Na trop złodzieja trafił administrator cmentarza, Stanisław Andryszkiewicz, przypadkiem. Kontrolując terminy opłat za miejsca pochówku, rozsyłał powiadomienia o konieczności wniesienia należności za kolejny 20-letni okres dzierżawy.
Okazało się wtedy, że jedna z osób, które otrzymały wezwanie do zapłaty, już wcześniej kwaterę opłaciła. Zgłosiła się do kancelarii z potwierdzającą ten fakt fakturą. Poszukiwanie kopii nie trwało długo. Odnaleziono dokument, który, ku zdziwieniu administratora, okazał się dokumentem wystawionym na całkiem inną osobę. Sprawa wymagała więc wyjaśnienia. Zachodziło podejrzenie, że pracownica cmentarnej kancelarii prowadzi tzw. podwójną księgowość.
Informację o złodziejskim procederze Andryszkiewicz przekazał wiceprezydentowi Grzegorzowi Haraśnemu.
– Jakiś czas temu zgłosił się do mnie administrator cmentarza, przedstawiając dwie faktury wystawione na różne osoby o tym samym numerze – mówi wiceprezydent. – Natychmiast podjęliśmy niezbędne kroki, które miały wyjaśnić całą sprawę. Pracownica, o której mowa, została w trybie natychmiastowym przeniesiona z cmentarza do Urzędu. Równocześnie powołano zespół kontrolny, który miał stwierdzić, czy rzeczywiście doszło do złamania prawa.
Zespół kontrolny wciąż jeszcze pracuje, wiadomo już jednak, że informacje o cmentarnej malwersacji się potwierdziły.
Wiceprezydent zażądał od pracowników złożenia wyjaśnień w tej sprawie w formie pisemnej. Nie wiemy, co zawierały złożone przez pracowników oświadczenia. Faktem jest, że pracownica podejrzewana o podwójne fakturowanie została zwolniona dyscyplinarnie z pracy w trybie natychmiastowym.
Równocześnie do tomaszowskiej Prokuratury złożono wniosek o ściganie w związku z dokonaniem przestępstwa „przeciwko dokumentom”, czyli, krótko mówiąc, fałszerstwa.
Przypadek odkryty przez administratora cmentarza okazał się być jednym z wielu. Było ich dużo więcej.
W związku z tym, że kontrola ciągle jeszcze trwa, Grzegorz Haraśny nie odpowiedział nam na pytanie, ile podwójnych faktur wystawiono i na jakie kwoty pieniężne.
– Ta pani pracowała na cmentarzu od 2004 roku – wyjaśnia wiceprezydent. – Została tam przeniesiona z Urzędu przez Mirosława Kuklińskiego.
Wiceprezydentowi trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego przez kilka lat pracownica pozostawała bezkarna i dopiero przypadek sprawił, że została przyłapana. – To również wyjaśniamy. Myślę, że wytłumaczeniem jest fakt, że dla ludzi przyzwoitych jest wprost nie do pomyślenia, że można kogoś oszukać i okraść. Może jest to naiwność, a może po prostu uczciwość.
Sprawa pracownicy cmentarza wywołała duże poruszenie w światku lokalnej polityki. Zwolniona z pracy jest żoną byłego radnego i działacza Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który zarówno w mieście, jak i w powiecie jest w nieformalnej koalicji z Platformą Obywatelską. Zapewne dlatego sprawy starano się nie nagłaśniać.






















































Napisz komentarz
Komentarze