Nie jest dla nikogo tajemnicą, że większość organizowanych w sektorze publicznym konkursów na różne stanowiska to najzwyklejsze w świecie „ustawki”. Z prawdziwą konkurencją mamy do czynienia tylko wtedy, gdy na jakieś stanowisko nie można znaleźć chętnego wśród kolegów, członków rodzin, bliższych lub dalszych znajomych albo partyjnych towarzyszy.
Wbrew temu, co zwykło się mówić, nepotyzm nie jest domeną tylko i wyłącznie partii politycznych. Ten sposób myślenia starają się lansować lokalni politycy, którzy zrozumieli, że samo słowo partia jest nie najlepiej kojarzone, więc jakiś czas temu wymyślili sobie, że zrobią lepszy biznes, kiedy będą sami siebie nazywać „samorządowcami”. Tymczasem ich działania z samorządnością, rozumianą jakom działanie na rzecz dobra wspólnego ma nie wiele wspólnego.
- Strona monitorująca polskie „kolesiostwo”, to pierwsza taka inicjatywa w naszym kraju - mówią członkowie PJN. - To zjawisko swoistej mieszanki znajomości z koneksjami rodzinnymi, które negatywnie wpływa nijakość życia publicznego i generuje ogromne koszty.
Nepotyzm to także uniemożliwienie realizacji kariery zawodowej absolwentom wyższych uczelni, którzy nie mają dość szerokich pleców, by na jakąkolwiek pracę w miastach pokroju Tomaszowa się załapać. W ten sposób tracą one najzdolniejszych i najbardziej aktywnych swoich mieszkańców, którzy mogliby „pchnąć” swoje lokalne społeczności do przodu.
- Chodzi też o brak perspektyw na awans zawodowy - mówi pracownik jednego z tomaszowskich Urzędów. - Można latami zdobywać wiedzę i doświadczenie, wywiązywać się sumiennie z obowiązków ale co z tego, skoro awansowanie jest po prostu niemożliwe. Za każdym razem, kiedy zwalnia się jakieś wyższe stanowisko znajduje się „wybitny” specjalista, który jest czyimś znajomym. Co ciekawe żaden tych speców nie chce iść do pracy w prywatnej firmie lub w korporacji. Dlaczego?
Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista. W tych firmach po prostu trzeba pracować i wykazywać się wynikami. Nie da się przysłowiowych bąków zbijać i biegać z uroczystości na uroczystość tylko po to, by zrobić sobie zdjęcie przy tym, jak ktoś akurat przecina biało-czerwoną wstęgę a następnie wykorzystać je na ulotce wyborczej. To właśnie chce zmienić PJN. - Wszyscy możemy przyczynić się do stworzenia w Polsce systemu, w którym liczyć się będą kompetencje Polaków - mówi Paweł Kowal.
W tym celu została przygotowana podana wyżej strona internetowa. Wystarczy wypełnić znajdujący
się na stronie internetowej formularz i przekazać do zbadania swoje podejrzenia, co do nieprawidłowości, do jakich mogło dojść przy zatrudnianiu na stanowiska publiczne. PJN będzie sprawdzać te informacje, na podstawie prawa dostępu do informacji publicznej.
Do akcji włączyć mają się wszystkie struktury regionalne partii. Tak samo ma być i w Tomaszowie. Jak poinformowała nas pani Małgorzata Kulbas, powstać ma nowa strona internetowa tomaszowskiej PJN a także podstrona portalu poznajomosci.info. Autorzy pomysłu zachęcają też członków lokalnych społeczności do aktywnego włączenia się do akcji
























































Napisz komentarz
Komentarze