Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 08:51
Reklama
Reklama

Marian Gadaj: "Jak się gra tu w piłkę, to może da się żyć"

To był jeden z tych meczów, który zakończył się pokonaniem drużyny niemieckiej. Niestety Polacy - ze względu na miejsce, w którym się znajdowali - tym razem nie mogli się cieszyć z wygranej.

Imre Kertész miał 14 lat, gdy przekraczał wysoką bramę, zwieńczoną napisem "Arbeit macht frei" ("Praca czyni wolnym"). W ciągu roku miał ją minąć raz jeszcze - tylko po to, aby przenieść się z Auschwitz do Buchenwaldu. Obóz wywierał stopniowo coraz większy wpływ na jego percepcję. Po dłuższym pobycie w otoczonym drutem miejscu, tak wspominał współwięźniów i strażników: "Wszyscy jakoś wypięknieli, przynajmniej w moich oczach. Dopiero potem [...] zrozumiałem, że to my musieliśmy się zmienić".

 

Pochodzący z ubogiej żydowskiej rodziny z Budapesztu Kertész, próbował jakoś odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Tym, co od razu wzbudziło jego zainteresowanie, było starannie przygotowane boisko do gry w piłkę nożną. "To, co zobaczyłem w trakcie tej krótkiej drogi, całkowicie zyskało moją aprobatę. Zwłaszcza bardzo mnie ucieszyło boisko do piłki nożnej, na wielkiej łące zaraz po prawej ręce od szosy. [...] Zaraz też powiedzieliśmy sobie z chłopakami: pogramy tu sobie po pracy" - pisał w swojej autobiografii.



Podobne wrażenia towarzyszyły osadzonemu w Gross-Rosen Marianowi Gadajowi, piłkarzowi grającemu przed wojną w klubie Lechia Tomaszów Mazowiecki. "Jak się gra tu w piłkę, to może da się żyć" - pomyślał, gdy zobaczył po raz pierwszy białe bramki. Takich jak Gadaj i Kertész było znacznie więcej - boiska piłkarskie budowano bowiem w prawie każdym niemieckim obozie koncentracyjnym.
 

Mecze w cieniu krematoryjnego komina


W bliskim otoczeniu Auschwitz Niemcy chętnie wznosili obiekty rozrywkowe, co - w zestawieniu z sąsiedztwem masowej zbrodni - tworzyło iście makabryczny kontrast. Zaledwie 30 km od golgoty europejskich Żydów oraz pozostałych "wrogów" III Rzeszy, esesmani odpoczywali po "pracy" w malowniczym ośrodku Solahütte (polecamy artykuł: Solahütte - ośrodek wypoczynkowy, w którym bawiła się załoga Auschwitz). Oświęcimskie boisko sportowe było jednak znacznie bliżej ludzkiej tragedii. Zbudowano je bowiem na terenie obozu szpitalnego Blif, tuż obok rampy wykładowczej i... krematorium.
 

W budowie tego obiektu brał udział polski pisarz Tadeusz Borowski, który pełnił funkcję pomocnika w obozowym szpitalu. W opowiadaniu "Ludzie, którzy szli" wspominał: "Kiedy podlewane kwiatki podrosły, skończyliśmy boisko. Teraz kwiatki rosły same, chorzy sami leżeli w łóżkach, a myśmy grali w nożną. Co dzień po rozdaniu wieczornych porcji na boisko przychodził kto chciał i kopał piłkę". Borowski opisał również wspomniany wyżej makabryczny kontrast: "Stałem na bramce — tyłem do rampy. Piłka poszła na aut i potoczyła się aż pod druty. Pobiegłem za nią. Podnosząc ją z ziemi, spojrzałem na rampę. Na rampę zajechał właśnie pociąg. Z towarowych wagonów poczęli wysiadać ludzie i szli w kierunku lasku. [...] Wróciłem z piłką i podałem na róg. Między jednym a drugim kornerem za moimi plecami zagazowano trzy tysiące ludzi".

Więźniowie grali między sobą, ale odbywały się również spotkania pomiędzy esesmanami i uprzywilejowaną grupą więźniów z Sonderkommanda. Byli to Żydzi, którzy w zamian za większe racje żywnościowe i lepsze warunki bytowe mieli uczestniczyć w Holokauście. Ich zadania polegały na prowadzeniu innych więźniów do komór gazowych oraz paleniu ciał w krematorium.
 

