Czwartek, godzina 9.00 rano. Dzwoni telefon: – Może przyjedzie pan i zobaczy, co dzieje się na terenie Mazovii – mówi głos w słuchawce. – Tu się kradnie w biały dzień. Złodzieje chodzą po dachu i wycinają ostatnie futryny i kraty. Słychać, jak walą w coś młotami.
Informacja przekazana telefonicznie znajduje potwierdzenie. Rzeczywiście po terenie dawnego zakładu vis-à-vis okien Starostwa Powiatowego chodzi kilka osób w wieku około 20–30 lat. W rękach ciężkie młoty i inne narzędzia niezbędne im w „pracy”. Huk młotów słychać już z daleka.
Wykręcamy 997, nikt się nie zgłasza. 112 również głuche. Dopiero telefon na centralę odbiera dyżurujący policjant. Zgłaszamy zdarzenie i prosimy o interwencję. Niezadowolony dyżurny odpowiada, że właściciel terenu nie jest zainteresowany tym, by podejmować interwencje i miał wyrazić zgodę na „odzyskiwanie surowców” przez różne osoby.
O jakiego rodzaju „odzysk” chodzi, nie udało nam się dowiedzieć. Wiemy natomiast, że na prace rozbiórkowe potrzebne jest stosowne pozwolenie, a ponadto powinny się one odbywać pod nadzorem.
Po kilkunastu minutach przyjeżdża radiowóz. Dwóch policjantów nie jest szczególnie szczęśliwych, że musi interweniować w sprawie rumowiska. W końcu wchodzą na teren. Wciąż rozlega się walenie młotami i rozbijanie ścian, jak się okazało – fabrycznego komina.
Wewnątrz sześciu, ubranych w robocze ubrania, osobników. – Co panowie tu robią? – pada pytanie. – Zbieramy tu takie różne poniewierające się, nikomu niepotrzebne rzeczy – brzmi odpowiedź. – Macie zgodę właściciela? – Nie. – Panowie pójdą z nami.
Spisanie personaliów i na tym koniec.
Pracownicy Starostwa Powiatowego obserwują zajście. – To nic nie da. Dzisiaj ich spiszą, jutro wrócą z powrotem – mówią. – Codziennie tu są, gdy przychodzimy o siódmej do pracy, oni już kują ściany. Trzeba przyznać, że są wyjątkowo uparci. Tylko niech pan spojrzy na ten komin, już się przechyla. Wszyscy boimy się, że to kiedyś runie. Niedawno był tu pożar, później jeszcze jeden. Często dzwonimy na policję, ale bez skutku. Dlaczego nie ukarze się właściciela posesji za to, że niedostatecznie zabezpieczył teren, i dlaczego właściciele nie żądają ukarania złodziei?
Przedstawiciel firmy Star City, zagadnięty przeze mnie w tej sprawie na sesji Rady Miejskiej, bezradnie rozkłada ręce: – Już dwukrotnie ogradzaliśmy teren i za każdym razem kończyło się na kradzieży ogrodzenia. Rozstawiliśmy tabliczki, że teren jest prywatny i obowiązuje zakaz wstępu.
Wiele osób twierdzi, że pożary i nielegalne rozbiórki są w interesie inwestora. – Pozbywa się on w ten sposób cudzymi rękami kłopotu – mówi jeden z pracowników Starostwa. – Zabytkowe zabudowania pofabryczne, które miały być adaptowane i wkomponowane w Galerię Handlową, zawalą się. Znowu zostanie jakaś ściana, którą w sposób absurdalny i nie wiadomo w jakim celu się zostawi, tak jak przy Kauflandzie.
Złodzieje kradną nie tylko resztki pozakładowego złomu. Giną także metalowe części wyposażenia infrastruktury okolicznych budynków. Z terenu Starostwa zniknęły puszki energetyczne i pokrywy studzienek kanalizacyjnych.
Złodzieje pojawili się też w kolejnym budynku należącym do Star City. Rozpoczęło się już plądrowanie narożnej kamienicy przy zbiegu ulic Barlickiego i Warszawskiej. Tym razem mamy do czynienia z bezpośrednim zagrożeniem dla przechodniów. Mamy nadzieję, że nie będzie musiało dojść do tragedii, by władze zajęły się sprawą w sposób zdecydowany.


























































Napisz komentarz
Komentarze