Strategie, koncepcje i plany. Rozwój i promocja miasta. Słyszymy to już od co najmniej 15 lat. W tym czasie podejmowano różne działania mające wypromować nasze miasto: raz jako centrum turystyki weekendowej, innym razem jako przyszłe zagłębie przemysłowe.
Aby ten cel osiągnąć, wyprodukowano m.in. tysiące ulotek, lepszych i gorszych folderów reklamowych (te wydane niedawno przez powiat możecie obejrzeć w naszej galerii), gadżetów, plakatów i kalendarzy. Miejscy i powiatowi urzędnicy brali udział w targach i konferencjach. Skutek tego wszystkiego — jaki jest, wszyscy wiemy. Nawet specjalna strefa ekonomiczna, przeniesiona do nas dzięki Mirosławowi Kuklińskiemu, nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań i nadziei. Po blisko 10 latach zainstalowały się w niej tak naprawdę dwie firmy.
Inwestorzy pojawiają się, oglądają miasto i znikają. Turystów jest coraz mniej z uwagi na „kwitnący” Zalew Sulejowski i brak informacji turystyczno-ekonomicznej.
Kolejnym sposobem promocji miasta były artykuły sponsorowane. To nowa formuła wprowadzona przez obecnego prezydenta miasta. Kilka miesięcy temu zarówno miasto, jak i powiat wydatkowały kilkadziesiąt tysięcy złotych na teksty w czasopiśmie „The Warsaw Voice” (pisaliśmy na ten temat w artykule „Głos Tomaszowa w Głosie Warszawy”). Materiał się ukazał i... możemy potraktować go jak makulaturę. Naszym zdaniem ich oddziaływanie było ograniczone, by nie powiedzieć znikome, mimo że — jak twierdzi wydawca — dociera on do 40 tysięcy czytelników. Zapewne nikt nigdy nie będzie w stanie ocenić, ile osób przyjechało do Tomaszowa w wyniku lektury lakonicznych tekstów zamieszczonych w „Głosie Warszawy”. Nie ulega natomiast wątpliwości, że liczba odbiorców reklamy oraz jej skuteczność nie powinny pozostawać bez znaczenia przy podejmowaniu decyzji o zastosowaniu takiej czy innej formy.
Powyższy wstęp miał na celu ukazanie, że czasami kosztowna i poprowadzona z „rozmachem” (tak się oczywiście może wydawać) akcja promocyjna niekoniecznie musi odnieść pożądany skutek. Często, snując dalekosiężne wizje i koncepcje, tracimy dystans i nie dostrzegamy tego, co znajduje się na wyciągnięcie ręki. Czymże jest 40 tysięcy przypadkowych czytelników anglojęzycznego „The Warsaw Voice” w porównaniu z kilkunastoma tysiącami samochodów przejeżdżającymi codziennie krajową ósemką (DK8)?
Sprawdziliśmy dzisiaj, co widzi podróżny przemieszczający się nie tylko tą, ale i innymi drogami okalającymi miasto. Jakie elementy promocyjno-marketingowe zastosowano, by zachęcić do złożenia tutaj wizyty? Niestety, stwierdzić należy, iż jest to obszar zaniedbany.
Na początek „trasa szybkiego ruchu” — odcinek od Zawady aż do wjazdu w okolicach wysypiska śmieci (gmina Lubochnia). Kilka kilometrów drogi biegnącej praktycznie wzdłuż całego miasta. Znajdziemy tu tylko jedną, pochodzącą chyba sprzed 20 lat, tablicę informacyjną (fot. 1) namawiającą do odwiedzenia Borku nad Zalewem Sulejowskim. Jej stan i wygląd zachęcają raczej do ucieczki niż do wizyty. Nienajlepiej to świadczy niestety nie tylko o gospodarzach miasta (bo kto z przejezdnych zna Zagozdona czy Haraśnego), ale i o jego mieszkańcach.
Nie znajdziemy nawet najmniejszej informacji na temat takich atrakcji, jak: Skansen Rzeki Pilicy, Niebieskie Źródła, rezerwat żubrów i inne atrakcje miasta oraz powiatu.
Generalnie należy stwierdzić, że wiele osób jadących tą drogą myśli, iż przejeżdża nie obok Tomaszowa, lecz w pobliżu Paradyża. Dzieje się tak dzięki olbrzymiemu logo firmy umieszczonemu na elewacji jednej z hal produkcyjnych.
Sytuacja na innych drogach, zarówno krajowych, jak i wojewódzkich, przedstawia się podobnie. Oczywiście, na każdym z wjazdów do miasta znajdują się tzw. „witacze”, które co prawda są estetyczne, jednak równocześnie dość skromne, przez co ich wartość informacyjno-promocyjna jest właściwie żadna. Dodatkowo umieszczono je w miejscach zarośniętych i często zauważamy je w ostatniej chwili.
Co ciekawe, jedyny element promocyjny na tablicach witających przyjezdnych, czyli informacja o tym, że Tomaszów posiada tytuł Gminy Fair Play, przestał być aktualny w chwili, gdy prezydent Zagozdon zdecydował, iż nie przystąpimy do kolejnej edycji konkursu. Na ten temat możecie przeczytać w artykule „Tomaszów nie Fair Play”.
































































Napisz komentarz
Komentarze