Zupełnie inną rangę miały rozgrywki piłkarskie w obozie Gross-Rosen. Tamtejsi strażnicy podchodzili do nich zdumiewająco poważnie: tworzyli własne ligi i reprezentacje oraz organizowali turnieje. Zniesiono tu zasadę znaną z Auschwittz: z esesmanami grali już nie tylko Żydzi z komanda specjalnego, ale też drużyny zgrupowane według narodowości. W 1944 r. w obozie działało już kilka lig, zrzeszających około stu zawodników.
 

Każde sportowe wydarzenie miało więc bardzo doniosły charakter - momentami można wręcz było ulec wrażeniu, że odbywa się tu coś w rodzaju obozowego mundialu. Wzdłuż drogi głównej, tzw. Hauptlagerstrasse, ustawiano nawet miejsce dla VIP-ów - lożę honorową dla wysoko postawionych esesmanów. Zasady sportowego fair play i złudne poczucie człowieczeństwa znikały jednak wraz z ostatnim gwizdkiem. Wtedy do schodzących z murawy więźniów znów powracała złowieszcza myśl, że znajdują się właśnie w samym przedsionku piekła.
 

Bramki anioła śmierci


Tryb rozgrywania meczów piłkarskich w Auschwitz opisał dokładnie Miklos Nyiszli, rumuński Żyd węgierskiego pochodzenia, który ze względu na swoje medyczne wykształcenie i dobrą znajomość języka niemieckiego, został obozowym asystentem Josefa Mengele. "Bo i boisko sportowe jest na terenie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Korzystają jednak z niego tylko więźniowie uprzywilejowani, przeważnie Niemcy. W niedzielę odbywają się tutaj mecze sportowe. W pozostałe dni plac jest pusty" - wspominał.
 

W 1944 r. rozegrano w Oświęcimiu spotkanie, które Nyiszli zrelacjonował w następujący sposób: "Sonderkommando przynosi przepisową futbolówkę. Ustawiają się dwie drużyny: SS kontra Sonderkommando. [...] Kopią piłkę. Na podwórzu rozlega się głośny śmiech. Złożona z esesmanów i ludzi Sonderkommanda publiczność kibicuje i zachęca zawodników do gry, jakbyśmy znajdowali się na jakimś zwyczajnym boisku w małym miasteczku. Ze zdumieniem przyjmuję i to do wiadomości".
 

W dni, w które na boisku nie odbywały się mecze, bramki wykorzystywał doktor Mengele. Wiemy o tym dzięki zeznaniom złożonym podczas procesu Adolfa Eichmanna, przez byłego więźnia obozu Josepha Zelmana Kleinmana. Według jego relacji Mengele kazał ustawiać bod bramką deskę, pod którą mieli przechodzić młodzi chłopcy. "Doktor Mengele kazał pierwszej grupie przejść pod tą deską. Ruszyli oni w jednym szeregu. [...] Od razu zrozumieliśmy, że niżsi chłopcy, którzy byli w stanie pod nią przejść, szli na śmierć" - zeznawał Kleinman.
 

W dalszej części procesu przyznawał: "Każdy z nas zaczął się rozciągać, każdy chciał być wyższy o kolejny centymetr, kolejne pół centymetra. Ja również próbowałem się rozciągnąć, ale szybko zrezygnowałem zrozpaczony, bo widziałem, że nawet chłopcom wyższym ode mnie, nie udało się osiągnąć wymaganej wysokości - ich głowy nie dotknęły deski". Sprytny pomysł pozwolił mu jednak przeżyć selekcję anioła śmierci. Do swoich butów włożył zwinięte szmatki oraz kamienie, przez co przechodząc pod poprzeczką, musiał się schylić.
 

 

Zwycięstwo gorsze od porażki


Wydawać by się mogło, że wygrany przez więźniów mecz zyska aprobatę wszystkich kibiców. Niestety tak nie było. Nieprzewidywalni strażnicy potrafili poczęstować za spektakularną grę papierosami, ale również wymierzali kary.



Wiosną 1944 r. rozegrano w Gross-Rosen mecz pomiędzy drużyną Polen I i Deutsche I. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0 dla Polaków (po bramce Zdzisława Lewandowskiego). Wieczorem do bloku, w którym odpoczywali polscy piłkarze, wtargnęło kilku strażników. Zaczęli okładać zawodników kijami, po czym przyznali bezceremonialnie, że to "konsekwencja" ich wygranej.


