Program zbudowano jak filmowy seans – z prologiem, scenami i pointą. Usłyszeliśmy m.in. „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Na pierwszy znak”, „Umówiłem się z nią na dziewiątą”, „Już taki jestem zimny drań”, „Sex appeal” i „Ach, jak przyjemnie”. Aranżacje podane były stylowo, z dbałością o idiom epoki: ciepłe brzmienia, swingująca sekcja rytmiczna, dyskretne solówki i dialogi wokalne, w których słychać było i urok kabaretu, i elegancję przedwojennej estrady.
Katarzyna Goljat poprowadziła wieczór z wdziękiem konferansjera – łączyła utwory krótkimi opowieściami o ich filmowych kontekstach, kompozytorach i wykonawcach. Te miniatury narracyjne nadawały rytm całości, a jednocześnie pozwalały wsłuchać się w ponadczasową ironię tekstów Hemara czy Tuwima oraz w melodie, które przetrwały modne nurty i kolejne dekady.
Siła koncertu leżała w szczegółach. Kostiumy i światło, stylizowane rekwizyty, a przede wszystkim praca zespołowa – świetnie zbalansowane chórki, wyraziste role solistów, precyzja ansamblu – sprawiły, że utwory zabrzmiały świeżo, bez muzealnego patosu. „Zimny drań” miał filmowy pazur, „Na pierwszy znak” – miękkość i oddech, a „Sex appeal” – figlarną lekkość, której towarzyszył klaszczący z uśmiechem parter.
Publiczność reagowała spontanicznie. Wzruszenia przeplatały się z salwami śmiechu, a w przerwach między numerami słychać było ciche nucenie refrenów. W finale, po owacjach na stojąco, artyści wrócili na scenę z bisem – i jeszcze raz przypomnieli, jak łatwo te piosenki zakotwiczają się w pamięci.
„W starym kinie” okazało się nie tylko hołdem dla złotej ery polskiej piosenki filmowej, ale i małą lekcją historii – o mieście, które lubi spotykać się przy muzyce, i o repertuarze, który łączy pokolenia. MCK Tkacz udowodniło, że w świecie przyspieszonych premier jest miejsce na wieczór spowolniony, przefiltrowany przez ciepło lamp i szum celuloidu.
Organizatorzy zapowiadają kolejne muzyczne podróże w czasie. Po tak przyjętym koncercie trudno o lepszą rekomendację: kto kocha dobre melodie i opowieści z epoki, ten w Tkaczu znajdzie swoje „miejsce w rzędzie”.

































































Napisz komentarz
Komentarze