dzieci.Data dodania artykułu: 03.06.2025 08:42
Bezpieczny plac zabaw: nawierzchnia gumowa i zabawki z atestem – co mówi prawo?

PZU i Bank Pekao: spółki planują połączenie i stworzenie nowej grupy bankowo-ubezpieczeniowej

PZU i Bank Pekao podpisały memorandum o współpracy w celu przeprowadzenia potencjalnej transakcji połączenia do 30 czerwca 2026 roku - poinformowały spółki w poniedziałkowym komunikacie prasowym.Data dodania artykułu: 02.06.2025 20:53
PZU i Bank Pekao: spółki planują połączenie i stworzenie nowej grupy bankowo-ubezpieczeniowej

Największa inwestycja ciepłownicza w Grupie PGE oddana do eksploatacji

Zespół Elektrociepłowni Wrocławskich KOGENERACJA, należący do PGE Energia Ciepła z Grupy PGE, uruchomił nową elektrociepłownię gazową Czechnica-2 w Siechnicach o mocy elektrycznej 179 MWe i termicznej 315 MWt. Nowo wybudowana instalacja zaspokoi około 20 proc. zapotrzebowania na ciepło mieszkańców Wrocławia i wszystkich odbiorców w gminie Siechnice przyłączonych do sieci ciepłowniczej, a nakłady przeznaczone na jej wybudowanie sięgają 1,4 mld PLN. Docelowo do 2035 roku Grupa PGE planuje przeznaczyć na ciepłownictwo około 18 mld PLN.Data dodania artykułu: 01.06.2025 10:36
Największa inwestycja ciepłownicza w Grupie PGE oddana do eksploatacji

Wybory prezydenckie: rozpoczęło się głosowanie w II turze

O godzinie 7 w niedzielę rozpoczęło się głosowanie w II turze wyborów prezydenckich. Głosujący otrzyma w lokalu wyborczym kartę do głosowania w formacie A5 z nazwiskami dwóch kandydatów na prezydenta. Aby oddać głos ważny, należy postawić znak X w kratce przy nazwisku wyłącznie jednego z nich.Data dodania artykułu: 01.06.2025 09:52
Wybory prezydenckie: rozpoczęło się głosowanie w II turze
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.

Polecane

Komedia ze szpitalem w tle

Komedia ze szpitalem w tle

Wczorajsza sesja rady powiatu zwołana w trybie nadzwyczajnym miała także nieco inny wymiar. Na temat samej próby odwołania Starosty Mariusza Węgrzynowskiego, pisałem we wcześniejszym felietonie. Ale to nie był jedyny zaplanowany punkt obrad. Drugim miała być informacja Prezesa Tomaszowskiego Centrum Zdrowia na temat wyniku finansowego za ubiegły rok, oraz z bieżącej działalności szpitala. Ten punkt bardzo mnie interesował i specjalnie dla niego przybyłem na obrady. W porządku obrad umieścili go wnioskodawcy, czyli radni Koalicji Obywatelskiej. Byłem nieco zaskoczony, kiedy zauważyłem, że Prezesa Utrackiego nie ma. Nie było też nikogo innego, kto reprezentowałby naszą placówkę medyczną. Nie dostaliśmy też żadnych materiałów, na bazie których moglibyśmy prowadzić dyskusję. Podkreślę to mocno: nie jest do tego potrzebne kworum. Do dzisiaj rana myślałem, że absencja, to złośliwe działanie Starosty i Zarządu szpitala. Rano jednak dowiedziałem się, że wnioskodawcy (KO) zapomnieli Prezesa powiadomić. Trudno mu się więc dziwić, że nie przyszedł. Może się to komuś wyda śmieszne, ale wcale takie nie jest.Data dodania artykułu: Wczoraj, 13:38 Liczba komentarzy: 1 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 2
Jak będzie wyglądać Schronisko w Tomaszowie? Nowoczesny i funkcjonalny obiekt