Na jesieni tego samego roku w filii Gross-Rosen w Jeleniej Górze, AL Hirschberg, rozegrano pamiętny mecz pomiędzy niemieckimi żołnierzami i węgierskimi Żydami. Publiczność złożona z więźniów dosłownie oszalała, gdy bramkarz drużyny węgierskiej, Ferencz Moroz, obronił podyktowaną pod koniec spotkania jedenastkę. Mecz zakończył się remisem. Niedługo potem Moroz został śmiertelnie postrzelony przez strażnika, który nadzorował jego pracę przy wyrębie lasu. Niektórzy więźniowie nie mieli jednak wątpliwości, że była to zemsta za tamten turniej.


Jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń piłkarskich miało jednak spotkać ukraińskich jeńców, byłych zawodników klubu Dynamo Kijów, którzy dostali się do niewoli podczas inwazji III Rzeszy na ZSRR. Piłkarze pokonali wszystkie drużyny biorące udział w zorganizowanych rozgrywkach. Większość meczów wygrali bardzo wysokimi wynikami - rumuński garnizon miał z nimi podobno przegrać aż 11:0. Po tym jak w 1942 r. pokonali jednak 5:1 zawodników z drużyny Luftwaffe (5:3 w rewanżu), zostali aresztowani, a część z nich przeniesiono do obozów (m.in. w Babim Jarze). Niektórzy z nich nie dożyli końca wojny. Ponieważ szybko pojawiły się przypuszczenia, że ich śmierć była związana ze sportową kompromitacją Niemców, do kultury popularnej spotkanie to przeszło jako "mecz śmierci".
 

Wiele wskazuje jednak na to, że prawdziwej przyczyny szukać należy w przypuszczeniach gestapo, iż zawodnicy ci byli członkami NKWD. Mit "meczu śmierci" był wykorzystywany przez radzieckich propagandystów, którzy nieustannie poszukiwali nowych bohaterów "Wielkiej Wojny Ojczyźnianej". Legenda piłkarzy, którzy dzielnie broniąc Kijowa przed najeźdźcą, dokonali żywota upokarzając go na boisku, stała się w ZSRR bardzo popularna szczególnie w latach 60.
 

Ukojenie dla duszy


Nie ulega wątpliwości, że powody, dla których Niemcy budowali boiska w obozach, były po części te same, co w przypadku sadzenia kwiatów i malowania ścian baraków: stworzenie pozorów normalności. Mechanizm tego działania dobrze zobrazowano w słynnym filmie "Ucieczka z Sobiboru": w scenie, w której pociąg towarowy wjeżdżał na teren obozu, esesmani puszczali z głośników kojącą muzykę, mającą zmylić czujność nowo przybyłych więźniów. Mecze obozowe miały też spełniać bardziej prozaiczne zadanie: dostarczać rozrywkę strażnikom i oficerom.
 

Badacze tego osobliwego fenomenu, dopatrują się w nim również prób uspokojenia przez esesmanów ich własnych sumień. Bardzo precyzyjnie wyjaśnił to włoski chemik i pisarz pochodzenia żydowskiego Primo Levi, były więzień obozu pracy Auschwitz-Monowitz (Auschwitz III w Monowicach). W swojej powojennej relacji "Pogrążeni i ocaleni" stwierdził, że dzięki wspólnej grze w piłkę, esesmani mogli zmyć z siebie pełnię winy za zbrodnie. Miało to oczywiście podłoże psychologiczne: więźniowie komanda, rywalizując z Niemcami jak równy z równym, podświadomie mieli się do nich upodabniać. "Objęliśmy was uściskiem, zdeprawowali, pociągnęli na dno razem ze sobą. Już jesteście tacy jak my. Wy także, jak my i jak Kain, zabiliście brata. Podejdźcie bliżej, możemy zagrać w piłkę" - opisywał Levi ten koszmarny "rytuał przejścia".



To, co dla esesmanów stanowiło sposób na ucieczkę od poczucia winy, dla więźniów miało być - zdaniem włoskiego filozofa Giorgio Agambena - kolejną z wielu obozowych traum. W książce "Co zostaje z Auschwitz" argumentował, że mecz, który mógł się wydawać "przebłyskiem człowieczeństwa w bezmiarze potworności" był tak naprawdę "przejawem prawdziwego obozowego okrucieństwa". Bo bestialstwa, o których sportowa rywalizacja pozwalała na chwilę zapomnieć, odbywały się przecież w dalszym ciągu. Nie można również zapominać, że naprzeciwko Niemców stawali często ludzie wycieńczeni i niedożywieni, dla których sportowe zmagania wiązały się z ogromnym wysiłkiem fizycznym.



Studiując losy zawodników grających w obozowych ligach, trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem Agambena. Piłka nożna, która łączy dziś miliony ludzi na całym świecie, w tamtych realiach przerodziła się w przymus i nadzieję na przeżycie. Znamienna jest tu historia Leo Goldsteina, Żyda z Polski, który był prowadzony do komory gazowej w Auschwitz. Ocalał, ponieważ przygotowujący się do meczu strażnicy potrzebowali osoby, która mogłaby poprowadzić to spotkanie. Goldstein nie znał się wprawdzie zbyt dobrze na sędziowaniu, ale wiedział, że to jedyna szansa na przetrwanie. Nie mylił się. Po wojnie został profesjonalnym sędzią piłkarskim i wziął nawet udział w mundialu w Chile.



Z reguły osoby, które przeżyły obóz, nie potrafiły jednak patrzeć na piłkę tak jak wcześniej. Tylko nieliczni piłkarze więzieni w Auschwitz, Majdanku czy Gross-Rosen, postanowili wrócić do sportu. Obozy nie tylko złamały im zatem psychikę, ale odebrały też jedną z najwspanialszych wartości: pasję.
 

Adam Gaafar dla Wirtualnej Polski (źródło: wp.pl)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

25.12.2016 20:35
,,nawet chłopcom wyższym ode mnie, nie udało się osiągnąć wymaganej wysokości - ich głowy nie dotknęły deski". Sprytny pomysł pozwolił mu jednak przeżyć selekcję anioła śmierci. Do swoich butów włożył zwinięte szmatki oraz kamienie, przez co przechodząc pod poprzeczką, musiał się schylić." - przecież to bzdura zniechęcająca do czytania reszty.

Opinie

Reklama

Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś jest czwartek, trzysta trzydziesty ósmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.24, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Barbara, Bernard, Chrystian, Filip, Hieronim, Jan, Klemens i Krystian.Data dodania artykułu: 04.12.2025 11:01
Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Dziś jest środa, trzysta trzydziesty siódmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.23, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Emma, Franciszek, Kasjan, Kryspin, Ksawery i Łucjusz.Data dodania artykułu: 03.12.2025 08:45
Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Podczas Global Retail Banking Innovation Awards 2025 magazynu The Digital Banker Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes zarządu Nest Banku, otrzymał tytuł Digital Banker of the Year (Central Europe). W tym samym konkursie Nest Bank zdobył jeszcze dwa wyróżnienia za projekt N!Asystenta: Excellence in Digital Innovation - Poland oraz Best Technology Implementation by a Retail Bank - Europe.Data dodania artykułu: 02.12.2025 17:58
Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Blisko 10,4 mld zł w 2026 r. oszczędności w NFZ miałyby przynieść zmiany przedstawione przez resort zdrowia Ministerstwu Finansów. Zakładają one m.in reformę wynagrodzeń, limity w poradniach specjalistycznych i korekty na listach darmowych leków dla dzieci i seniorów; plan krytykuje opozycja z PiS.Data dodania artykułu: 01.12.2025 19:38
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Prezes UOKiK nałożył na spółkę Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki, karę blisko 105 mln zł za wprowadzenie klientów w błąd podczas ubiegłorocznych akcji promocyjnych - poinformował w poniedziałek urząd. Biuro prasowe sieci Biedronka podkreśliło, że nie zgadza się z decyzją i zaskarży ją do sądu.Data dodania artykułu: 01.12.2025 12:04
Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u w sklepach internetowych, hotelach, biurach podróży i wypożyczalniach - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie serwisu ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów.Data dodania artykułu: 01.12.2025 11:42
Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Dziś jest poniedziałek, trzysta trzydziesty piąty dzień roku. Wschód słońca 07.20, zachód słońca 15.28. Imieniny obchodzą: Aleksander, Ananiasz, Antoni, Blanka, Edmund, Florencja, Jan, Natalia i Rudolf.Data dodania artykułu: 01.12.2025 06:55
Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS

Himmler uznał, że rezerwuarem dla jego prywatnej armii - bo tak w gruncie rzeczy traktował Waffen-SS – mogą być ziemie podbite przez III Rzeszę. Także te polskie – mówi w rozmowie z PAP dr Tomasz E. Bielecki, autor książki „Polacy w Waffen-SS. Polskie Pomorze”.Data dodania artykułu: 30.11.2025 19:30
Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

Nie udało się dzisiaj powołać nowego Starosty oraz Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. Nie udało się nawet zebrać 12 osobowego kworum, by móc prawomocnie przeprowadzić zwołaną na wniosek radnych sesję. Nie stawili na obradach radni Prawa i Sprawiedliwości oraz klubu Powiat Tomaszowski Od Nowa. Przy czym ci pierwsi w budynku starostwa byli. Dlaczego nie weszli na sesję? Mogli przecież przyjść i głosować. Nic nie stało na przeszkodzie. Mogli odrzucić proponowaną na Starostę przez KO, panią Alicję Zwolak Plichtę lub ją poprzeć. Tymczasem stworzono wrażenie, że dzieje się coś o czym osoby postronne nie powinny wiedzieć. Czy aby na pewno? Tekst na temat dzisiejszej sesji będzie miał charakter felietonowy, a więc całkiem subiektywny. Napisany z punktu widzenia radnego niezależnego, nie związanego z żadnymi partiami i nie będącego członkiem żadnego klubu. Nie znaczy to oczywiście, że znajdziecie w nim jakieś nieprawdziwe i niesprawdzone informacje.Data dodania artykułu: 03.12.2025 21:23 Liczba komentarzy: 16 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 5
„Anioły są wśród nas” – Gala tomaszowskich wolontariuszyOperacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychŚmigłowce nad skałami Jury. 7. Batalion Kawalerii Powietrznej na poligonie marzeńHejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”KRUS i NFZ we wspólnej akcji „Weź się zbadaj”W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianWystawa „Ukraine in Focus” pokazuje prawdę o wojnieŚwięto Patrona w „Wyspiańskim” – ślubowanie pierwszoklasistów i spotkanie z MistrzemBestialski napad bandycki dokonany w pierwszym dniu świąt na ulicy Wesołej w Łodzi3 grudnia – dzień, w którym naprawdę warto się zatrzymaćKonkurs na dyrektora PCPR. Jedna kandydatura, zmiana władzy i sporo znaków zapytaniaS12 coraz bliżej Radomia. Rusza przetarg na odcinek Wieniawa – Radom Południe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: EwaTreść komentarza: Asystent prezesa czy sam prezes komentuje wysysanie szpitalnych pieniędzy.Źródło komentarza: Telefon za tysiąc, mieszkanie na koszt spółki. Złoty kontrakt prezesa TCZAutor komentarza: 325Treść komentarza: Kują, nie kłują. Telefon wstawia inaczej.Źródło komentarza: Czy uda się wybrać nowy Zarząd Powiatu?Autor komentarza: MacherTreść komentarza: Tylko do tej pory to między innymi Witczak pozwalał staroście trwać na stanowisku. To nie jego ludzie z KO dążyli najbardziej do odwołania Węgrzynowskiego. Ja też nie przepadam za Witko, ale on jeszcze czasem potrafi dogadać się z innymi dla dobra sprawy. Witczak tego nie potrafi i przejawem tego jest forsowanie Zwolak-Plichty na starostę, chociaż radni Witko nigdy jej nie zaakceptują.Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: JaTreść komentarza: To wybór starosty dopiero po 17.12 ? Jak będzie przyjęty budżet miasta wtedy będzie można się domyślać kto zostanie starostą.Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: EllaTreść komentarza: Chce kontroli i nadzoru, bo tam, gdzie pieniadze, tam trzeba patrzec na rece. Po prostu tak mamy. A nowy zawod w tym obrebie to hejter albo bardziej po polsku hejtownik. I tak trzeba mowc, jestem hejtownikiem, bo chce dozoru, kontroli i patrzenia na rece antyhejtownikom.Źródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: zbychTreść komentarza: Wolę Witczaka od macierewicza. A o Witko świadczy Arena Lodowa (sprawdz dlaczego powstała) i kolejny "genialny" dla dobra mieszkańców pomysł z filharmoniąŹródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama