Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 czerwca 2025 05:38
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Tajlandia (Chiang Rai, Chiang Mai) - krejzolskie budowle i sposoby na darmowe jedzenie

Zainteresowanie rzeczami na literę "M" przeszło mi w drodze powrotnej do Chiang Rai. Na turystycznej mapce okolic tego, w miarę nowoczesnego, biorąc pod uwagę jego rozmiary, miasteczka, znalazłem kilka wodospadów, eko-plantacji, wiosek plemiennych i świątyń. Zmiana z "M" na "W" byłaby, jednak, zbyt drastyczna. Tym bardziej, że wodospadów się ostatnimi czasy naoglądałem i, przez najbliższe kilka tygodni, z pewnością żaden nie zrobi na mnie większego wrażenia niż woda płynąca z odkręconego kranu. Kontaktów z rolnictwem, po uganianiu się za głupimi kwiatkami przez bezkresne pola ryżowe i rzęsisty deszcz również miałem dosyć. Zdecydowałem się więc na odwiedzenie wioski plemienia Karen - jednej z rzekomych perełek niegdysiejszego Królestwa Lanna.
Reklama

 

Reklama

Kiedy dojechałem na miejsce, zastała mnie mało przyjemna i niecodzienna niespodzianka. Wiedziałem, że turystyka w Tajlandii jest bardzo ważną gałęzią przemysłu, ale że po przejechaniu kilku szutrowych dróżek znajdę się w miejscu przypominającym hotelowe lobby? Usiadłem na wygodnej kanapcę, próbując ogarnąć co się wokół mnie dzieje. Teoretycznie, powinienem być we wsi zamieszkałej przez plemie, którego kobiety znane są z dekorowania długich, łabędzich szyi złotymi obręczami.

 

Praktycznie, u bram wioski, zamiast totemu zastałem kawiarnię i kasę biletową. Nawet nie wiem ile kosztował wstęp do środka, ale zwiałem stamtąd jak najszybciej przekonany, że jakbym chciał obejrzeć sobie show to rozejrzałbym się za jakimś teatrem, lodowiskiem, czy..... poleconym mi przez znajomego w Sajgonie ping-pongiem ;-).

 

Zostały zatem świątynie. Zaintrygowała mnie szczególnie ta, która najprawdopodobniej, wkrótcę stanie się symbolem Chiang Rai. Wkrótcę ponieważ od 1997 roku, ponad 60-osobowa ekipa artystów, rzeźbiarzy, budowniczych, złotych rączek i tych, którzy chcą po prostu się przysłużyc dla dobra ogólnego, nadal pracuje nad jej ukończeniem. Ostatecznego terminu oddania obiektu do użytku nie ma. Biała Świątynia jest, jednak wyjątkowa w swojej wyjątkowości.

 

Wat Rong Khun - na pierwszy rzut oka nieco kiczowaty, ale...

 

To upust masochistyczno-hedonistycznej fantazji tajskiego artysty Ajarna Chalermchaia, który znudzony monotonią i staromodnością tajskiej sztuki, za cel życia, postawił sobie wybudowanie buddyjskiego pomnika przełomu XX i XXI wieku. Efekt, na pierwszy robi wrażenie kiczowatego, jakby odlanego z gipsu budynku skonstruowanego na zasadzie "tu przyklej, tam doklej". Po bliższym kontakcie, jednak, uderza już obrazoburczością. Dalej, w miarę przyglądania się poszczególnym elementom, stopniowo zaczyna zachwycać pomysłowością, bogactwem detali, symboliką, temperamentem i odwagą artysty.

 

... U nas diabeł kusił odrdzewiaczem. W Chiang Rai, jest on nieco bardziej wyrozumiały.

 

Co robi butelka whisky przyklejona do czerwonej głowy symbolicznego, wodzącego na pokuszenie demona? Dlaczego w elewacji głównego budynku brakuje tradycyjnych złotych akcentów? Zamiast tego, to właśnie bogato zdobione toalety pomalowane są na ten królewski kolor. Powolne wejście do samego ubosotu (głównej sali modlitw) wiodące przez las gipsowych rąk cierpiętników próbujących wydostać się z piekieł ma wywołać katharsis - tak potrzebny do oświecenia. Nie byłoby Nirvany bez walki, którą artysta obrazuje przy pomocy.... kreskówkowych postaci zmagających się z machinami i potworami gdzieś w kosmosie. Takie rysunki znajdują się właśnie w głównej sali modlitewnej naprzeciw spokojnie medytującego, klasycznego już, posągu Buddy.