Jak będzie wyglądać Schronisko w Tomaszowie? Nowoczesny i funkcjonalny obiekt

O potrzebie budowy nowego schroniska dla bezdomnych zwierząt mówi się w Tomaszowie Mazowieckim od lat. Przez ten czas ciągle inwestycję odkładano. Brakowało pieniędzy, znajdowano inne ważne cele. Zwierzęta przebywały w warunkach... antycywilizacyjnych. Wiele osób sugerowało nawet, że utrzymywanie ich przy życiu jest nieracjonalne i nie ma uzasadnienia... ekonomicznego. Wśród nich byli też radni. Obiecana przez Marcina Witko budowa w końcu ruszyła. Wartość inwestycji to ponad 15 milionów złotych, a ponad połowę pozyskano z Rządowego Funduszu Polski Ład – Program Inwestycji strategicznych, wprowadzonego w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Zadanie realizowane jest w formule projektuj-buduj i rozpoczęło się w 2024 roku od fazy projektowej a powinno zakończyć się w maju 2026 roku.Data dodania artykułu: Wczoraj, 08:25 Liczba komentarzy: 2 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 1
Kobieta zatrzymana przez policjanta miała 3 promile alkoholu w organizmieAleż to będzie festiwal!Zapraszamy na Dni Tomaszowa 2025. Przed nami wiele atrakcji!Komedia ze szpitalem w tlePorywające nowości w kinach HeliosGwiazdy sportu już jutro w "ósemce"Jak będzie wyglądać Schronisko w Tomaszowie? Nowoczesny i funkcjonalny obiekt102 lata mieszkanki UjazduDobra wiadomość nie tylko dla zwierzolubówKolejna jednostka OSP z nowymi wozamiStarosta zostaje na stanowisku. Radni KO nie złożyli wniosku83 410 zł dotacji na „Ogrody Wyspiańskiego” w ZSP 6
Reklama
Reklama
Komedia ze szpitalem w tle

Komedia ze szpitalem w tle

Wczorajsza sesja rady powiatu zwołana w trybie nadzwyczajnym miała także nieco inny wymiar. Na temat samej próby odwołania Starosty Mariusza Węgrzynowskiego, pisałem we wcześniejszym felietonie. Ale to nie był jedyny zaplanowany punkt obrad. Drugim miała być informacja Prezesa Tomaszowskiego Centrum Zdrowia na temat wyniku finansowego za ubiegły rok, oraz z bieżącej działalności szpitala. Ten punkt bardzo mnie interesował i specjalnie dla niego przybyłem na obrady. W porządku obrad umieścili go wnioskodawcy, czyli radni Koalicji Obywatelskiej. Byłem nieco zaskoczony, kiedy zauważyłem, że Prezesa Utrackiego nie ma. Nie było też nikogo innego, kto reprezentowałby naszą placówkę medyczną. Nie dostaliśmy też żadnych materiałów, na bazie których moglibyśmy prowadzić dyskusję. Podkreślę to mocno: nie jest do tego potrzebne kworum. Do dzisiaj rana myślałem, że absencja, to złośliwe działanie Starosty i Zarządu szpitala. Rano jednak dowiedziałem się, że wnioskodawcy (KO) zapomnieli Prezesa powiadomić. Trudno mu się więc dziwić, że nie przyszedł. Może się to komuś wyda śmieszne, ale wcale takie nie jest.
Wojewoda łódzka drastycznie obcięła dotacje dla WOPR. Kto będzie ratował ludzi nad Zalewem?

Wojewoda łódzka drastycznie obcięła dotacje dla WOPR. Kto będzie ratował ludzi nad Zalewem?

Lato zbliża się szybkimi krokami. Jednak słońce za oknem powoduje, że sezon nad Zalewem Sulejowskim już się rozpoczął. Ściągają tu nie tylko amatorzy kąpieli słonecznych, ale także sportów wodnych. Nad ich bezpieczeństwem od lat czuwa tomaszowskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Działalność WOPR-u jest tu niezbędna. Co roku ratownicy podejmują setki interwencji na wodzie, z poświęceniem ratując tych, którzy znaleźli się (najczęściej z własnej winy) w tarapatach. Sezon letni trwa u nas de facto przez 4 miesiące. Dokładnie tyle czasu praca WOPR jest tu niezbędna. W tym roku jednak pozostaje ona pod znakiem zapytania. Reprezentująca Koalicję Obywatelską, wojewoda łódzka, Dorota Ryl, postanowiła, że obetnie naszym woprowcom, finansowanie. W latach ubiegłych otrzymywali oni ok. 45 tysięcy złotych, co już wówczas z trudem wystarczało na zabezpieczenie, wypoczywających tu ludzi. Tym razem otrzymali zaledwie 13 tysięcy. To w skali miesiąca nie jest nawet równowartość, jednego minimalnego wynagrodzenia. Czy to znaczy, że ludzie będą tonąć, bo nie będzie miał kto im pomóc?
Kłamać jak Mordaka. A co to szkodzi....

