Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 15 sierpnia 2025 22:37
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Tajlandia (Mae Sot) - Azja w pigułce?

Chiang Rai i Chiang Mai potraktowałem sobie trochę jako kulinarno-kulturowe wprowadzenie do Tajlandii. Po zupkowo - naleśnikowo - kanapkowej monotonii Laosu, oglądając przez kilka pierwszych dni ofertę ulicznych straganów oferujących małe porcje wszystkiego co da się strawić, czułem się trochę jak Pawlak i Kargul w Chicago. Dzięki Fon, dowiedziałem się, że na tajskich weselnych bufetach nie ma zamkniętej listy gości, określiłem moje preferencje smakowe w nowym kraju, spróbowałem restauracyjnego jedzenia z prawdziwego zdarzenia, nacieszyłem podniebienie smakiem espresso ristretto z porządnego, dwukolbowego ekspresu La Cimbali, popisując się przy tym znanymi mi sposobami przyrządzania kilkuwarstwowej kawy i poszperałem w znajdującej się na zapleczu lodówce, w której światło przysłonięte było ciekawie wyglądającymi owocami, warzywami i gotowymi przysmakami. Do tego, Fon dbała od czasu do czasu żebym nie przepełnił żołądka.
Kliknij aby odtworzyć
Drogi użytkowniku! Wykryliśmy, że korzystasz z programu blokującego reklamy w przeglądarce (AdBlock lub inny). Dzięki reklamom oglądasz nasz serwis za darmo. Prosimy, wyłącz ten program i odśwież stronę.

 

Reklama

Mój następny punkt był bliżej nieokreślony. Kryteria, które przyjąłem podczas wyszukiwania kanapy to:

 

     - kierunek południowy (wypadałoby wreszcie jakoś konkretnie pojechać)
     - ciekawa osoba (w krajach gdzie można znaleźć tanie zakwaterowanie stałem się 
       wybredny w poszukiwaniu hostów)
     - czas na dojazd: jeden dzień (nie ma się co spieszyć).

 

Włączając couchsurfingową opcję wyszukiwania według mapy, wybrałem prowincję o bardzo ciekawie i śmiesznie brzmiącej nazwie TAK - jedynego miejsca w Krainie Uśmiechów, którego nazwę mogłem bez żadnych problemów wymówić..... Pobożne życzenie. Tajowie mogliby być mistrzami przekonującego potakiwania. Nasze rodzime, krótkie "tak, tak", czy nawet TAK, jakby nie patrzeć, brzmi nieco zdawkowo. Co innego w Tajlandii - nazwę TAK, wymawia się tutaj bardzo mocno przeciągając środkową samogłoskę i dając do tego ton "w dół", co skutkuje, że brzmi ona mniej więcej TAAaaak.

 

 

W drodzę do miejsca, którego nazwę da się wymówić.... taaaaaa(k).

 

Miałem szczęście - praktycznie od razu po wysłaniu pierwszej kanapoprośby, odezwał się pochodzący z Indonezji Freddie, którego poznałem jeszcze na jednym ze spotkań couchsurferów w Chiang Mai. Ciekawa osoba z ciekawego kraju. Pierwszą rzeczą było jednak dostanie się do Mae Sot, w którym Freddie pracuje jako etatowy wolontariusz.

 

Po czułych pożegnaniach z Fon, Christinne, Sky'em i Victorem, zszedłem sunącą stromo w dół drogą. Przez chwilę pomyślałem sobie, że fajnie byłoby tędy zjechać zimą na nartach. Tyle tylko, że dawno nie jeździłem na nartach. Poza tym, większość Tajów nie ma pojęcia co to zima. Nie mówiąc już o wiośnie, lecie czy jesieni. W tej części świata jedyne pory, które się rozróżnia to sucha, deszczowa i obiadowa. Na superhighway'u łączącym Chiang Mai z Bangkokiem, stałem w jednym miejscu chyba z 3 godziny. Pomimo czterech pasów i dużego ruchu, wszyscy, którzy się zatrzymali,wjeżdżali do miasta. Nikt nie chciał mnie zabrać nawet do następnego zjazdu.

