Jak to się zaczęło
Radny Paweł Piwowarski prowadzi działalność gospodarczą – firmę zajmującą się m.in. systemami monitoringu i zabezpieczeń. W 2024 roku jego firma wykonała usługę na rzecz gminy: modernizację instalacji w świetlicy wiejskiej, finansowaną ze środków funduszu sołeckiego.
W praktyce wyglądało to zupełnie „zwyczajnie”:
– została złożona oferta,
– prace zostały wykonane,
– do urzędu trafiło rozliczenie robót z wyceną, czyli de facto podstawa do wystawienia faktury.
I tu wchodzi art. 24f ustawy o samorządzie gminnym, cały na biało: radny nie może prowadzić działalności gospodarczej z wykorzystaniem mienia gminy, w której sprawuje mandat – ani osobiście, ani przez firmę.
W momencie, kiedy radny–przedsiębiorca wykonuje odpłatną usługę na rzecz gminy, narusza ten zakaz. To nie jest „wątpliwe etycznie”. To jest wprost niezgodne z ustawą.
„To była darowizna” – linia obrony radnego
Kiedy sprawa wyszła na jaw, radny Piwowarski przekonywał, że:
- działał w przekonaniu, że to zadanie „sołeckie”, a nie gminne,
- nie pobrał wynagrodzenia, bo później wycofał kosztorys,
- ostatecznie uznał wykonane prace za darowiznę na rzecz mieszkańców.
Problem w tym, że prawo patrzy na fakty, a nie na późniejsze deklaracje. Faktem było:
- złożenie oferty,
- wykonanie usługi,
- zgłoszenie jej do rozliczenia,
- oczekiwanie zapłaty.
To w zupełności wystarczyło, żeby sąd stwierdził: zakaz został złamany. Późniejsze „odwoływanie” kosztorysu czy ogłaszanie, że to jednak darowizna – dla sądu było już tylko elementem przyjętej linii obrony.
WSA i NSA: mandat wygasł, kropka
Sprawa trafiła najpierw do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi, który w wyroku jasno stwierdził: doszło do naruszenia art. 24f u.s.g., a więc mandat radnego wygasł z mocy prawa. Uchwała rady gminy była tylko potwierdzeniem tego faktu.
Radny złożył skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
14 listopada 2025 r. NSA skargę oddalił, utrzymując w mocy wyrok WSA. Sąd administracyjny najwyższej instancji uznał za bezsporne, że:
- firma radnego wykonała usługę na rzecz gminy,
- usługa była traktowana jako odpłatna,
- doszło do naruszenia zakazu prowadzenia działalności gospodarczej z wykorzystaniem mienia gminnego.
W praktyce oznacza to definitywny koniec sporu. Mandat radnego Pawła Piwowarskiego wygasł ostatecznie, a na jego miejsce w wyborach uzupełniających weszła nowa osoba.
Dlaczego to ważne dla wszystkich radnych
Ta historia to coś więcej niż lokalny konflikt na linii radny–burmistrz. To czytelny sygnał dla wszystkich osób zasiadających w radach gmin, powiatów czy sejmikach:
- jeśli prowadzisz firmę, nie możesz brać żadnych zleceń od swojej gminy,
- nie możesz korzystać z jej mienia (budynków, sprzętu, infrastruktury) w ramach działalności gospodarczej,
- nie ratuje Cię późniejsze „oddanie pieniędzy”, rezygnacja z wynagrodzenia czy nazwanie tego darowizną – liczy się moment naruszenia zakazu.
Art. 24f jest surowy i działa jak bezpiecznik antykonfliktowy: ma odciąć wszelkie pokusy, żeby radny – jako przedsiębiorca – zarabiał na „swojej” gminie. Sąd w tej sprawie potwierdził coś, co w orzecznictwie pojawia się od lat: mandat to służba publiczna, nie sposób na zdobywanie zleceń.
Felietonowa puenta
Można oczywiście dyskutować, czy przepis nie jest zbyt twardy, czy nie powinien przewidywać „progu”, poniżej którego mandat nie leci z hukiem. Tyle że dopóki ustawa mówi jasno: „nie wolno”, dopóty każdy radny–przedsiębiorca musi traktować współpracę z gminą jak pole minowe.
W sprawie Pawła Piwowarskiego minęło zaskakująco niewiele czasu między „małą usługą w świetlicy” a prawomocnym wyrokiem NSA. Ale może właśnie tak powinno być – żeby wszystkim, którzy zasiadają w radach, zapadło w pamięć jedno proste zdanie:
Jeśli jesteś radnym, trzymaj swoją firmę jak najdalej od gminnego majątku.
Bo inaczej bardzo szybko może się okazać, że to już nie „Twoja” gmina, tylko gmina, w której kiedyś byłeś radnym.

























































Napisz komentarz
Komentarze