 

Droga do Nirvany?

 

Niezależnie od tego czy ostateczne wrażenie przechyla się bardziej w stronę kiczowatości , profanacji czy zachwytu, dla większości mieszkańców Chiang Rai, Wat Rong Khun, stanowi powód do dumy. Wyjątkowości Białej Świątyni, dopełnia jeden szczegół - brak mnichów. Być może, spowodowane jest to właśnie faktem, że świątynia nie została jeszcze ukończona. Być może, misterne prace Chalermchaia pozostawią po sobie jedynie pomnik i pamiątkę cierpień poniesionych podczas dążenia do jego osobistej Nirvany. Być może, po prostu brakuje chętnych techno-mnichów, którzy widzieliby jakiekolwiek powiązanie pomiędzy Buddą a Batmanem.

 

Wstęp do Wat Rong Khun jest darmowy, ale.... trzeba minąć piekło.

 

Po wizycie w Wat Rong Khun miałem jeszcze trochę czasu by zdać motor. W końcu 24 godziny to 24 godziny. Dodać do tego kwadrans akademicki, albo ze trzy i zawsze można jakoś usprawiedliwić spóźnienie - np. tym, że wszyscy pod prąd jechali. Na śniadanie udałem się na targ. Bogactwo produktów mnie po prostu przytłoczyło. Nie mogłem się zdecydować na co mam ochotę. Do tego jak tu spokojnie, w takim tłumie wybrać najlepsze i najświeższe spośród egzotycznie wyglądających i jeszcze lepiej smakujących owoców? Jak tu wybrać tę właściwą babuszkę? Po degustacji liczi i bananów z kilkunastu straganów, nie byłem już głodny.

 

Sposób na darmowe jedzenie w Tajlandii nr 1 - spacer po targu i degustacja pojedynczych produktów.

 

Z drugiej strony, nie wypada wychodzić z targu z pustymi rękoma. Za zawrotną kwotę 15 bahtów (1.5 zł), zrobiłem więc zapasy na dalszą drogę w postaci prawie kilograma gumijagód (mangostanów) i kilku sapodilli. Trzy razy niższa cena spowodowana była niewyczuwalną w smaku wczorajszością owoców. I nic to, że kupował je falang - podobnie jak na innych straganach, i tutaj była metka zobowiązująca do traktowania Tajów i obcokrajowców na równi.

 

Prowiant na drogę - gumijagody (mangostany) i krzyżówki kiwi z kartoflem (sapodille)

 

[eklama]

 

 

 

Nie byłoby też śniadania bez kawy. Wśród wielu lokali, moją uwagę przyciągnął widoczny przez szybę starszy pan siedzący nad laptopem z wielkim napisem "Free tourist information". Po krótkiej rozmowie na różne tematy, pan zapytał czy nie chcę zostać w Chiang Rai i zająć się pracą w jednej ze szkół średnich. Pomyślałem - "dobre pieniądze w stosunku do cen, wszystko jest pod ręką - tak, Tajlandia mogłaby być moim domem". Nie potrafiłem, jednak dać natychmiastowej odpowiedzi. Mój rozmówca wręczył mi swoją wizytówkę, oraz numer telefonu swojej koleżanki zajmującej się lokalnym działem edukacji na wypadek jakbym się namyślił.


Z kontaktów nie skorzystałem. Nie to, że mi się w Chiang Rai nie podobało. Przeciwnie - byłem zachwycony, ale kiedy po oddaniu skuterka kierowałem się na główną drogę, przypomniało mi się, że takie podniecenie towarzyszy mi zazwyczaj przez kilka pierwszych dni w nowym kraju. Później przychodzą myśli typu "jeszcze tu wrócę", zupełnie przyćmione kolejnym zachwytem związanym w znalezieniu się w nowym świecie i nowej rzeczywistości.

 

Przez pierwsze dni w nowym kraju, prawie zawsze jestem na lekkim haju.

 

 

W odróżnieniu od mojego pierwszego dnia w Krainie Uśmiechów, tym razem, nie musiałem długo czekać na stopa. Od razu, zatrzymał się stary Nissan. Kierowca, który wielokrotnie podkreślał ekologiczne metody uprawy swoich ananasów, zaprosił mnie do środka. Po dwudziestu minutach jazdy, podczas której bardzo starał się mówić po angielsku i, wręcz przepraszał za mało wydajną klimatyzację (co akurat dla mnie było sporym plusem), zanim odbił w lewo, dał mi jeden ze swoich produktów rolnych do spróbowania.

 

Po krótkiej przerwie na drugie śniadanie, które było słodsze niż dostępne u nas, zapuszkowane i słodzone produkty, poszedłem za skrzyżowanie. Tam, długi czas nie mogłem nikogo zatrzymać. W końcu, kilku Tajów zapytało się co robię. Powiedziałem, że próbuję dostać się do Chiang Mai. Panowie byli tak mili, że zatrzymali dla mnie niebieskiego Songthaewa - muła w świecie motoryzacji, czyli kolorowego busa przypominającego skrzyżowanie tuk-tuka z pickupem. Na laotańskie hasło "bor mi ngen", kierowca popatrzył się przez chwilę, zapytał czy żartuję i zaprosił do środka.

 

Godzinę później byliśmy na terminalu w jakimś małym miasteczku, którego nie było na mojej mapie. Zostałem przekazany kolejnemu kierowcy Songthaewa - tym razem żółtego jak Pszczółka Maja, rechoczącego jak Kermit Żaba, diesla. Z kilkoma podskokami na nielicznych wybojach nieco zakręconej ale świecącej nowością i czystością drogi, dojechaliśmy do Chiang Mai.

 

 

Muł to mieszanka konia z osłem. Songthaew to taki mechaniczny muł.



Znów zaburczało mi w żołądku. Znów, dochodząc do budek z szybkim jedzeniem, nie wiedziałem na co się zdecydować. Podobnie jak podczas porannej wizyty na targu, próbując po trochu wszystkiego co nie było zupką od ulicznych kramikarzy, zafundowałem sobie darmowe śniadanie. Na deser, chciałem kupić kilka pomarańczy. Przypomniało mi się, że od kilku miesięcy, albo ich w ogóle nie widziałem, albo moja uwaga skupiona była głównie na bardziej kolorowych owocach o ciekawszych kształtach i kolorach innych niż zielony. Przez chwilę żałowałem, że nie zabrałem ze sobą choć jednej z 5-kilogramowych skrzynek, które dostałem z okazji Chińskiego Nowego Roku.

 

Przechodząc obok pani sprzedającej pomarańcze, zapytałem się o cenę. "One nie są na sprzedaż", usłyszałem. Zrobiłem krok i w połowie drugiego zrobiłem zwrot o 180 stopni. "To w takim razie, mogę prosić ze cztery?". Podziękowałem kramikarce za wręczone mi owoce. Skoro coś nie jest na sprzedaż a wystawione jest na straganie, to musi być za darmo! Znów robiąc krok do przodu zawróciłem i zapytałem z jakiej okazji pani się w tym miejscu wystawiła. "Ja sok sprzedaję" - i wszystko jasne. Może po prostu samych pomarańczy nie dało się nabić na dobrze ukrytą kasę fiskalną?

 

Skontaktowałem się z Fon z couchsurfingu. Nie mogłem trafić na lepszego hosta. Ta 27-letnia, drobna Tajka, komicznie wyglądająca za kierownicą swojej małej ciężarówki (Isuzu D-Max), nie tylko, wspólnie z rodzicami prowadzi stylową restaurację, ale jeszcze pierwszego wieczoru zaprosiła mnie na wesele. I choć najciekawsza kulturowo część zaślubin w Tajlandii odbywa się rano, a wieczorna impreza prawie niczym się nie różni od naszych polskich wesel, dla mnie, najistotniejszy w tym momencie był bufet.

 

Sposób na darmowe jedzenie w Tajlandii nr 2: ubrać się przyzwoicie i sprawdzić czy w którymś z pięciogwiazdkowych hoteli nie ma przyjęcia weselnego z bufetem. Nie ma listy gości.

