W bieżącym roku przyrost zadłużenia tomaszowskiego szpitala przekroczył już 2 miliony złotych. Łączne zadłużenie wynosi blisko 60 milionów złotych (choć są tacy, którzy twierdzą, że może to być nawet więcej).
O tomaszowskim szpitalu zrobiło się szczególnie głośno, gdy jego dalsze funkcjonowanie stanęło pod znakiem zapytania w wyniku strajku lekarzy. Groziła całkowita ewakuacja i zamknięcie placówki na dobre.
Skutkiem protestu było wystąpienie Donalda Tuska oraz podpisanie przez nowego dyrektora porozumień, o których od początku było wiadomo, że ich dotrzymanie może doprowadzić do upadku szpitala.
Przez pierwsze trzy miesiące tego roku dług urósł o 1,5 miliona złotych. Wtedy właśnie nowa dyrekcja szpitala rozpoczęła „naprawę” sytuacji poprzez wdrożenie procedury zwolnień grupowych.
Powiadomiono związki zawodowe oraz Powiatowy Urząd Pracy. Związkowcy otrzymali propozycje rozwiązań, jak również czas na ustosunkowanie się do nich. Odpowiedź była – jak łatwo było przewidzieć – negatywna. Związek Pielęgniarek i Położnych w piśmie do dyrektora szpitala stwierdził, że działania dyrektora są niezgodne z prawem. W odpowiedzi na brak woli współpracy dyrektor Jacek Chyliński wydał regulamin zwolnień grupowych, na podstawie którego powstały listy osób wytypowanych do zwolnienia.
Dziś, po kolejnych czterech miesiącach, służba medyczna oszczędza, jak tylko może, na każdym kroku, dozując ilość i rodzaj leków, opatrunków oraz innych potrzebnych materiałów medycznych. Równocześnie dyrekcja zapewnia, że oszczędności nie są czynione kosztem pacjentów.
Grupowe zwolnienia mają spowodować zmniejszenie zadłużenia na koniec 2008 roku. Otrzymało je już ponad 50 osób. Według tomaszowskich pielęgniarek ruch ten znacząco wpłynie na jakość świadczonych przez szpital usług medycznych. Innego zdania są starosta Piotr Kagankiewicz oraz dyrektor placówki Jacek Chyliński. Obydwaj uważają, iż zwolnienia doprowadzą do znacznego zmniejszenia strat szpitala – o blisko 300 tysięcy złotych miesięcznie – bez równoczesnego spadku poziomu leczenia. Starosta i dyrektor są wspierani przez ordynatorów poszczególnych oddziałów, którzy zapewniają, że zmniejszenie kadry nie wpłynie w żaden sposób na realizację kontraktu z NFZ.
Kto ma rację i jak to wszystko się skończy, dowiemy się zapewne już niedługo. Jeśli zmiany nie przyniosą efektów, szpital ogłosi upadłość. Utrata płynności finansowej placówki będzie skutkować przerwaniem procesu restrukturyzacji i pociągnie za sobą ogromne, dodatkowe koszty.
Czekamy również na rozwiązania „systemowe” i wsparcie restrukturyzacji zapowiadane przez rząd Donalda Tuska od blisko roku. Oby nie był to rok zmarnowany, podobnie jak dwa poprzednie, kiedy Platforma Obywatelska była silną opozycją parlamentarną i nie zdołała w tym czasie przygotować odpowiedniego programu reformy ochrony zdrowia wraz ze stosownymi projektami ustaw.

























































Napisz komentarz
Komentarze