 

Super highway numer 1 byłby na prawdę super gdyby omijał miasta.

 

Jeden ze starszych panów, który zjechał na pobocze, otworzył szybę i zapytał skąd jestem. Po usłyszeniu odpowiedzi, że z Polski, powiedział, żebym sobie poszedł na autobus i odjechał. Nie powiem - trochę mnie to zakłopotało. W jeszcze większą konsternację wprawiło mnie to, że pan wrócił po kwadransie i zaoferował, że jednak podwiezie mnie ten kawałek. Może pojechał do sklepu z mapami zapytać się gdzie jest Polska..... Niestety, podobnie jak inni kierowcy, zjechał do miasta. Znowu musiałem poczekać kilkanaście minut. Zatrzymała się para jadąca na lotnisko. Kierowca, stwierdził jednak, że wywiezie mnie znacznie dalej - poza rogatki. Kiedy wyskakiwałem z samochodu, dostałem butelkę wody i bardzo entuzjastyczne życzenia na drogę wypowiedziane w taki sposób jakby autostopowy dojazd do Mae Sot był porównywalny z autostopową misją na Marsa. 

 

Za wylotem, nie musiałem już długo czekać. O ile, w Chiang Mai, wydawało mi się, że autostop w Tajlandii nie jest jednak taki łatwy, o tyle już poza miastem, praktycznie od razu zatrzymał się stary Nissan pickup z trzema młodymi facetami, którzy podwieźli mnie do Lamphun. Tam, stojąc na rozwidleniu dróg, zaraz za światłami, znów, praktycznie od razu, zatrzymał się kolejny, nowszy pickup z rodziną siedzącą w środku. Na pacę, przetoczyłem się kolejne kilkadziesiąt kilometrów do Lampang, gdzie napotkałem malutką powódź, która powstała po króciutkim, ale dość obfitym deszczu. Łapanie za światłami w wodzie po kostki nie wchodziło w grę. Musiałem odejść kawałek albo..... wejść na pas zieleni między jezdniami. Trochę nie po tej stronie, ale dzięki temu, nie miałem problemu z wdrapywaniem się na pakę kolejnego pickupa.

 

Powodzi się w Tajlandii od czasu do czasu.

 

Tym razem, kierowca jechał do Bangkoku. Zastanawiałem się przez chwilę czy nie ściąć sobie od razu drogi konkretnie na południe - do stolicy. Sęk w tym, że w Mae Sot, czekał na mnie już Freddie. Kierowca podrzucił mnie do Tak i po upewnieniu się, czy chcę zostać w stolicy prowincji czy odbić w stronę Birmy, odstawił mnie na właściwe skrzyżowanie. Dalszy autostop był już pestką. Tym razem, zatrzymałem kolorową ciężarówkę. Patrząc na niektóre autobusy, tuk-tuki, puszkobusy (songthaewy), gołym okiem widać, że Tajowie mają w sobie coś z Hindusów. W sumie, Azja Południowo-Wschodnia to taki południowy, dalekowschodni i trochę Pacyficzny misz-masz.

 

Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy po przyjeździe do ciemnego już Mae Sot był ogromny meczet zbudowany niedaleko chińskiej świątyni. Zanim skontaktowałem się z Freddiem, znalazłem knajpkę, w której za 30 bahtów (3 zł.), dostałem wielką porcję smażonego ryżu. Przy okazji, na zapleczu, mogłem zrobić sobie też tatuaż. Kolejny przykład misz-maszu pomiędzy Azją Południową a Dalekim Wschodem - multibiznes. Nie zdziwiłbym się gdyby oprócz jedzenia i malowania rozmaitych części ciała, właściciel oferował również pranie pojazdów, mycie ubrań i jednodniowe wycieczki na księżyc.

 

Wiekszość osób w Mae Sot to birmańska mniejszość muzułmańska.

