Co wynika z artykułu „Expressu Mazowieckiego” z 1931 r.?
Na posiedzeniu sejmowej komisji budżetowej debatowano nad budżetem Ministerstwa Skarbu. Padły twarde liczby i równie twarde tezy: podatek majątkowy „preliminowano” na 76 mln zł (za rok ubiegły), w nowym roku jeszcze go nie ściągnięto, a resort zapowiadał pobór w wysokości 0,3% od wymiaru (z wyłączeniem rolnictwa). Dyskutowano też o umorzeniach nieściągalnych zaległości w podatku obrotowym. Poseł Rymar kładł nacisk na realizm budżetu poprzez oszczędności, atakował „etatyzm”, a na koniec… komisja przyjęła kredyty dodatkowe. Brzmi znajomo? I dziś sejmowe spory o podatki i wydatki wracają jak refren.
Co się nie zmieniło?
- Ścieranie się dwóch wizji – „zaciskać pasa” vs. „dofinansować, bo potrzeby są większe”. W 1931 r. proszono o zejście z torów politycznych na tory „realne”; dokładnie taką samą tęsknotę słychać we współczesnych debatach budżetowych.
- Napięcie między dochodami a ściągalnością – wtedy problemem były zaległości i brak pierwszych rat; dziś brzmi to jak spór o „uszczelnianie” i realność prognoz.
- Pokusa wydatków nadzwyczajnych – kiedyś „kredyty dodatkowe”, dziś nowelizacje i rezerwy.
Co się zmieniło?
- Skala i przejrzystość pieniędzy publicznych. Dziś każdemu posłowi przysługuje ryczałt na prowadzenie biura (podnoszony w 2025 r. do ok. 23,3 tys. zł miesięcznie), przy czym posłowie z orzeczonym znacznym stopniem niepełnosprawności mogą wnioskować o +50% tego limitu. To uregulowane w komunikatach Kancelarii Sejmu i aktach wykonawczych.
- Nowy trend: wynajem aut z ryczałtu biurowego. Z ustaleń mediów wynika, że co najmniej 146 posłów (czyli ok. co trzeci) deklarowało najem samochodów opłacany z publicznych środków na biura – obok „kilometrówki”. To rodzi oczywiste pytania o zasadność i ryzyko „podwójnego finansowania mobilności”.
Przykład z ostatnich miesięcy: wydatki biura posła Adriana Witczaka
- Kilometrówka: w zestawieniu „Gazety Wyborczej” wydatki posła z okręgu piotrkowskiego na przejazdy prywatnym/innym autem wyniosły 44 102 zł (za badany okres).
- Najem auta z ryczałtu biurowego: lokalny portal NaszTomaszów – powołując się m.in. na ustalenia Wirtualnej Polski o skali zjawiska – wylicza, że na wynajem samochodu biuro posła miało wydać ok. 27–30 tys. zł, a łączne koszty przejazdów (najem + kilometrówka) w jednym roku „złożyły się” na ok. 70 tys. zł. To publikacje krytyczne w tonie, ale opisujące konkretne kwoty.
- Podwyższony ryczałt: ten sam portal informował też o wniosku o zwiększenie limitu na biuro o 150 tys. zł rocznie – co prawo dopuszcza w przypadku znacznej niepełnosprawności posła (do +50% ryczałtu). Tu istota sporu dotyczy celowości i transparentności wydatków, nie samej legalności.
Wniosek? Niezależnie od barw partyjnych, wynajem (nierzadko droższych) aut z publicznych pieniędzy, gdy równolegle przysługują kilometrówki, wygląda – z perspektywy obywatela i ducha oszczędności – absurdalnie. Zwłaszcza gdy pamiętamy, że ryczałt biurowy ma służyć obsłudze wyborców, a nie komfortowi floty.
Czego uczy nas rok 1931?
Wtedy poseł Rymar mówił: „urealnienie budżetu możliwe jest tylko drogą oszczędności w wydatkach”. Tę samą myśl można dzisiaj przełożyć na konkret:
5 prostych zasad, które ograniczyłyby pokusę „luksusowych” wydatków:
- Zakaz „podwójnego finansowania mobilności” – jeśli biuro wynajmuje auto, nie ma kilometrówki (i odwrotnie).
- Jawność do poziomu faktury – publikacja umów, marek/modeli i stawek najmu; koniec z „zbiorczą pozycją”.
- Limity cenowe i klasy auta – pojazd użytkowy, nie reprezentacyjny, z limitem miesięcznym; wyjątki tylko z uzasadnieniem.
- Audyt ex ante i ex post – wzorem decyzji o audycie wydatków biur poselskich z 2024 r., wprowadzić stałą kontrolę i porównywalność między biurami.
- „Test 1931” – każdą złotówkę z ryczałtu ocenić pytaniem: czy zwiększa dostępność posła dla obywateli? Jeśli nie – cięcie.
Puenta: W 1931 r. kręcono „śrubę podatkową”, nawołując do oszczędności – a i tak kończyło się „kredytami dodatkowymi”. W 2025 r. mamy większe budżety, nowocześniejsze procedury i… bardzo podobne pokusy. Jeśli chcemy naprawdę „wrócić na tory realne”, to zacznijmy od rzeczy najmniej kontrowersyjnej: przestańmy płacić za polityczny luksus na kołach i pokażmy, że publiczne pieniądze służą publiczności, nie wygodzie.






















































Napisz komentarz
Komentarze