Warto zapamiętać te nazwiska: Mateusz Suchecki (vocal, piano, syntezatory i teksty), Filip Golis (gitara, syntezatory), Albert Przymus (bas) i Konrad Kubalski (bębny) – razem tworzą coś, co śmiało może konkurować z produkcjami zachodnimi i absolutnie nie poddaje się zarzutom malkontentów „made in Poland” i ich łatwym opiniom w rodzaju: „grają w Polsce, a śpiewają po angielsku”. Owszem, ale mając tak dobrego wokalistę jak Suchecki robią to tak kapitalnie, jakby muzyków z Częstochowy nieustannie inspirował duch nieodżałowanego introwertyka-samobójcy Iana Curtisa. To druga nagrana przez zespół EP-ka (poprzednia nosiła tytuł „Synthetic Love Symmetry”), ale pierwsza, o której od pewnego czasu dosyć głośno się mówi w niezależnym światku muzycznym. I nikt nie postrzępi sobie przy tym ani języka, ani tym bardziej uszu.
Vermones to przede wszystkim new wave’owy synth-pop, ale na Boga, oby cały świat opanował taki właśnie synonim popu: grobowy głos i rytmiczne gitary, a wszystko to razem polane zawiesistym syntezatorowym sosem niby frytki z McDonaldsa. Unosząca się nad „Essential Shift” pierwszym utworze z EP-ki, maniera wokalna a la Morrissey (zwłaszcza w melodyjnym refrenie) – genialna! Zadziwia wokalista, o którym warto napisać, że to niewątpliwy wyjątek od reguły panującej w Polsce – potrafi śpiewać, robi to na luzie i w ogóle przy tym nie stęka.
„Insight (Moment In Life That Calls For Another Way of Living)”, to szybkie, energetyczne riffy gitarowe oparte na szlachetną równowadze pomiędzy surowymi gitarami a wszechobecnymi elektronicznym tłem. Refren powala melodyjnością, nad którą „króluje” doskonała technika wokalna Mateusza Sucheckiego dysponującego niezłym angielskim akcentem (co u polskich wokalistów śpiewających w „jinglisz” bywa rzadkie jak nagroda Grammy). Gdybym nie wiedział, że to zespół z okolic Jasnej Góry, mógłbym się nabrać, że oto objawił mi się kolejny wspaniały brytyjski zespół. „Oto kamień z Jeleniej Góry. Pan wie, kto po nim stąpał” – mógłbym powtórzyć za PRL-owskim Misiem; Misiem tamtych czasów, który w dzisiejszych złych czasach nagle stał się niedźwiedziem Grizzly.
W przypadku „Phantoms Of Disorder” porównania nasuwają się same: The Killers, Interpol, ale bynajmniej nie są to porównania krzywdzące i same w sobie stanowią jedynie pewien drogowskaz. Vermones to zespół zbyt zdolnych i oryginalnych muzyków, żeby chciał podążać drogą zwykłego naśladownictwa. Nawet, jeśli „Pearls That Their Eyes” to muzycznie niemal „klon” The National, paradoksalnie jednak osobny i indywidualny. To tak jak ryba sushi, którą można przyprawić na tysiąc sposobów. I tak, jak występuje to u ryby (zostańmy przy ichtiologicznych porównaniach) „How Soon Is now?” od początku do końca słucha się z szeroko otwartymi ustami. Dla mnie Vermones to niewątpliwe odkrycie ostatnich dwóch lat (obok zupełnie nikomu nieznanej amerykańskiej grupy The Sheila Divine i jej doskonałej EP-ki „Secret Society”).
Jak żyć Panie Premierze? Jak dożyć? Zwłaszcza, że „How Soon Is Now?” jest taka krótka…
Vermones, „How Soon Is now?”. Wydanie własne.
Dla naszych czytelników mamy płyty zespołu. By wziąć udział w losowaniu należy na naszego maila przysłać odpowiedź na proste pytanie:
Z jakiego miasta pochodzi grupa Vermones?
Odwiedzajcie też blog Vermones www.vermones.blogspot.com

























































Napisz komentarz
Komentarze