Według sondażu IBRiS przeprowadzonego w tym tygodniu niemal połowa Polaków zadeklarowała, że nie zgłosiłaby się do obrony kraju w przypadku zagrożenia wojną. Dr Weronika Grzebalska z ISP PAN podkreśliła w rozmowie z PAP, że tego typu badania nie powinny być traktowane jak wyrocznia. – Deklaracje w czasie pokoju a zachowania w okresie kryzysu to dwie różne rzeczy – zaznaczyła.
Wtargnięcie rosyjskich dronów do Polski oraz podobne incydenty w innych krajach NATO wywołały także falę postów, głównie na TikToku, które miały pełnić rolę instruktażu ucieczki z Polski w razie wojny z Rosją.
Rosyjska propaganda natychmiast wykorzystała te informacje, starając się zbudować obraz „postbohaterskiej” postawy Polaków, szczególnie młodzieży, oraz kraju niezdolnego do samoobrony.
– Jeśli mamy do czynienia z tendencjami społecznymi, które z punktu widzenia rosyjskich intencji konfrontacyjnych, agresywnych czy wręcz wrogich są korzystne, to Rosjanie będą się starali je podsycać – ocenił Robert Pszczel, ekspert OSW i w latach 2010–2015 dyrektor Biura Informacji NATO w Moskwie.
W jego opinii „Rosja jest z nami w stanie wojny hybrydowej i konfrontacji”, dlatego aktywność rosyjskiej dezinformacji nie może dziwić.
Według dr Agnieszki Rogozińskiej, ekspertki ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Akademii Sztuki Wojennej, Rosja stawia sobie precyzyjnie określone cele dezinformacyjne. Należą do nich przede wszystkim: obniżanie morale społeczeństwa poprzez utrwalanie przekazu, że obywatele nie będą bronić własnego państwa, podważanie zaufania do władz i NATO poprzez sugerowanie niezdolności państwa do mobilizacji, a także wywoływanie wątpliwości co do sensu wydatków na obronność i obowiązkowej służby wojskowej.
– Mimo wysokiego poziomu wykrywania cyberataków i działań dezinformacyjnych rosyjski przekaz wciąż dociera do polskiego społeczeństwa – przyznała Rogozińska.
Propagandyści poprzez media społecznościowe nagłaśniają np. niefortunne wypowiedzi celebrytów, kreują fałszywe autorytety, powołują się na anonimowych ekspertów lub rzekome przecieki, a ich narracje rozpowszechniają fałszywe konta, boty i sieć influencerów.
W opinii Rogozińskiej Rosja chętnie eksploatuje także podziały polityczne, a ostre spory i radykalne wypowiedzi polityków stają się materiałem do dezinformacji, wzmacniając przekaz o rzekomej słabości państwa i jego elit.
– Przykładem może być sytuacja po ataku dronowym, gdy mimo chwilowego porozumienia między rządem a prezydentem pojawiły się wypowiedzi, które rosyjska propaganda mogła natychmiast wykorzystać. Brak rozwagi w debacie publicznej to w istocie „prezent” dla przeciwnika – podkreśliła Rogozińska.
Główne rosyjskie media podchwyciły w środę słowa niektórych polskich polityków o podejrzanej substancji, którą prezydent Nawrocki miał zażyć w trakcie obrad Zgromadzenia Ogólnego w ONZ, sugerujące, że to narkotyk. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa wyśmiała prezydenta na swoim koncie na Telegramie, a portal gazeta.ru opublikował opinię narkologa, specjalisty zajmującego się leczeniem uzależnień od substancji psychoaktywnych. Rosyjska narracja przypomina fałszywe informacje rozpowszechniane w mediach społecznościowych od 2022 roku, wedle których prezydent Ukrainy jest uzależniony od kokainy.
Według Rogozińskiej niefortunna jest także polityczna krytyka rządowych poradników na temat ewakuacji obywateli w razie zagrożenia.
– Rolki publikowane na TikToku, instruujące, jak opuścić kraj w razie wojny, mogą wpisywać się w scenariusz rosyjskiej propagandy, której celem jest sianie paniki i niepewności. Co innego jednak rządowe poradniki dotyczące ewakuacji czy ochrony ludności, te są niezbędnym elementem przygotowań obrony cywilnej, które Polska i tak wdraża z opóźnieniem – oceniła ekspertka i przypomniała, że np. Dania już od 2014 roku, po aneksji Krymu, rozpoczęła szeroko zakrojone działania w zakresie przygotowania schronów i edukacji obywateli.
W opinii Rogozińskiej w Polsce potrzebne jest uspokojenie emocji politycznych, bo Rosja będzie prawdopodobnie kontynuować działania testujące odporność polskiego społeczeństwa, nasilając kampanie dezinformacyjne i ataki psychologiczne.
– Najskuteczniejszą odpowiedzią pozostaje świadome odrzucanie manipulacji, powstrzymywanie się od jej dalszego rozpowszechniania – powiedziała Rogozińska.
Jak zauważył Pszczel, Putin i rosyjska dezinformacja w pewnym sensie przystawiają Polakom lustro, ale ten test nie wypada dla nas źle: „Szybko się rozwijamy i w ostatnich latach staliśmy się bardziej społeczeństwem zachodnioeuropejskim niż wschodnioeuropejskim”.
– A społeczeństwa zachodnie, demokratyczne, mają to do siebie, że nienawidzą wojny. I to, co pokazał sondaż IBRiS, jest normalną reakcją – powiedział Pszczel, dodając, że w razie potrzeby można „mądrze” przestawić się na warunki bardziej „wojenne”, tak jak to zrobili młodzi Brytyjczycy, którzy jeszcze kilka lat przed II wojną światową nie byli gotowi walczyć za swój kraj, a w czasie wojny okazali się bardzo dzielni.
W porównaniu z Polską, jak podkreślił ekspert, Rosja jest krajem staczającym się, zajmującym się destrukcją, „klasycznym predatorem”.
– Dlatego przestańmy się tak bardzo przejmować tym, co mówią o nas w Rosji i tym, czym Rosjanie nas straszą, bo to jest ściema, bo Rosjanie kłamią całą duszą – zaapelował Pszczel i ocenił, że Polacy powinni się zająć tym, na co mają wpływ, np. edukacją obywatelską młodego pokolenia. – Nie pozwólmy rosyjskiej dezinformacji wywołać w nas poczucia strachu i chaosu. Mamy wszystkie atuty w swoim ręku, aby stawić czoło tym wyzwaniom – podkreślił ekspert. (PAP)























































Napisz komentarz
Komentarze