Kłamać jak Mordaka. A co to szkodzi....

Podobno, jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbiera. Tylko, że jak ma być kara, to powinna być i wina. A odebrać można coś, co dana osoba posiada. W Tomaszowie, w tej kadencji pojawił się prawdziwy gwiazdor lokalnego internetu. Zasypuje mieszkańców postami, których rzetelność i wiarygodność jest często na zerowym poziomie. Kazimierz Mordaka, reprezentujący w radzie powiatu tomaszowskiego Koalicję Obywatelską, co jakiś czas sypnie też łgarstwami na mój temat. Czasem odpowiadam, a czasami mi się nie chce. Tym razem jednak może warto, bo publikacje tego radnego mają na celu jedynie szczucie.
Jak będzie wyglądać Schronisko w Tomaszowie? Nowoczesny i funkcjonalny obiekt

Jak będzie wyglądać Schronisko w Tomaszowie? Nowoczesny i funkcjonalny obiekt

O potrzebie budowy nowego schroniska dla bezdomnych zwierząt mówi się w Tomaszowie Mazowieckim od lat. Przez ten czas ciągle inwestycję odkładano. Brakowało pieniędzy, znajdowano inne ważne cele. Zwierzęta przebywały w warunkach... antycywilizacyjnych. Wiele osób sugerowało nawet, że utrzymywanie ich przy życiu jest nieracjonalne i nie ma uzasadnienia... ekonomicznego. Wśród nich byli też radni. Obiecana przez Marcina Witko budowa w końcu ruszyła. Wartość inwestycji to ponad 15 milionów złotych, a ponad połowę pozyskano z Rządowego Funduszu Polski Ład – Program Inwestycji strategicznych, wprowadzonego w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Zadanie realizowane jest w formule projektuj-buduj i rozpoczęło się w 2024 roku od fazy projektowej a powinno zakończyć się w maju 2026 roku.
Reklama
Reklama
Łóżko rehabilitacyjne  Elbur PB 337

Łóżko rehabilitacyjne Elbur PB 337

Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów oraz montaż gratisNa zdjęciu: Łóżko PB 337 w wykonaniu standardowym w kolorze buk. Akcesoria: stolik Rubens 3 w kolorze buk.Łóżko PB 337 jest szczególnym łóżkiem do opieki długoterminowej, które w przeciwieństwie do klasycznych łóżek posiada możliwość opuszczenia krawędzi leża do poziomu ok. 23 cm. Niskie, dolne położenie leża ułatwia dostęp osobom z problemami z koordynacją ruchową i zwiększa bezpieczeństwo pacjenta nawet przy opuszczonych barierkach bocznych.Więcej informacjiKolory standardowe: DETALE PRODUKTU:1. Położenie leża 23 cm od podłogi4. Solidne koło z hamulcem2. Zabudowane napędy podnoszenia łóżka5. Pilot z blokadą poszczególnych funkcji3. Leże z regulacją twardości6. Dodatkowa regulacja za pomocą rastomatu OPCJE:zmiana wypełnienia leża • zmiana długości leża • zmiana kolorystykiPODSTAWOWE DANE TECHNICZNEBezpieczne obciążenie robocze175 kgMaksymalna waga użytkownika140 kgRegulacja wysokości leża:od 23 do 63 cmRegulacja segmentu oparcia pleców:0 ÷ 70°Regulacja segmentu oparcia podudzi:0 ÷ 20°Wymiary zewnętrzne długość × szerokość:219 × 102 cmPrześwit pod łóżkiem:ok. 7 cmCiężar całkowity:101,4 kgKółka jezdne:100 mm z hamulcem FUNKCJEDO POBRANIA: Karta produktu PB-337 [PDF]
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama