Po tym miłym, skądinąd, wstępie wyjaśnię dokładnie, o co chodzi. Otóż 10 lipca na częstochowskiej Jasnej Górze odbyła się dwudniowa Pielgrzymka Rodziny Radia Maryja. Po raz trzydziesty pierwszy sympatycy rozgłośni ojca Tadeusza Rydzyka zgromadzili się tłumnie na błoniach pod klasztorem. Dzień wcześniej na szczycie odbyły się koncerty i inauguracyjna msza święta. Na takiej imprezie nie mogło oczywiście zabraknąć starosty Mariusza Węgrzynowskiego i szeregu polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy szerokim gestem Tadeusza Rydzyka sponsorują — o czym możemy przeczytać w mediach zarówno prorządowych, jak i antyrządowych. W tym, że starosta pojechał na pielgrzymkę, nie ma oczywiście nic złego, niezależnie od naszej osobistej oceny samego duchownego z Torunia oraz treści przekazywanych przez należące do niego media. Jak kto celebruje własną wiarę, to jego sprawa — nawet jeśli czasem ta celebracja wydaje nam się bałwochwalcza.
Znam sporo działaczy partii Jarosława Kaczyńskiego i nie ukrywam, że wielu z nich po prostu lubię. To normalni i bardzo przyzwoici ludzie, którzy niestety wierzą politykom i głoszonym przez nich sloganom. Nie dziwię się nawet, jeśli zdarza im się nerwowo reagować na słowa krytyki, bo reakcja taka jest w pełni uzasadniona. Dlaczego? Z powodów czysto psychologicznych. Ktoś zbudował im idealny obraz świata, zgodny z ich własnymi poglądami. Podświadomie czują, że są oszukiwani, ale fakt ten wypierają. Stąd agresja, często niewspółmierna do przyczyn, które ją wywołały. W każdym razie zachęcam do tego, by nie oceniać ludzi na podstawie deklarowanych sympatii politycznych, bo zwolennicy każdej z opcji to — cytując Jacka Kurskiego — „ciemny lud, który wszystko kupi”. Nawet jeśli ów „lud” posiada doktorat albo tytuł profesorski. Emocje wyłączają myślenie.
Jedna z takich właśnie osób zadzwoniła do mnie w niedzielę rano, 10 lipca. Rozmowa była prowadzona z Sanktuarium na Jasnej Górze, tuż po dziesiątej. Pytanie, jakie usłyszałem, brzmiało: czy wiem, że starosta Mariusz Węgrzynowski jest na Pielgrzymce Radia Maryja w Częstochowie. Zapewne domyślacie się, co sobie pomyślałem w tym momencie: na Boga, co mnie obchodzi, gdzie jest starosta Węgrzynowski i co robi zamiast jeść śniadanie z rodziną. Mniej więcej w tak delikatny sposób odpowiedziałem rozmówcy. Wydawało mi się, że temat zamknąłem, ale mój rozmówca nie dawał za wygraną. Zaczął dopytywać, czy wobec tego uczciwe i zgodne z prawnem jest, aby na takie wyjazdy zabierać służbowy samochód ze starostwa. Działacz PiS, kończąc rozmowę, stwierdził, że liczy na to, iż zainteresuję się tym tematem zarówno jako radny, jak i dziennikarz. Chwilę później zacząłem otrzymywać MMS-y ze zdjęciami i filmami z jasnogórskiego parkingu, z wyraźnie widocznym tłem i tablicą rejestracyjną.
Temat musiał poczekać ponad dwa tygodnie, bo — zajęty innymi sprawami, w tym uruchamianiem nowego CMS-a dla portalu — zwyczajnie nie miałem na to czasu. Wczoraj wybrałem się do odpowiedniego wydziału Starostwa Powiatowego w Tomaszowie Mazowieckim, by informacje mojego rozmówcy zweryfikować. Zgodnie z ustawą o samorządzie powiatowym, jako radny mam pełne uprawnienia kontrolne. Mogę wchodzić w dowolnej chwili do każdego działu będącego częścią powiatu, żądać dokumentów, ich kopii oraz informacji. Dokładnie z tego prawa skorzystałem — ku zdziwieniu pracujących tam osób, w dużej mierze również działaczy PiS. Urzędnicy nie mieli pojęcia, że mam prawo do takiej kontroli, a oni mają obowiązek mi ją umożliwić. Zaczęło się telefonowanie. Dowiedziałem się, że nie mogę otrzymać kopii ewidencji przebiegu pojazdu. Na pytanie o podstawę prawną usłyszałem, że „starosta zabronił”. Niczym w „Antygonie”: „Państwo to ja, nie słucham tłuszczy”; albo — jeśli ktoś woli inny cytat — „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi”. Cóż, wczoraj miałem mało czasu, ale następnym razem wezwę policję, w związku z utrudnianiem wykonywania mandatu radnego.
Czegoś się jednak dowiedziałem — i to kilku istotnych rzeczy. Przede wszystkim starostwo powiatowe posiada cztery samochody służbowe. Trzy z nich są dostępne dla pracowników, którzy muszą wyjechać w sprawach służbowych. Czwarty, czyli skoda superb, pozostawiona jest do wyłącznej dyspozycji starosty. Właściwie nikt inny z tego pojazdu nie korzysta. O ile w przypadku trzech samochodów prowadzona jest dość solidna ewidencja i karty pojazdu, o tyle samochód wykorzystywany przez Mariusza Węgrzynowskiego rozpisywany jest — jak możecie zobaczyć na poniższej fotografii — byle jak. Panuje tam chaos i pełna dowolność. Nie ma nic solidnie udokumentowanego. Całość prowadzona jest w Excelu. Sami urzędnicy potwierdzają, że można te dane dowolnie uzupełniać i zmieniać. Skąd wiedzą, co i kiedy wpisywać w przypadku wspomnianej wyżej skody?

Teoretycznie dokumentację powinien prowadzić dysponent pojazdu. Na karcie powinien notować początkowy i końcowy stan licznika, a także cel i godziny wyjazdu. Tych informacji jednak nie znajdziemy. Dane wpisywane są na podstawie informacji przekazywanych codziennie przez zatrudnionych w starostwie kierowców. Czy aby na pewno? I dlaczego kierowcy mieliby podawać stan licznika samochodu, którego nie użytkują? Trudno znaleźć odpowiedzi na te pytania. Jeszcze trudniej zaś na pytanie: gdzie w ewidencji wyszczególniono wyjazd na Pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja w dniu 10 lipca br.?
Przebieg z Tomaszowa do Częstochowy to około 250 kilometrów w obie strony. Skoro nie ma tej trasy w wykazie, to znaczy, że ktoś ten wyjazd „rozpisał” na inne kursy, które w wykazie zostały ujęte? Wszystko na to wskazuje, a jeśli tak było w rzeczywistości, to mamy do czynienia z przestępstwem urzędniczym polegającym na fałszowaniu dokumentacji. Najzabawniejsze jest to, że — w mojej ocenie — jeśli w ogóle mamy do czynienia z przestępstwem, to nie dopuścił się go Mariusz Węgrzynowski, lecz… pracownicy wspomnianego wydziału. Czy mają tego świadomość? Po wczorajszej rozmowie raczej wątpię. W każdym razie im to uświadomiłem.
Zdjęcie, które udało mi się zrobić (w związku z odmową wykonania wydruku), jest ciekawe jeszcze z innego względu. Uwagę zwraca data tankowania samochodu — 10 lipca. Oznacza to, że auto zatankowano mimo tego, że nie wyjeżdżało z garażu. Podpowiem Staroście szybkie wytłumaczenie: benzynę zakupiono do kanistrów, a do baku wlano dopiero w poniedziałek.
Być może komuś wyda się to błahe, ale wcale takie nie jest, bo co prawda koszt wyjazdu do Częstochowy to zaledwie ok. 170 złotych, jednak w skali roku kwoty te sięgają tysięcy, jeśli nie dziesiątek tysięcy złotych. Czy naprawdę Mariusza Węgrzynowskiego nie stać na to, by pojechać na pielgrzymkę prywatnym samochodem? Nie realizował tam żadnego zadania wynikającego z ustawy o samorządzie powiatowym. Pojechał na zupełnie prywatną imprezę o charakterze liturgicznym. Według złożonego oświadczenia majątkowego jego dochód za ubiegły rok to ponad 181 tysięcy złotych. W tym roku, w związku z wysoką podwyżką uposażeń, będzie to grubo ponad 200 tysięcy złotych. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że ktoś, kto uczestniczy w obrzędach religijnych, kompletnie nie pojmuje religii, którą ma na sztandarach.
„By Europa mogła przetrwać, musi wyzwolić się z pychy i niszczącego jej jedność egoizmu” — mówił bp Wiesław Szlachetka podczas Mszy św. inaugurującej 31. Pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja. Trudno się z kapłanem w tym przypadku nie zgodzić. Przy czym ja zacząłbym od lokalnych polityków. Po co pychy i egoizmu szukać od razu na europejskich salonach? Czy ktoś jest w stanie logicznie wytłumaczyć, po co w niedzielę, w dniu wolnym od pracy, na wycieczkę do Częstochowy zabiera się kamerzystkę zatrudnioną w starostwie, która na profilu Starostwa na Facebooku relacjonuje na żywo udział Mariusza Węgrzynowskiego w nabożeństwie? Ja tego wytłumaczyć nie potrafię.































































Napisz komentarz
Komentarze