Premiera sześcioodcinkowego serialu „Niebo. Rok w piekle” w reż. Bartosza Blaschkego miała miejsce w piątek na platformie HBO Max. Scenariusz jest inspirowany książką Sebastiana Kellera „Niebo. Pięć lat w sekcie”.
Socjolog dr Agnieszka Bukowska z Uniwersytetu Civitas zwróciła uwagę w rozmowie z PAP, że ludzie coraz rzadziej używają określenia „sekta”, co jednak nie oznacza zaniku tego zjawiska. Podkreśliła, że formy dla niego typowe funkcjonują dziś pod hasłami rozwoju duchowego, samopoznania, przebudzenia energetycznego, terapii alternatywnych czy osiągania tzw. wysokich wibracji i często ukrywają się one pod pozorem działalności terapeutycznej lub edukacyjnej.
Podkreśliła, że dawnego guru czy proroka zastąpili m.in. pseudoterapeuci, pseudocouchowie i influencerzy.
– Nazywają siebie mentorami, nauczycielami, przywódcami duchowymi. Jest to modne i adekwatne do potrzeb współczesnego człowieka – zaznaczyła socjolog.
Zwróciła uwagę na łatwość i dostępność w dołączaniu do takich grup. W latach 90. członkowie sekt funkcjonowali często w izolowanych wspólnotach zlokalizowanych na odludziu. Współcześnie ich działalność przeniosła się do przestrzeni cyfrowej – na czaty, fora i zamknięte grupy internetowe, umożliwiając bezpośredni kontakt choćby za pośrednictwem komputera przenośnego, w domowym zaciszu.
Zdaniem badaczki współczesne sekty posługują się niezmiennie tymi samymi mechanizmami manipulacyjnymi polegającymi m.in. na obietnicy wyjątkowości, budowaniu zależności, wywoływaniu izolacji społecznej oraz wzmacnianiu poczucia lęku. Jak podkreśliła, zmieniła się jedynie forma ich funkcjonowania – same zjawiska nie zanikły, lecz przybrały odmienne kształty.
Dodała, że we współczesnych grupach wątki religijne ustępują miejsca narracjom o duchowości – bardziej pojemnym, mniej zobowiązującym, a dzięki temu łatwiej przyswajalnym. Zwróciła uwagę na odchodzenie ludzi od zinstytucjonalizowanych organizacji kościelnych, jednak sama potrzeba duchowego sensu nie zanika.
– W jej miejsce pojawia się poszukiwanie, często chaotyczne i podatne na obietnice składane w przestrzeni internetowej: oczyszczenia, harmonii, zdrowego stylu życia czy nawet odżywiania światłem – wyjaśniła.
Podkreśliła też, że część wspólnot żeruje na nadziei chorych pacjentów, obiecując im wyleczenie. Chodzi o tzw. alternatywne terapie.
– Ludzi kusi przede wszystkim szybsza dostępność stanowiąca kontrast wobec długiego i wymagającego procedur oficjalnego systemu ochrony zdrowia – zaznaczyła.
Zdaniem socjolog nie zmieniły się motywy skłaniające jednostki do wstępowania do takich grup. Należą do nich m.in. poszukiwanie sensu, potrzeba dowartościowania, rozwoju osobistego i poczucia bezpieczeństwa. Z kolei osoby występujące w roli tzw. liderów często dążą w ten sposób do zaspokojenia własnych potrzeb przywódczych wynikających z pragnienia sprawowania wpływu na życie innych. Jak wskazała badaczka, motywacjom tym może towarzyszyć także poczucie misji i sprawczości, a niekiedy w sposób czysto instrumentalny chęć osiągnięcia korzyści finansowych.
– Wśród członków sekty panuje początkowo euforia, pozytywna atmosfera, bo ktoś ich w końcu rozumie, koi cierpienie, oferuje wsparcie. Niepostrzeżenie pojawia się izolacja od najbliższych, a pojawia lojalność wobec lidera – zauważyła.
W dalszej perspektywie – jak podkreśliła dr Agnieszka Bukowska – dochodzi do wytworzenia silnej zależności psychicznej, w której jednostka traci zdolność samodzielnego funkcjonowania poza wspólnotą, zarówno w sferze emocjonalnej, poznawczej, jak i egzystencjalnej, co jest istotnym zagrożeniem.
Jej zdaniem duchowość może stać się przedmiotem uzależnienia w stopniu porównywalnym z uzależnieniem od substancji psychoaktywnych. Z tego względu – jak dodała – praca terapeutyczna z osobami uwikłanymi w tego rodzaju zależność przebiega podobnie do oddziaływań stosowanych wobec osób uzależnionych od alkoholu czy narkotyków.
Zwróciła uwagę, że powrót do normalności nie jest łatwy, ale możliwy. Podjęcie decyzji o wyjściu z grupy może trwać bardzo długo i często dojrzewa stopniowo.
– Z biegiem czasu pojawiają się tzw. sygnały ostrzegawcze. Uczestnicy orientują się, że działanie grupy diametralnie różni się od tego, po co tu się znaleźli. Zaczynają dostrzegać rozdźwięk między pierwotnymi motywacjami przystąpienia do wspólnoty a jej faktycznym sposobem działania. Na jaw wychodzą jakieś nieprawdy, oszustwa i wtedy pojawiają się wątpliwości, czy przypadkiem nikt mnie nie wykorzystuje – opisała socjolog.
Badaczka podkreśliła, że nie ma jednego określonego typu osobowości szczególnie podatnego na oddziaływanie podejrzanych wspólnot. Jej zdaniem kluczowe znaczenie ma raczej sytuacyjny kontekst życia jednostki. Najczęściej są to momenty kryzysowe, takie jak utrata pracy, śmierć osoby bliskiej, choroba, obniżenie samooceny czy wypalenie zawodowe.
– W takich okolicznościach dochodzi do obniżenia progu racjonalnego myślenia, co sprzyja intensywniejszym poszukiwaniom sensu oraz zwiększonej skłonności do obdarzania innych zaufaniem – podkreśliła dr Bukowska. (PAP)





























































Napisz komentarz
Komentarze