 

Sam dom Fon okazał się być tak ciekawym miejscem, że nie miałem specjalnej ochoty na zwiedzanie ponad 700-letniego Chiang Mai, którego ścisłe centrum świetnie komponuje się ze średniowieczną fosą, murami obronnymi i zabytkowymi świątyniami. Trzeba przyznać, że tajscy architekci przestrzenni mają dobrą wyobraźnię. Niestety, patrząc na ogromne zwoje kabli zostawionych, jakby "na potem", odnosi się wrażenie, że elektrycy psują ich utopijne wizje. Do tego, ani mnie, ani Sky'owi z Korei, ani Victorowi z Meksyku, w żadnej z kilkudziesięciu ustawionych obok siebie wypożyczalni nikt nie chciał wypożyczyć bez zostawiania paszportu w depozycie chociażby roweru.

 

Mała Fon w małej ciężarówcę.

 

Dom Fon to będący w ciągłej budowie efekt pracy jej ojca, który pierwszy biznes założył w okolicach Bangkoku. Nie spodobało się to jednak lokalnej mafii, która w ramach dyplomatycznego porozumienia, wysłała w jego stronę kilka kulek z M-16. Obecne miejsce to zdecydowanie więcej niż cztery ściany. To malowniczo położony labirynt ścian i przejść, które żyją. Eleganckie, ciemne drewno, idealnie komponuje się z różanymi motywami na balustradach, witrażowymi oknami i manekinami ubranymi w tajskie suknie. Nie raz, na sam nie wiem ilu kondygnacjach tego ulokowanego na zboczu góry budynku, przyszło mi się zgubić. Ciemną nocą, w orientacji przestrzennej pomagał mi szum wodospadu, na który rozciąga się widok z położonego kilkanaście metrów nad ziemią, parterowego tarasu restauracji. Czasem dochodził do tego słodki, jakże seksowny mruk pełnej restauracyjnej lodówki.

 

Kolejny krejzolski budynek - tym razem słowo "kicz" nie przeszło mi ani razu przez głowę.

 

Dzięki branży, w której siedzi Fon, kolejne dni upłynęły mi na degustacji tajskich potraw. Wyjątkiem była urodzinowa impreza z pływaniem w basenie, nocna szwędaczka po mieście i wizyta w gorących źródłach, które same w sobie zupełnie mnie rozczarowały. Możliwość ugotowania jajek w starannie ogrodzonym stawie, w którym stale gotuje się i paruje woda, oraz popływanie sobie, a raczej, pomoczenie pośladków w mętnym od siarki, malutkim baseniku kosztuje 90 bahtów (9 zł). W porównaniu z kąpielą na jednym ze stopni wodospadu w okolicy domu Fon, wydało mi się to stratą czasu i pieniędzy. No, ale cóż..... byłem, zobaczyłem, jajka zjadłem i brzuch zapełniłem.

 

Gorące źródła w pobliżu Chiang Mai. Wstęp 9 zł. Główna atrakcja - jak dla mnie gotowanie jajek. 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Mariusz StrzępekMariusz Strzępek

Pan radny Kazimierz Mordaka w niespełna rok samorządowej kadencji stał się czołowym hejterem tomaszowskiej Platformy Obywatelskiej. W pełnych pogardy wpisach poddaje krytyce każdego, kto tylko mu się z jakichś powodów nie podoba. Tymczasem radnemu brakuje podstawowej wiedzy, niezbędnej do sprawowania mandatu

Bohaterowie literaccy, komiksowi, historyczni często posiadają własne konie. Słynny ostatnio Zorro jeździł na Tornado, Don Kichot dosiada Rosynanta, Aleksander Wielki, z kolei Bucefała. Miał Kasztankę, marszałek Piłsudski. A i Napoleon był dumny ze swego Marengo. Tymczasem tomaszowscy samorządowcy mogą zasłynąć co najwyżej tym, że z własnymi końmi na rozumy się zamienili. Trochę złośliwy wstęp, ale jest odpowiedzią na złośliwości kierowane w moim kierunku, wypada więc odpłacić końskim dowcipem, bo bardziej subtelnego adresat mógłby nie zrozumieć. Tomaszowscy radni Koalicji Obywatelskiej z Rady Powiatu Tomaszowskiego takie wrażenie niestety robią. Brak wiedzy merytorycznej próbują nadrabiać internetowym hejtem. Ludzie ci oporni są na wiedze nie tylko wynikającą z lektury książek, aktów prawnych, obowiązującego orzecznictwa, ale też z doświadczenia. Można wybaczyć takie zachowanie panu Kazimierzowi Mordace, który w telewizji chwali własnego wnuczka, który nie lubi się uczyć, ale za to nauczył się jeździć ciągnikiem, ale pozostałym już chyba nie. Wszak uważają się lepszy gatunek ludzki, z pogarda traktujący otoczenie oraz każdego, kto myśli inaczej. O co chodzi? Już wyjaśniam
Reklama

Wszystkie prognozy wskazują, że znowu czeka nas gorące lato

Wszystkie prognozy wskazują, że znowu czeka nas gorące lato - powiedziała PAP klimatolog prof. Joanna Wibig z Uniwersytetu Łódzkiego. Jej zdaniem średnia temperatura zbliży się do tej z ubiegłego roku, która w skali globalnej została uznana za najwyższą w historii pomiarów meteorologicznych.Data dodania artykułu: 26.06.2025 16:41
Wszystkie prognozy wskazują, że znowu czeka nas gorące lato

W czwartek wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące ewakuacji ludności

W czwartek w życie wchodzi rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie szczegółowego sposobu ewakuacji ludności oraz zabezpieczenia mienia. Zakłada m.in. rozszerzenie zadań, z których muszą wywiązać się samorządy.Data dodania artykułu: 26.06.2025 16:27
W czwartek wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące ewakuacji ludności

Ranking Perspektywy 2025: Uniwersytet Warszawski najlepszą polską uczelnią publiczną

Uniwersytet Warszawski zajął 1. miejsce w 26. Rankingu Szkół Wyższych Perspektywy 2025. Na 2. pozycji znalazł się Uniwersytet Jagielloński, a za nim – Politechnika Warszawska. Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie jest najlepszą akademicką uczelnią niepubliczną, a Powiślańska Szkoła Wyższa w Kwidzynie – najlepszą uczelnią zawodową.Data dodania artykułu: 25.06.2025 09:44
Ranking Perspektywy 2025: Uniwersytet Warszawski najlepszą polską uczelnią publiczną

Rzecznik rządu: Rada Ministrów przyjęła projekt wliczający umowy cywilnoprawne do stażu pracy

Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji Kodeksu pracy, który zakłada, że okresy przepracowane na umowach cywilnoprawnych czy jednoosobowej działalności gospodarczej, będą wliczane do stażu pracy – poinformował we wtorek rzecznik rządu Adam Szłapka.Data dodania artykułu: 24.06.2025 16:19
Rzecznik rządu: Rada Ministrów przyjęła projekt wliczający umowy cywilnoprawne do stażu pracy

Premier: do końca roku będą zamrożone ceny energii dla odbiorców indywidualnych

Ceny energii dla odbiorców indywidualnych pozostaną zamrożone do końca roku - poinformował we wtorek premier Donald Tusk. Oznacza to, że gospodarstwe domowe nadal będą mogły korzystać z ceny zamrożonej na poziomie 500 zł za MWh netto.Data dodania artykułu: 24.06.2025 16:10Liczba komentarzy artykułu: 1
Premier: do końca roku będą zamrożone ceny energii dla odbiorców indywidualnych

SN: trzy pierwsze protesty zasadne – bez wpływu na wynik wyborów

Dotychczas Sąd Najwyższy za zasadne, bez wpływu na wynik wyborów, uznał trzy protesty przeciw wyborowi prezydenta – poinformował PAP we wtorek zespół prasowy SN.Data dodania artykułu: 24.06.2025 13:13
SN: trzy pierwsze protesty zasadne – bez wpływu na wynik wyborów

Drobni przedsiębiorcy w maju zamknęli blisko 14 tys. firm. Prawie 27 tys. zawiesili [DANE Z CEIDG]

W maju br. liczba wniosków dotyczących zamknięcia jednoosobowej działalności gospodarczej spadła o blisko 20% w porównaniu z miesiącem wcześniejszym, a wzrosła o prawie 4% rok do roku. Według znawców tematu, czynniki decydujące ostatnio o likwidacji takich firm nie różnią się od tych sprzed roku. Znaczenie mają m.in. koszty prowadzenia biznesu, w tym składki zusowskie, a także oczekiwania finansowe pracowników. Do tego dochodzi kwestia znalezienia odpowiednio wykwalifikowanych kandydatów. Z kolei liczba wniosków o zawieszenie JDG minimalnie spadła w porównaniu z miesiącem wcześniejszym, a wzrosła o 2% rok do roku.Data dodania artykułu: 24.06.2025 09:54
Drobni przedsiębiorcy w maju zamknęli blisko 14 tys. firm. Prawie 27 tys. zawiesili [DANE Z CEIDG]

