W Szkole Podstawowej w Osiedlu Niewiadów im. Polskich Olimpijczyków odbyła się Wielka Olimpijska Lekcja WF — wydarzenie, które zamienia zwykłą salę gimnastyczną w arenę marzeń. Otwarcia dokonał dyrektor Jarosław Kaczorowski, a w imieniu burmistrza Ujazdu gości i uczniów przywitała sekretarz gminy Honorata Bogus.
Na parkiecie — zamiast jednej lekcji — pięć małych światów sportu. W boksach treningowych uczyło się równowagi, koordynacji, zwinności i pracy zespołowej. Co dwadzieścia minut rozlegał się sygnał i całe grupy, prowadzone przez wolontariuszy, przemieszczały się do kolejnej konkurencji. Dzięki takiej formule jednocześnie ćwiczy nawet sto kilkanaście osób, a każdy zdąży spróbować kilku dyscyplin w tempie, które nie nudzi nikogo ani przez chwilę. Tak właśnie Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego zaplanował projekt „Olimpijskie Aktywności”, w którym Wielka Olimpijska Lekcja WF jest jednym z filarów; program ma wsparcie samorządu wojewódzkiego i w tym roku odwiedza m.in. Ujazd, a trenerami są prawdziwi olimpijczycy i mistrzowie.
Najgłośniejsze „łał!” poszło od pływackiego stanowiska, gdzie uśmiechała się Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk — łodzianka, olimpijka z Rio 2016, medalistka mistrzostw Europy na krótkim basenie i wielokrotna rekordzistka Polski. Dzieciaki porównywały czas na „suchym basenie” i próbowały naśladować start z bloku. „Szybkie ręce, spokojna głowa!” — powtarzały za mistrzynią.
Chwilę później pod ringiem ślizgów zrobił się tłum — to Katarzyna Niedźwiedzka (z d. Woźniak) pokazywała tajniki pracy łyżwiarki szybkiej: niską pozycję, długie prowadzenie łyżwy, rytm. Dwukrotna medalistka olimpijska w biegu drużynowym (Vancouver 2010 — brąz, Soczi 2014 — srebro) żartowała, że „najpierw technika, szybkość przyjdzie sama”, a dzieci próbowały utrzymać równowagę w slalomie. Na koniec poprosiły o wspólne zdjęcie z medalami — i tak, każde dostało swój moment na „pasje napędzają mnie do działania”.
Na torze koordynacyjnym rządził Mateusz Rzeźniczak. Sprinter od 400 metrów tłumaczył, jak „czytać” linię biegu i pracować rękami, by nie tracić prędkości na łuku. Rzeźniczak startował na igrzyskach w Tokio w sztafecie 4×400 m — dziś jego doping „kolano do przodu!” niósł się przez całą halę. „Szybciej! Ale mądrzej!” — i nagle ostatnie proste były nie tylko szybsze, ale i równe jak od linijki.
W kąciku wioślarskim Anna Wierzbowska, olimpijka z Rio i wicemistrzyni Europy, uczyła, że wiosłowanie zaczyna się w nogach. Dzieci najpierw kiwały głowami, potem wyciągały plecy i patrzyły z niedowierzaniem na rosnące waty na ergometrze. „Równo, razem” — powtarzała — i nagle grupka czwartoklasistów zamieniała się w zsynchronizowaną osadę. Kto chciał, mógł też obejrzeć zdjęcia z igrzysk i europejskiego podium.
Najgłośniej piszczały hamulce przy rowerach torowych. Paulina Petri, sprinterka KS Społem Łódź, wielokrotna medalistka i reprezentantka Polski, tłumaczyła, czym różni się keirin od sprintu i dlaczego na torze nie ma hamulców. Dzieci z niedowierzaniem macały… przełożenia. „Naprawdę da się tak szybko?” — „Da się, ale najpierw technika”. Kto już złapał bakcyla, dostał fachową podpowiedź, jak zacząć na łódzkim welodromie.
Organizacyjnie — petarda. Sektory odgrodzone, czasy odmierzane elektronicznie, a między nimi nieustanny ruch i śmiech. Co ważne, lekcje nie są jednorazowym pokazem: ich sens to spróbować, poczuć z bliska i wrócić na zwykłym WF-ie z nową motywacją. Dokładnie tak definiuje je tegoroczny program województwa — cztery takie lekcje i kilkanaście spotkań w regionie, z finansowym wsparciem Urzędu Marszałkowskiego Województwa Łódzkiego i z udziałem Regionalnej Rady Olimpijskiej w Łodzi. Honorowy patronat sprawują Polski Komitet Olimpijski i Towarzystwo Olimpijczyków Polskich.
Kiedy prowadzący ogłosili koniec, nikt nie chciał iść do domu. Zostały zdjęcia, autografy, a przede wszystkim — błysk w oczach. Taki, którego nie robi się jednym filtrem. Wychodząc, jeden z chłopców ścisnął medal Niedźwiedzkiej jak talizman. Dziewczynka z klasy czwartej dumnie niosła kartkę z podpisami, a koledze obok trzęsły się nogi po ostatnim, rekordowym „szarpnięciu” na ergometrze.
To był dzień, w którym słowo „WF” naprawdę znaczyło „Wielka Frajda”. I jeśli kiedykolwiek zastanawialiśmy się, skąd biorą się marzenia o igrzyskach, odpowiedź brzmi: dokładnie stąd — z hali w Niewiadowie, gdzie mistrzowie nachylają się do dzieci i mówią: spróbuj. Reszta to już tylko powtórzenia, cierpliwość i radość z ruchu.







































































Napisz komentarz
Komentarze