 

Freddie, pracujący dla organizacji VSO (Volunteering Overseas) , swój 6-miesięczny kontrakt w Tajlandii spędza na obsłudze systemu komputerowego w ośrodku dla uchodźców z Birmy. Na noc, schodzi do swojego drewnianego domku zbudowanego na palach, który w odróżnieniu od wielu innych tego typu konstrukcji w tej części świata, posiada zabudowaną łazienkę z podgrzewanym prysznicem, kuchnię i router z superszybkim wifi. Podobnie jak ja, Freddie lubi podróżować i jeść. A, że mamy podobne gusta, na śniadanie, zostałem zabrany do muzułmańskiej knajpki, gdzie pierwszy raz od kilku miesięcy dostałem chleb - prawdziwy, wypiekany na miejscu chleb typu naan. Do tego samego miejsca wróciłem w porze drugiego śniadania. Niestety, jakby się mogło wydawać, bardzo tani "chleb powszedni" (15 bahtów za kilka kawałków ciepłego naanu i dobrze przyprawionego curry), okazał się być towarem nie takim powszednim, a wręcz luksusowym. Muzułmanie w Mae Sot, naan, ciapati i roti pieką i spożywają na potęgę. tyle, że można go dostać niestety jedynie pomiędzy 6 a 9 rano. Przez kolejne dni, z Freddiem widziałem się jedynie rano i wieczorem.
 

Życie "o chlebie i wodzie", może czasem oznaczać bardzo luksusowy styl życia.

 

Podczas dnia, miałem jednak inne towarzystwo w postaci imigrantów i uchodźców z Birmy, dzięki którym, skupiające na malutkiej powierzchni żyjących obok siebie przedstawicieli wielu różnych kultur, Mae Sot, okazało się być moim ulubionym miejscem w Krainie Uśmiechów. Gdzie indziej, obok południowoazjatyckiej świątyni, stoi świątynia chińska i meczet? Gdzie indziej, ulice zdobią nie tylko kolorowe kokardki, ale do tego tradycyjny makijaż birmańskich kobiet i mężczyzn? Gdzie indziej, widząc białego przechodnia, nikt nie krzyczy "falang"? Nie to, żebym miał coś przeciwko podejściu Tajów do obcokrajowców, ale słowo "falang" czasem brzmi dla mnie nieco jak "nigga". Po prostu, mimo braku złych intencji, nadal podkreśla ono odmienność a po dłuższym czasie w Azji, przychodzi czasem ochota by zniknąć choć na chwilę w tłumie. Mae Sot, mimo, że małe rozmiarowo, z pewnością jest tego typu miejscem.

 

W Mae Sot, nawet jakby założyć piuropusz wodza i lateksową mini-spódniczkę Jolanty R., możnaby wmieszać się w tłum.


O dziwo, większość uciekinierów doskonale mówi po angielsku. O dziwo też, większość z nich jest w Mae Sot nielegalnie. Pierwszego dnia poznałem Ismaila - byłego więźnia politycznego, obecnie przebywającego w Królestwie Uśmiechów na naciąganych prawach uchodźcy (pracuje za 100 dolarów miesięcznie i przeważnie nie mieszka w obozie), który w towarzystwie swojego wnuczka oprowadził mnie po miasteczku. Szukając organizacji zajmującej się pomocą więźniom politycznym (AAPP), na straganach zajmujących całe centrum Mae Sot, udało mi się kupić nowy sarong.

 

Praktycznie całe centrum Mae Sot to jeden wielki targ.

 

Stary, zostawiłem niestety u Fon, w Chiang Mai. Z kolei, Ismail, rozglądał się za jakimś używanym rowerem za rozsądną cenę. Po kilku godzinach poszukiwań, znalezieniu organizacji i długiej rozmowie z jedną z jej pracownic, która opowiedziała mi o dawnej i obecnej sytuacji aresztowanych podczas licznych rewolucji w Birmie, udało nam się dostać mało używany jednoślad w najbardziej rozsądnej cenie - zero bahtów.