Ekspert: ani lex deweloper, ani zintegrowane plany inwestycyjne nie zastąpią systemowego planowania przestrzennego

Ani lex deweloper, ani zintegrowane plany inwestycyjne (ZPI) nie zastąpią systemowego podejścia do planowania przestrzennego – ocenił w rozmowie z PAP prezes Towarzystwa Urbanistów Polskich Tomasz Majda. Przepisy specustawy wygasają z końcem tego roku; pojawiają się pierwsze wnioski dot. ZPI.Data dodania artykułu: 24.06.2025 09:40
Ekspert: ani lex deweloper, ani zintegrowane plany inwestycyjne nie zastąpią systemowego planowania przestrzennego
Reklama

Polecane

Bez trudu utrzymasz czystość i zadbasz o płytę indukcyjną dzięki unikalnej powierzchniNowi żołnierze w WOT„Dziadku wiejemy”  w ramach cyklu Kultura DostępnaDla zdrowia i wypoczynku. Dzieci rolników w centrach rehabilitacji KRUSNaukowcy: marihuana najczęściej używaną substancją psychoaktywną po alkoholu, kofeinie i nikotynieChirurg podejrzany o przyjmowanie łapówek za wykonanie refundowanych operacjiRośnie skala agresji na polskich drogachZa narkotyki trafił do aresztu„Trójka” Złotą Szkołą NBPKomunikacja miejska w okresie wakacji 2025Zapraszamy na dzień otwarty w żłobku na Niebrowie!Kolejny Arbuz laureatem olimpiady historycznej
Reklama
Reklama
Reklama
Rośnie skala agresji na polskich drogach

Rośnie skala agresji na polskich drogach

Za kilka dni zaczynają się wakacje, czyli statystycznie najniebezpieczniejszy czas na drogach. Wśród głównych przyczyn takich zdarzeń na prostych odcinkach drogi są nadmierna prędkość i jazda na zderzaku. Zarządca autostrady A4 Katowice–Kraków w ramach kampanii „Nie zderzakuj. Posłuchaj. Jedź bezpiecznie” zwraca uwagę na zjawisko agresji na polskich drogach i przypomina, że bezpieczeństwo zaczyna się od osobistych decyzji kierowcy.
Wbrew temu, co mówią radni Koalicji Obywatelskiej, musicie być gotowi na ciężarówki w mieście

Wbrew temu, co mówią radni Koalicji Obywatelskiej, musicie być gotowi na ciężarówki w mieście

