Miasto leżące nad Pilicą, Wolbórką, Czarną i Piasecznicą, na skraju Puszczy Pilickiej, zawsze było skazane na dużą liczbę obiektów mostowych. Dziś ta specyfika geograficzna jest jednak bardziej przekleństwem niż atutem – bo wiele z tych przepraw to drogi powiatowe, od lat remontowane „z doskoku”, bez spójnego planu i bez realnego myślenia o skutkach dla ruchu w całym mieście.
Most na Brzustówce: pięć lat czekania, miesiące nerwów
Historia przeprawy na Brzustówce (ul. Modrzewskiego) to dobry przykład, jak długo potrafią trwać decyzje w samorządzie. Pod koniec 2020 r., po wykryciu poważnych problemów z jedną z podpór, wprowadzono ograniczenie tonażu do 3,5 tony. Samochody ciężarowe musiały się wycofać, ale zwykli kierowcy wciąż jeździli po obiekcie, który – jak dziś nikt nie ukrywa – wymagał kompleksowej przebudowy, a nie kosmetyki.
Pieniądze na projekt udało się znaleźć dopiero później, a zasadnicze finansowanie pojawiło się w 2025 r., kiedy Ministerstwo Infrastruktury przyznało na inwestycję 5,16 mln zł z tzw. rezerwy mostowej. Powiatowy zarząd dróg podpisał umowę z wykonawcą na niespełna 6,4 mln zł, a w końcu lipca rozpoczęły się roboty. Most całkowicie wyłączono z ruchu, a objazd poprowadzono m.in. przez Robotniczą, Ludwikowską, Białobrzeską i Mireckiego, co od razu odbiło się na korkach w tej części miasta – w tym na ulicach Nowy Port, Szczęśliwej i Nowowiejskiej.
Nie jest to mały obiekt. Przeprawa na Brzustówce to sześcioprzęsłowy most o długości około 127 metrów, największy w powiecie tomaszowskim. Zakres prac obejmuje wymianę ustroju nośnego, nową płytę pomostu, odwodnienie, bariery, oświetlenie i naprawę uszkodzonej podpory przy rezerwacie Niebieskie Źródła. To infrastrukturalnie potrzebna inwestycja, ale sposób jej przeprowadzenia – już dużo mniej.
Mieszkańcy zwracają uwagę, że informacja o szczegółach remontu i harmonogramie robót była skąpa, a komunikaty ze strony powiatu pojawiały się głównie w BIP lub mediach społecznościowych, często dopiero po nagłośnieniu tematu przez lokalne portale. Do dziś wiele osób nie ma pewności, kiedy dokładnie ul. Modrzewskiego zostanie otwarta dla ruchu samochodowego, choć zmodernizowana konstrukcja wygląda na niemal ukończoną – co widać po pieszych, którzy już teraz nielegalnie przechodzą przez most, skracając sobie drogę.
Co ciekawe, w ogólnodostępnych źródłach trudno znaleźć rzetelną informację, kiedy ten most był ostatnio budowany „od zera” i jak długo to trwało. Brak przejrzystej historii tak ważnej przeprawy tylko podkreśla, jak mało poważnie traktujemy komunikowanie mieszkańcom stanu infrastruktury, od której zależy codzienne funkcjonowanie miasta.
Legionów odcięte. Ruch wtłoczony w centrum
Gdy tomaszowianie zaczęli się już powoli przyzwyczajać do objazdów związanych z Brzustówką, przyszedł kolejny cios. W połowie listopada zamknięto most na Wolbórce w ciągu ul. Legionów, również w związku z zapowiadaną kompleksową przebudową. Nowa organizacja ruchu, według zapowiedzi, ma obowiązywać przez wiele miesięcy.
Skutek jest łatwy do przewidzenia: ruch z północno-wschodniej części miasta i okolicznych miejscowości został wciśnięty w wąskie gardła centrum. W godzinach szczytu stoi nie tylko wyjazd w stronę Opoczna – stoi praktycznie całe śródmieście Tomaszowa. Kierowcy coraz częściej wybierają dłuższy objazd: od ronda gen. Andersa ulicami Orzeszkowej, Zawadzką, Mostową, gen. Hallera i Fabryczną do ronda gen. Buka, ale i tam przepustowość dawno się wyczerpała.
W komentarzach pod artykułami o inwestycjach drogowych pojawiają się głosy, że skoro w mieście trwają prace przy tunelu na al. Piłsudskiego, przebudowie skrzyżowań i dwóch kluczowych mostach, to „korki na Legionów są złe, a korki na Warszawskiej i w centrum mają być dobre”. Mieszkańcy pytają, dlaczego nikt nie skoordynował harmonogramu robót tak, aby nie zamykać naraz tylu newralgicznych przepraw.
Miasto nad rzekami, miasto za mostami
Tomaszów Mazowiecki to miasto wyjątkowo silnie związane z wodą. Leży nad Pilicą, Wolbórką, Czarną i Piasecznicą, w pobliżu Zalewu Sulejowskiego i na skraju Puszczy Pilickiej. Taka lokalizacja oznacza dziesiątki obiektów mostowych i przepustów – w znacznej części na drogach powiatowych.
To nie tylko Pilica na Modrzewskiego i Wolbórka na Legionów, ale też mniejsze przeprawy w stronę Nagórzyc, Smardzewic czy w rejonie Białobrzegów. Część z nich już dziś jest w złym lub co najmniej średnim stanie technicznym, inne czekają na modernizację. Mieszkańcy słusznie pytają, czy powiat i miasto mają spójną strategię mostową – czy to tylko gaszenie pożarów tam, gdzie konstrukcja jest już na granicy dopuszczalnego ryzyka.
Przykład Brzustówki dobitnie pokazuje, że od wykrycia poważnej usterki (ograniczenie tonażu w 2020 r.) do faktycznego rozpoczęcia robót mijają lata. Tymczasem przez cały ten czas rosną natężenie ruchu, liczba aut i oczekiwania mieszkańców wobec bezpieczeństwa oraz komfortu jazdy.
Paraliż komunikacyjny to nie „koszt uboczny”
Władze samorządowe – zarówno powiat tomaszowski, jak i miasto Tomaszów Mazowiecki – podkreślają zwykle, że duże inwestycje drogowe „muszą się wiązać z utrudnieniami”. To prawda, ale skala obecnych problemów wykracza daleko poza standardowe niedogodności. To, co widzimy dziś na ulicach, to de facto paraliż komunikacyjny, który uderza we wszystkich: kierowców, pasażerów komunikacji miejskiej, przedsiębiorców, a także w pieszych i rowerzystów.
Mieszkańcy zwracają uwagę na kilka powtarzających się problemów:
- brak jasnego, z wyprzedzeniem ogłoszonego planu objazdów i alternatywnych tras,
- niedostateczną koordynację między remontami mostów a innymi pracami drogowymi,
- słabą komunikację władz z mieszkańcami – informacje często docierają dopiero po publikacjach w mediach lokalnych,
- brak działań łagodzących skutki korków (np. priorytet dla autobusów MZK, tymczasowe przejazdy jednokierunkowe, lepsza sygnalizacja).
Na to wszystko nakłada się poczucie, że decyzje o kolejności i terminach remontów zapadają „w gabinetach”, bez realnej analizy, jak kolejne zamknięcie przeprawy wpłynie na cały układ komunikacyjny Tomaszowa.
Mosty trzeba planować, a nie tylko łatać
Modernizacja mostu na Brzustówce i przebudowa przeprawy na Legionów są potrzebne – co do tego nikt poważny nie ma wątpliwości. Problem nie leży w samym fakcie remontu, lecz w braku strategii. Miasto położone na styku kilku rzek i przecinane drogami krajowymi, wojewódzkimi oraz powiatowymi nie może funkcjonować bez długofalowego planu dla swojej infrastruktury mostowej.
Taki plan powinien obejmować:
- kolejność i orientacyjne terminy remontów wszystkich kluczowych przepraw,
- analizę wpływu każdego zamknięcia na ruch w całym mieście,
- skoordynowanie prac z innymi dużymi inwestycjami drogowymi,
- realną komunikację z mieszkańcami – nie tylko w formie lakonicznych komunikatów na BIP.
Dziś tego nie widać. Widać za to zdenerwowanych kierowców, spóźniające się autobusy, pieszych ryzykujących przejście po wciąż remontowanym moście i rosnącą frustrację, że w Tomaszowie Mazowieckim wystarczy zamknąć dwa mosty, by całe miasto stanęło.
Jeśli z tej sytuacji nie zostaną wyciągnięte wnioski, kolejny duży remont może znów zakończyć się tym samym scenariuszem: latami czekania, miesiącami chaosu i poczuciem, że ktoś zapomniał, iż drogi i mosty buduje się przede wszystkim dla ludzi, a nie tylko „pod dotacje” i tabelki w sprawozdaniach.
























































Napisz komentarz
Komentarze