 

Ismailowi udało się dostać za darmo prawie nowy rower.

 

Usłyszałem też w jaki sposób przekracza się tutaj granicę - nie mogło mi się to pomieścić w głowie. Chyba cały czas mam klapki na oczach, które sprawiają, że zwykły czerwony "dzienniczek ucznia" z orzełkiem w koronie na okładcę wydaje mi się być rzeczą nieodzowną podczas podróżowania a nie zwykłym mini-albumem na kolorowe pieczątki i naklejki.

 

 

 

 

Musiałem podjechać na przejście i na własne oczy zobaczyć tragiczne i groteskowe zarazem sceny. Życie obywateli Birmy nie należy do najmilszych. W Tajlandii, również nie czeka na nich spełnienie Asian Dream. Z drugiej strony, przynajmniej mają zajęcie i szanse na jako takie utrzymanie rodzin. Niektórym, dzięki pomocy organizacji międzynarodowych, udaje się nawet wybić spoza tłumu. Legalnie, z jednego kraju do drugiego przechodzi się przez Most Przyjaźni. Mimo, że może on spokojnie wytrzymać nacisk kilkudziesięciu ton, nie daje mu się na codzień możliwości pokazania pełnych jego możliwości. Większość osób wybiera drogę na skróty - w przeładowanej, kursującej zaraz obok liczących bahty i kyaty strażników łodzi.

 

Zawsze chciałem zostać celnikiem. Tyle, że liczenie by mi tak dobrze jak niektórym nie wychodziło - zbyt kiepski byłem z matematyki.

 

Zasada jest prosta: 20 bahtów dla birmańskiego celnika, 20 bahtów za łódkę, głowa w dół i przejście na stronę tajską. W przypadku przyłapania nielegalnego imigranta grozi mu albo deportacja, tydzień przymusowych wakacji w domu i powrót łódką za 40 bahtów łącznie, albo 300 bahtów (30zł. łapówki). Dzięki temu, Mae Sot jest jednym z ulubionych miejscem pracy dla tajskich funkcjonariuszy służby celnej. Samo miasto jest również swojego rodzaju kotem syjamskim. Z jednej strony, wjazd do Tajlandii bez paszportu jest surowo zabroniony. Z drugiej, kraj ten, potrzebuje taniej siły roboczej, która za 100 dolarów miesięcznie podejmie się każdego, nawet najbardziej niebezpiecznego czy brudnego zadania. Może dlatego, sama granica jako tako strzeżona jest jedynie po stronie birmańskiej. Po stronie tajskiej, zamiast strzeżenia, stawia się na strzyżenie..... trawy. Za to, na wszystkich drogach wylotowych z miasteczka ustawione są celne i policyjne checkpointy, na których funkcjonariusze sprawdzają paszporty wszystkich osób znajdujących się w autobusach i wyrywkowo zatrzymanych pojazdach prywatnych.

 

Zakupy na bezcłówcę. Zasady jak w koszykówcę - nogi na ziemi, ręce za linią - nie ma outu. Jest out? 20 bahtów i nie ma outu.

 

Przez kilka dni w Mae Sot, czułem jakbym znalazł się w Azji w pigułcę. Tutaj, zwykła szarość nabiera kilkusetbitowej głębi kolorów, prostota jest tak skomplikowana, że aż niezrozumiała, ogromna bieda przeplata się z bogactwem, a chowający się przed słońcem w cieniu palmy kokosowej żebrak z amputowanymi po wybuchu miny lądowej nogami zagaduje i opowiada jaki jest szczęśliwy bo, mimo że śpi na ulicy, nie musi przymierać głodem.