Posiedzenia Rady Powiatu Tomaszowskiego obfitują także w liczne akcenty humorystyczne. Są na przykład radni, którzy zamiast normalnie do siebie mówić, krzyczą, jakby byli na koncercie Zenka Martyniuka. Można to jakoś nawet znieść, korzystając z profesjonalnych zatyczek do uszu lub wychodząc na przeszklony korytarzyk. Nie ma co narzekać. Z występami kabaretowymi jest niestety gorzej, bo ani tu Mru, Mru, ani też Moralnego Niepokoju, co najwyżej pojawi się czasem Koń Polski. Choć nie zawsze bywa mu do śmiechu. Dla radnego Mordaki na przykład dosyć oczywiste stwierdzenie na temat tego, że w Policji są wolne wakaty, a funkcjonariusze nie reagują na przypadki nie przestrzegania prawa drogowego, jest tożsame z zachęcaniem do łamania tego prawa. Cóż... być może odpowiedź ekspedientki w sklepie, że zabrakło prezerwatyw, może być równoznaczna z podżeganiem do gwałtu, albo nie daj Boże, do nielegalnej aborcji w 9 miesiącu ciąży. Niby jest kabaretowo, a jednak poważnie, bo do samorządu trafiają ludzie stawiający na pierwszym miejscu własny interes.
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: Jurek OgórekTreść komentarza: Autka z piaskiem mogą z powodzeniem jechać przez W. Panfil, Legionów, Orzeszkowej i dalej do odbiorcy. Nie chcieliście obwodnicy to proszę teraz przyjąć konsekwencje przejazdu przez miasto tych wielotonowców. Zresztą odcinek od Ronda Legionów do Ronda Gen. Buka, jest nowiutki i wytrzyma ciężki przejazd.Źródło komentarza: Wbrew temu, co mówią radni Koalicji Obywatelskiej, musicie być gotowi na ciężarówki w mieścieAutor komentarza: mieszkaniecTreść komentarza: Coraz więcej debili zasiada za kierownicą, brak logiki myślenia przyczyną chamskich zachowań na drogach również tych w mieście. Taki osobnik kierujący pojazdem jest zagrożeniem dlatego zalecana jest czujność!Źródło komentarza: Rośnie skala agresji na polskich drogachAutor komentarza: WuPeTreść komentarza: Aha, wiemy już dlaczego to Kucharski czynnie uczestniczy w protestach, a znamy przyczynę takiej aktywności redaktorów z TiTu? To jest dopiero fikołek. Niby mają ,,zielone" stowarzyszenie, a forsują trasę przez najcenniejsze tereny przyrodnicze Naturę 2000 i Puszczę Spalską ;-) Mało tego, gdy ogólnopolskie media trąbiły o stracie przez tomaszowski szpital inwestycji za 100 000 000 zł, to oni w tym samym czasie na okładce dali prostest przeciw S12 ;-)Źródło komentarza: Wbrew temu, co mówią radni Koalicji Obywatelskiej, musicie być gotowi na ciężarówki w mieścieAutor komentarza: WuPeTreść komentarza: Radni Kucharscy przypominają mi Zembaczyńskiego ;-) Co do artykułu, to nie zgodzę się z końcówką, ja nie dostrzegam ,,dobrych, zamożnych, wykształconych z podmiejskich osiedli willowych" - sami Kucharscy, czy radny Mordaka temu przeczą ;-) Natomiast to prawda, że w radach powiatu i miasta brak rdzennych Tomaszowian. Skutek jest taki, że do koryta dorwali się ludzie, którym jest dobrze ze swoją małomiasteczkowością. Po co w mieście inwestycje jak można ich nie robić i nie mieć potencjalnych problemów, a wypłata ta sama? Jeszcze by młodzież zechciała tu zostać i stworzyć konkurencje dla ich biznesów ;-) Z drugiej strony taki podział to szansa w kolejnych wyborach - oni ze wsi, zacofani cywilizacyjnie, niezwiązani z miastem, a po drugiej stronie lokalsi, tutejsi Tomaszowianie, którzy chcą rozwoju miasta, inwestorów, term, S12, ect.Źródło komentarza: Wbrew temu, co mówią radni Koalicji Obywatelskiej, musicie być gotowi na ciężarówki w mieścieAutor komentarza: EdekTreść komentarza: Jestem uzależniony od dymu tytoniowego. Dlaczego w Polsce nie wspomaga się skutecznie osoby chcące rzucić ten nałóg??? Są przecież różne terapie które są bardzo skuteczne np. poprzez hipnozę. Czytałem że Andrzej Duda tak właśnie pozbył się swojego nałogu kiedy został Prezydentem kosztowało to podatnika około 450tyś. zł Teraz jest już innym człowiekiem.Źródło komentarza: Poradnie uzależnień w Warszawie – jak wybrać odpowiednią terapię?Autor komentarza: @@@Treść komentarza: Ja tego nie rozumiem gdyż most będzie wyremontowany tylko po co zdejmować znaki zakazu ciężarówek moim zdaniem powinny zostać tylko trochę lepiej je powstawiać. jak Policja ma karać mandatami jak będzie ciężarówka jechała gdzie na w liście przewozowym będzie miała napisane że ma na sobie 15 ton piachu a w rzeczywistości będzie 25 i razem z pojazdem będzie 40 ton. Kierowcy zostali nauczeni że przez most się przejedzie więc po co to zmieniać a S12 powinna być jak najszybciej wybudowanaŹródło komentarza: Wbrew temu, co mówią radni Koalicji Obywatelskiej, musicie być gotowi na ciężarówki w mieście
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama