Od 1 stycznia 2025 r. w całej Polsce obowiązuje selektywna zbiórka odpadów tekstylnych. To konsekwencja unijnej dyrektywy ramowej o odpadach (zrewidowanej w 2018 r.), która zobowiązała państwa UE do uruchomienia osobnego strumienia na tekstylia najpóźniej z początkiem 2025 r. W praktyce część gmin dopiero nadrabia zaległości: nie wszędzie pojawiły się nowe pojemniki, ale obowiązek już jest – a jego niewykonanie może skutkować karami.
Tło prawne będzie się dalej zacieśniać. W 2025 r. Unia Europejska przyjęła pakiet zmian w dyrektywie odpadowej, wprowadzający zharmonizowaną rozszerzoną odpowiedzialność producenta (EPR) dla tekstyliów. Oznacza to, że marki i importerzy mają finansować system odbioru, sortowania i recyklingu, a wysokość opłat będzie powiązana z „ekoprojektem” produktów (tzw. eko-modulacja). To krok, który ma ograniczyć marnotrawstwo i ukrócić model „szybkiej mody”.
Polskie przepisy – obok pięciu znanych frakcji – nakazują gminom przyjmowanie odpadów tekstylnych co najmniej w PSZOK-ach. To minimalny standard wynikający jeszcze z nowelizacji ustawy z 2019 r., a od 2025 r. gminy powinny organizować realnie dostępne formy zbiórki (PSZOK, sieć pojemników, odbiory okresowe). Eksperci zwracają uwagę, że brak sprawnego wdrożenia i „udawana” segregacja przełożą się nie tylko na kary, ale i na koszty systemu.
W Tomaszowie Mazowieckim temat pojawia się teraz wraz ze zbiorową interpelacją radnych Rady Miejskiej. Dokument – złożony po posiedzeniu komisji stałych – prosi prezydenta miasta o stanowisko i wskazuje na przepełnione pojemniki na odzież oraz potrzebę wydzielenia tekstyliów jako odrębnej frakcji w gminnym systemie. Radni podnoszą też pomysł wyraźnego oznakowania (np. pojemniki w innym kolorze) i uzupełnienia sieci miejsc zbiórki – tak, aby odciążyć istniejące kontenery organizacji charytatywnych i uspójnić system dla mieszkańców.
Co to znaczy „dobrze” zorganizować tekstylia? Doświadczenia europejskie mówią jasno: jeśli chcemy realnego efektu środowiskowego, priorytetem musi być ponowne użycie, a dopiero dalej recykling materiałowy. Dobrze zaprojektowane programy miejskie nie konkurują z sektorem społecznym, tylko go wzmacniają; stawiają na przejrzyste umowy z operatorami, jak najmniejszą „zanieczyszczalność” zbiórki i informację dla mieszkańców, co, gdzie i w jakim stanie wrzucać. To nie jest drogie – pod warunkiem, że system minimalizuje „fałszywe” przepływy i nie miesza frakcji na etapie odbioru.
Na poziomie „kto płaci i jak działa system” warto patrzeć na kraje, które wystartowały wcześniej. Francja prowadzi EPR dla tekstyliów od 2007 r. (organizacja Refashion – dawniej Eco-TLC), finansując rozwój sieci zbiórki i sortowania z opłat producentów; Holandia wprowadziła EPR w 2023 r., z obowiązkiem rejestracji i konkretnymi celami w zakresie ponownego użycia. Te przykłady pokazują, że gminy nie muszą „same wymyślać recyklingu”, ale powinny mądrze podpinać się pod finansowanie producentów i wymagać przejrzystości od operatorów.
Kontekst środowiskowy nie pozostawia złudzeń: tekstylia należą do najbardziej obciążających środowisko obszarów konsumpcji w Europie. Unijne dane i analizy EEA wskazują na wysokie zużycie wody, chemikaliów oraz emisji gazów cieplarnianych na całym cyklu życia, a także na mikroplastik z włókien syntetycznych – istotne źródło zanieczyszczenia mórz. Do tego dochodzi skala marnotrawstwa: co sekunda ciężarówka tekstyliów trafia na składowisko lub do spalarni, a część odzieży nigdy nie zostaje użyta zgodnie z przeznaczeniem.
Sednem problemu jest nadprodukcja taniej odzieży. Statystyki UE pokazują, że zużycie tekstyliów rośnie, a z nim góra odpadów; same ubrania i obuwie odpowiadają za miliony ton wyrzucanych wyrobów rocznie. Nowe unijne przepisy mają ograniczać ten strumień u źródła – przez opłaty ponoszone przez producentów i wymogi projektowania dłuższego życia produktu – ale bez działań lokalnych i świadomych wyborów konsumenckich system dalej będzie „zatykać się” tanimi, jednorazowymi ubraniami.
Co więc zrobić w Tomaszowie „tu i teraz”? Po pierwsze, usystematyzować logistykę: stałe przyjmowanie tekstyliów w PSZOK, uzupełnione siecią pojemników miejskich i okresowymi zbiórkami na osiedlach. Po drugie, podpisać przejrzyste umowy z operatorami sortowania, w których priorytetem jest ponowne użycie, a wyniki (udziały re-use/recykling, straty) są publicznie raportowane. Po trzecie, skoordynować się z organizacjami społecznymi – żeby pojemniki charytatywne nie były „ostatnim zaworem bezpieczeństwa”, tylko częścią wspólnego systemu. I wreszcie – edukacja: proste zasady „co uznajemy za tekstylia”, w jakim stanie je oddajemy, gdzie trafią dalej, z aktualną mapą punktów. Te cztery kroki mieszczą się w obowiązującym prawie i przygotują miasto na wejście w erę EPR, gdy finansowanie od producentów zacznie realnie zasilać lokalną zbiórkę. (Interpelacja radnych wskazuje kierunek i pilność sprawy; to dobry moment, by przejść od „czy” do „jak”).
Dobrze wdrożona frakcja tekstyliów to nie tylko mniej odpadów zmieszanych i niższe koszty zagospodarowania. To także budowanie obiegu lokalnej solidarności: część odzieży zyskuje drugie życie w mieście, część zasila rynek „second hand”, a ta faktycznie nienadająca się do noszenia trafia do wyspecjalizowanych strumieni recyklingu. Do czasu pełnego wejścia w życie unijnego EPR kluczowa pozostaje konsekwencja po stronie gmin – i uczciwe partnerstwo z mieszkańcami, organizacjami społecznymi oraz operatorami. Jeżeli Tomaszów szybko wykorzysta ten moment, zyska czystsze podwórka, przejrzysty system i realne oszczędności – a nie tylko nową naklejkę na pojemniku.
























































Napisz komentarz
Komentarze