 


 

 

Reklama

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama

Rząd zajmie się projektem o dodatkach mieszkaniowych dla mundurowych

Rząd zajmie się we wtorek projektem dotyczącym świadczeń mieszkaniowych dla służb mundurowych. Miałyby wynosić do 1800 zł miesięcznie. Dyskusja toczy się na temat sposobu obliczania dodatku mieszkaniowego; w ostatniej wersji projektu pod uwagę brane jest nie miejsce pełnienia służby, a miejsce zamieszkania.Data dodania artykułu: 12.08.2025 20:36
Rząd zajmie się projektem o dodatkach mieszkaniowych dla mundurowych

Opłaty za badania techniczne aut osobowych będą wyższe o ok. 50 zł

Opłaty za badania techniczne samochodów osobowych wzrosną o około 50 zł, do 149 zł - poinformował na poniedziałkowej konferencji prasowej wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec. Dodał, że opłaty za inne rodzaje badań wzrosną proporcjonalnie.Data dodania artykułu: 11.08.2025 13:41
Opłaty za badania techniczne aut osobowych będą wyższe o ok. 50 zł

Santander Bank Polska najlepszym bankiem inwestycyjnym w Polsce wg magazynu Euromoney

Santander Bank Polska został wybrany przez międzynarodowe jury ekspertów i analityków jako najlepszy bank inwestycyjny w Polsce. Jednocześnie, w tym samym konkursie Euromoney Awards for Excellence, Santander zdobył tytuł „Najlepszego banku w Polsce w obszarze odpowiedzialnego biznesu” oraz „Najlepszego banku w Polsce w obszarze doświadczeń klientów”.Data dodania artykułu: 11.08.2025 09:59
Santander Bank Polska najlepszym bankiem inwestycyjnym w Polsce wg magazynu Euromoney

Dzień Słonia w tę niedzielę w łódzkim Orientarium; liczne atrakcje dla gości

Orientarium w Łodzi organizuje w niedzielę Dzień Słonia. Światowy Dzień Słonia przypada co roku 12 sierpnia i poświęcony jest zwiększaniu świadomości o sytuacji największych lądowych ssaków i konieczności ich ochrony.Data dodania artykułu: 09.08.2025 16:08
Dzień Słonia w tę niedzielę w łódzkim Orientarium; liczne atrakcje dla gości
Reklama
Repertuar kina Helios

Repertuar kina Helios

Gorące nowości na ekranach kin HeliosSierpniowe propozycje z pewnością przyciągną uwagę licznych kinomanów, którzy będą mogli skryć się przed upałami w chłodnej, komfortowej sali. Na widzów czeka między innymi film akcji „Nikt 2” oraz polskie produkcje „13 dni do wakacji”, „O psie, który jeździł koleją 2” i „Vinci 2”. Nowości zapowiadają kinowy rollercoaster: od dynamicznych pojedynków („Fantastyczna 4: Pierwsze kroki”) i komediowych absurdów („Naga broń”), po animacje dla całej rodziny („Pan Wilk i spółka 2” czy „Smerfy. Wielki film”). Repertuar Heliosa uzupełniają wyjątkowe seanse specjalne, które zadowolą każdego miłośnika kina.Nadchodzi premiera kontynuacji hitu – „Nikt 2”. Hutch i jego żona są przepracowani i oddalają się od siebie. Postanawiają więc zabrać swoje dzieci na wycieczkę do jedynego miejsca, w którym Hutch spędzał wakacje jako dziecko. Rodzina przybywa do małego miasteczka spragniona zabawy. Drobne nieporozumienie z miejscowymi łobuzami powoduje, że Hutch znajdzie się w centrum zainteresowania Lendiny. To najbardziej szalona, żądna krwi szefowa gangu z jaką kiedykolwiek się spotkał…Fabuła horroru „13 dni do wakacji” przedstawia pozornie zwyczajną, piątkową imprezę, jednak jeden z jej uczestników nie przyszedł tam, aby się bawić… Morderca przejmuje kontrolę nad systemem bezpieczeństwa, przez co dom zmienia się w więzienie, a imprezowicze muszą walczyć o przetrwanie. Tytuł reżyseruje znany z tworzenia innych filmów grozy Bartosz M. Kowalski, natomiast w obsadzie znaleźli się aktorzy młodego pokolenia z Katarzyną Gałązką i Nicole Bogdanowicz na czele.Produkcja „O psie, który jeździł koleją 2” ponownie ukazuje Lampo i jego przygody. Tym razem czworonóg, znany w całym kraju jako „PKPies” zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej, gdyż jego rodzina – Zuzia i jej rodzice – musieli wyjechać do Stanów Zjednoczonych na operację. Po ich powrocie okazuje się, że Lampo zniknął, a pies, którym opiekuje się dyrektor, to suczka o imieniu Luna… Zuzia wraz z przyjaciółmi rozpoczyna wielkie poszukiwania czworonoga. Na sympatyków polskiego kina czekają także seanse komedii kryminalnej w reżyserii Juliusza Machulskiego - „Vinci 2”. Cuma, emerytowany mistrz złodziejskiego fachu, wiedzie spokojne życie w Hiszpanii. Gdy dowiaduje się, że jego dawny rywal planuje napad w Krakowie, powraca do gry. Z pomocą starych znajomych, jak i nowych postaci planuje przejąć skok konkurencji. Na ekranach Heliosa pojawią się też międzynarodowe tytuły. „Fantastyczna 4: Pierwsze kroki” to najnowsza produkcja z Uniwersum Marvela, opowiadająca o rodzinie znanej z kultowych komiksów. Codzienność uwielbianych przez społeczeństwo herosów zmienia się, kiedy Sue Storm odkrywa, że jest w ciąży. Jednocześnie nad Ziemię nadciąga kosmiczne, nieznane wcześniej zagrożenie… W repertuarze znajdzie się również komedia „Naga broń”. Jej głównym bohaterem staje się syn postaci, w którą wcielał się Leslie Nielsen. Frank Drebin Jr. – w tej roli Liam Neeson – stara się udowodnić wartość nazwiska ojca. Bohater przypadkiem wpada na trop międzynarodowego spisku zagrażającego bezpieczeństwu USA, po czym zostaje wplątany w tajne śledztwo. Fabuła tradycyjnie pełna jest pomyłek, slapstickowych gagów i absurdów policyjnego kina akcji.Sieć kin Helios przygotowała również propozycje dla najmłodszych widzów. „Pan Wilk i spółka 2” to kontynuacja przebojowej animacji, której bohaterowie – zgrana ekipa byłych złoczyńców – próbują na dobre zerwać z przeszłością. Biorą więc udział w szalonej misji ratunkowej, aby udowodnić swoją metamorfozę otoczeniu. Inną propozycją dla dzieci jest tytuł „Smerfy. Wielki film”. Fabuła skupia się na porwaniu Papy Smerfa przez dwóch czarodziejów. Smerfy decydują się wyruszyć na misję poszukiwawczą poza ich Wioskę, aż do prawdziwego świata, gdzie poznają nowych przyjaciół. Podczas weekendu (16 i 17.08) zaplanowano także seanse bajki „Jeżyk i przyjaciele” z konkursami w ramach projektu Helios dla dzieci. To pozytywna animacja dla najmłodszych i ich rodzin, pełna humoru, emocji i wartości takich jak przyjaźń, współpraca i odpowiedzialność.W poniedziałek, 18 sierpnia w wybranych lokalizacjach sieci odbędzie się kolejna odsłona cyklu Kino Konesera. Zostanie wtedy wyświetlony film biograficzny „Żarty i papierosy”, opowiadający historię Eugenia, jednego z najsłynniejszych hiszpańskich komików, który rozśmieszał Hiszpanów w trudnych czasach transformacji. Czarny strój, ciemne okulary, kamienna twarz i papieros, z którym nigdy się nie rozstawał, do dziś pozostają żywym symbolem hiszpańskiego humoru. Natomiast w czwartek, 21 sierpnia widzowie w ramach cyklu Kultura Dostępna będą mogli zapoznać się z poruszającą polską produkcją w gwiazdorskiej obsadzie - „Przepiękne!”. Film opowiada historie sześciu wyjątkowych bohaterek, z których każda na swój sposób, walczy o swoje szczęście i spełnienie.Bilety na wszystkie seanse są już dostępne w kasach kin Helios, na stronie: www.helios.pl oraz w aplikacji mobilnej. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także – zaoszczędzić. Helios przypomina o trwających letnich konkursach „Chilluj w Heliosie!”. Szczegóły: www.helios.pl/aktualnosc/wakacje.Data rozpoczęcia wydarzenia: 15.08.2025

Polecane

Co piąty senior padł ofiarą kradzieży lub próby wyłudzenia danych„Przepiękne!”  w ramach cyklu Kultura DostępnaPlany sparingów Lechii Tomaszów MazowieckiSpłonęło auto na s8W wypadku w Henrykowie poszkodowany motocyklistaCzy to koniec agresywnej propagandy w społecznościówkach?Garaże do wynajęciaZapraszamy do Kina KoneseraW czwartek policyjna akcja Prędkość, więcej patroli na drogach będzie też przez długi weekendGdy wszyscy stoją odwróceni plecamiWypoczynek i terapia na obozie dla dzieci z płodowymi zaburzeniami alkoholowymi i ich rodzinRośnie liczba bezdomnych zwierząt w Polsce
Reklama
Reklama
Reklama
Gdzie są granice politycznej autopromocji. Czy wykorzystywanie dzieci z Domu Dziecka jest ok?

Gdzie są granice politycznej autopromocji. Czy wykorzystywanie dzieci z Domu Dziecka jest ok?

Czym różnią się dzieci bogatych rodziców, których stać jest na opłacanie czesnego w prywatnej szkole, od dzieciaków z "bidula", których życie już na samym starcie jest nie z ich winy wykrzywione? Czy chodzi tylko o deficyty rodzicielskiej miłości? Może o brak oparcia w kochanej mamie i odpowiedzialnym tacie? Okazuje się, że nie tylko. W Tomaszowie te pierwsze traktowane są jak młodzi ludzie z pełnią praw. Te drugie bywają przedmiotem i narzędziem marketingu. W tym tego politycznego. Uważacie, że przesadzam? Spróbuję Was przekonać, że tak nie jest.
Protesty... protestami, a droga i tak powstanie

Protesty... protestami, a droga i tak powstanie

Mowa oczywiście o tomaszowskim odcinku drogi ekspresowej S12, która przebiegać ma na południe od Tomaszowa. Od dłuższego czasu trwają protesty, dotyczące jej lokalizacji, a jej trasowanie, koliduje z willowymi, podmiejskimi dzielnicami oraz miejscowościami. Trasa przebiegać ma też obok obiektów o wysokich walorach przyrodniczych i turystycznych. W Tomaszowie są jednak nie tylko przeciwnicy ale i zwolennicy drogi, o czym możemy przekonać się śledząc fora internetowe. Trzeba jednak przyznać, że ci pierwsi są bardziej widoczna, a wszelkie próby rzeczowej polemiki, kończą się bez konsensu. Co wobec tego będzie dalej? Czy protesty przyniosą skutek? Jest to raczej mało prawdopodobne, bo trasowana droga nie ma służyć mieszkańcom powiatu, a jej znaczenie ma charakter geopolityczny. Tym bardziej, że od południowego wschodu Polski, droga realizowana jest bez większych zakłóceń
Pożegnanie klubowej legendy

Pożegnanie klubowej legendy

Przed piątkowym meczem z Jagiellonią II Białystok na boisku głównym Stadionu Miejskiego im. Braci Gadajów odbyła się niezwykle wzruszająca uroczystość – pożegnanie Kamila Cyrana, który po niemal 15 latach gry w zielono-czerwonych barwach zakończył swoją piłkarską przygodę w Lechii.
Pieniądze dla spółki związanej z Czarzastym ze Spały

Pieniądze dla spółki związanej z Czarzastym ze Spały

Prawdziwą burzę wywołały wczoraj informacje na temat środków, jakie w ramach KPO uzyskały podmioty związane z branżą hotelarską i cateringową. Absurdalność zakupów, takich jak zakup jachtów i innych produktów, które rzekomo mają zrekompensować straty powstałe w wyniku pandemii, porażają z mocą huraganu. Przy okazji okazuje się, że część pieniędzy trafia też do firm powiązanych z politykami rządzącej w Polsce Koalicji. Podobnie jest w powiecie tomaszowskim, gdzie prawie 400 tys. złotych otrzymała PDK HOTELE SPÓŁKA Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ, związana z Włodzimierzem Czarzastym (wkrótce Marszałkiem Sejmu), prowadząca Hotel Mościcki w Spale. Żona polityka dawnego SLD, a nawet przewodniczącego tej partii, a obecnie Nowej Lewicy, jest tu wiceprezesem Zarządu. Na co zostaną przeznaczone środki? Na dywersyfikację działalności Hotelu Mościcki poprzez podjęcie działań inwestycyjnych, doradczych i szkoleniowych w ramach przedsięwzięcia realizowanego w województwie łódzkim. Brzmi enigmatycznie? Niekoniecznie. Różnego rodzaju szkolenia to najprostszy sposób na generowanie przychodów.
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: AntolinTreść komentarza: Największym przegranym drogi s12 będzie gmina ujazd z burmistrzem na czele, który przez wszystkie lata swojej kadencji obiecał. Węzeł w jeździe, który otworzyłby okno na świat dla miasta i gminy, ale niestety jego pogląd w ostatnim roku się zmienił! Wstyd i obtaz burmistrza jako kłamczucha!!!Źródło komentarza: Protesty... protestami, a droga i tak powstanieAutor komentarza: TajasneTreść komentarza: Przecież zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej do każdego opublikowanego wpisu jest metryczka z informacjami o ktore interpelował radny... eshŹródło komentarza: Dane poza ochroną w gminie CzerniewiceAutor komentarza: Nóż w wodzieTreść komentarza: A ja znam kilka przedszkoli w Tomaszowie które robią to fachowo. Co więcej np w PROEM na zajęciach tzw wyrównawczych nie robi się zdjęć.Źródło komentarza: Gdy wszyscy stoją odwróceni plecamiAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Mój wredny dopisek do mojego poprzedniego (również wrednego) wpisu. Jednak wygrał nie ten "co trzeba" i zrobiła się totalna bryndza, z której próbuje wyjść również totalny, rudy podnóżek Niemców. I kombinuje ten cwaniaczek za dychę tak: kasę z kpo celowo wstrzymywali wrogowie Polski, czyli te wredne pisiory. I teraz pozostał nam tylko rok, aby tę kasę wydać i dlatego musimy tę kasę wydawać na byle gówno, aby unijna komuna nie zabrała kasiorki. PS. A gdzie jest u ryżego donka Polska?? No przecież nie w jego w głowie i w sercu. Niestety: zupełnie gdzie indziej....Źródło komentarza: Pieniądze dla spółki związanej z Czarzastym ze SpałyAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Prawdą jest również i to, że za rządów pisiorów europejska komuna specjalnie nie dawała kasy dla Polski nie z powodu łamania praworządności w naszym kraju, ale dlatego, że trzymała tę kasę dla ryżego donka, bo komuniści z Brukseli zakładali , że wygra bawidamek Trzaskowski i "układ" się zamknie, a wtedy: hulaj dusza, piekła nie ma.Źródło komentarza: Pieniądze dla spółki związanej z Czarzastym ze SpałyAutor komentarza: Po/PiS=PSLTreść komentarza: No do zjednoczonej prawicy to im jeszcze dużo brakuje, co nie mienia faktu, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca.Źródło komentarza: Radni Koalicji Obywatelskiej mają reprezentować partię, czy mieszkańców?
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama