Szpital po raz pierwszy
Na początek, jak zwykle, dyrektor Jacek Chyliński przedstawił bieżącą sytuację finansową szpitala. Na sali powiało optymizmem. Szpital po raz pierwszy od wielu lat wykazał dodatni wynik finansowy już na samym początku roku. Szacunkowy zysk szpitala w styczniu to 151 tysięcy złotych. Wciąż jednak comiesięczne koszty obsługi zadłużenia są bardzo wysokie i wynoszą prawie 200 tysięcy złotych. Trudno się dziwić, skoro nad szpitalem wisi cały czas 50-milionowe zadłużenie.
Zdaniem dyrektora na ten dobry wynik złożyły się działania związane z racjonalnym gospodarowaniem, restrukturyzacją kadr i przede wszystkim walką z NFZ o zapłatę za „nadwykonania”.
– Postanowiliśmy nie obniżać kosztów związanych bezpośrednio z pacjentami – mówił Jacek Chyliński. – Mimo zimy udało nam się zaoszczędzić na kosztach energii. Do tego doszły oszczędności na diagnostyce oraz wynagrodzeniach.
Dyrektor wskazywał również wciąż nierentowne oddziały: położniczo-ginekologiczny, rehabilitacyjny oraz intensywnej terapii.
– Szpital wciąż wymaga wielu zmian. Konieczne są remonty, zakup aparatury medycznej i środków transportu.
– Chylę czoła przed pańskimi talentami ekonomicznymi – mówiła radna Ewa Wendrowska. – Jednak co do zatrudniania personelu mam pewne zastrzeżenia. Z tego, co jest mi wiadomo, na oddziale internistycznym wciąż ma pan nieobsadzonych 15 dyżurów w marcu. Podobno nie mamy specjalistów i szukamy ich w innych miastach, tymczasem z ginekologii zwolnił pan kolejnego specjalistę – stwierdziła.
Radnej wtórował radny Goska – skąd taki pośpiech w zwalnianiu pracowników? – pytał.
– Chcemy poprawić wynik finansowy jeszcze przed przekształceniem – odpowiadał Chyliński. – Co zaś do ginekologa, to powiem tylko tyle, że były powody, by go zwolnić.
Z kolei radny Świetlik próbował się dowiedzieć, czy jest możliwe utworzenie oddziału albo poradni dla sportowców.
– Ja o czymś takim nie słyszałem – odpowiedział dyrektor. – Każde rozszerzenie działalności jest wskazane.
Zabrakło pytania, czy obecnie wszystkie koszty regulowane są na bieżąco przez szpital, tym bardziej że dyrektor sam wskazywał na problemy z płynnością finansową w styczniu.
Zlikwidowali, bo ich nie było
Najwięcej emocji wzbudził punkt dotyczący likwidacji ZSP nr 4 („budowlanki”).
Salę obrad okupowali coraz bardziej zniecierpliwieni uczniowie, nauczyciele, rodzice i przedstawiciele związków zawodowych. Prezydium rady wykazało się w tym przypadku brakiem wyobraźni, nie zmieniając kolejności w programie sesji.
Projekt uchwały o przystąpieniu do likwidacji szkoły przedstawiła naczelnik Wydziału Edukacji Katarzyna Banaszczak. Według odczytanego uzasadnienia wpływ na decyzję podjętą przez Zarząd Powiatu miała przede wszystkim sytuacja demograficzna w naszym mieście oraz związana z nią reorganizacja szkolnictwa ponadgimnazjalnego.
– Zarząd chce zlikwidować placówkę, ale nie kierunki kształcenia – przekonywała naczelnik Banaszczak. – Młodzież zostanie przeniesiona do innych placówek, gdzie będzie kształcić się w warunkach nie gorszych, a czasem wręcz lepszych – mówiła zebranym.
Sprawą likwidacji szkoły radni zajmowali się we wszystkich komisjach przez wiele miesięcy. Co ciekawe, Komisja Edukacji, Kultury i Sportu nie wypracowała w tej sprawie żadnego wniosku. Dwóch radnych było za, dwóch przeciw, a pięciu się wstrzymało. Opinii więc „resortowa” komisja nie przedstawiła, podobnie jak czterech radnych-nauczycieli, którzy zapobiegliwie na sesję nie przyszli (Marcin Witko, Marek Parada, Andrzej Wodziński, Sławomir Żegota).
Głos zabrał dyrektor szkoły Leszek Zakrzewski. – Z ulgą przyjmiemy państwa decyzję, jaka by ona nie była – mówił do radnych. – Czy tylko ekonomia decyduje o likwidacji szkoły? To nie jest zakład produkcyjny. Czy od teraz standardem ma być 40-osobowa klasa? Każdy nauczyciel wie, że nie da się tak prowadzić działań edukacyjnych i wychowawczych. Czy decyzja o likwidacji szkoły rozwiąże problem szkolnictwa zawodowego w naszym mieście? – pytał dalej dyrektor.
Dyrektora wspierała przewodnicząca rady rodziców. – Dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo dzieci – mówiła. – W tej szkole dzieciom poświęca się dużo uwagi. Mamy pewność, że mają tu dobrą opiekę. Nie ma tu tzw. „fali” i podobnych patologii.
Przewodnicząca przedstawiła relację z przeglądu szkół, do których ma zostać przeniesiona młodzież z budowlanki. – Skoro jest tak dobrze z pracowniami dydaktycznymi, to dlaczego w „Mechaniku” planuje się budowę kolejnych 18 pracowni? – pytała. – Oglądaliśmy również „samochodówkę”. Nie znam się na budownictwie, ale na nas ten budynek zrobił okropne wrażenie. W naszej szkole dzieci mają praktyki u rzemieślników i przedsiębiorców – kontynuowała.
Przewodnicząca rady rodziców wskazywała również na złe przygotowanie likwidacji szkoły. – Nie pokazano nam tak naprawdę nic. Żadnych pracowni z pomocami dydaktycznymi. Nie pozwolimy sobie wmawiać, że do naszej szkoły nie ma chętnych – zakończyła.
Jako kolejny wystąpił przewodniczący tomaszowskiego ZNP, Antoni Węgliński.
– Rok temu pan starosta zdjął z porządku obrad sesji podobną uchwałę. Myśleliśmy, że będzie spokój. Tymczasem zaczęto przy szkole majstrować – mówił oburzony przewodniczący. – Nie pozwolono otwierać nowych kierunków, osiem zawodów przeniesiono do innych szkół, zablokowano nabór do I klasy technikum. Mówienie w tym przypadku o ekonomii jest manipulacją. Jeżeli przez dwa lata robiło się wszystko, by szkołę zlikwidować, to teraz można mówić, że nie stać nas na jej utrzymanie.
– Po likwidacji szkoły zabraknie również kilkunastu miejsc w internatach. GOPS dopłaca, by dzieci mogły się kształcić. ZNP od samego początku było przeciwne likwidacji szkoły – zakończył Antoni Węgliński.
Do Rady Powiatu w sprawie likwidacji szkoły wpłynęło również pismo proboszczów z tomaszowskich parafii.
Wystąpienie wicestarosty Karola Staronia skwitować można jednym zdaniem: „Nic nie zmieniamy, tylko likwidujemy.” Likwidujemy mimo że sam stwierdził, iż tendencje w szkolnictwie zmierzają w stronę rozwoju szkół zawodowych.
– Nie ma sytuacji, aby klasy były 40-osobowe – mówił Staroń. – Czy młodzież wybierze szkoły zawodowe, zależy tylko od niej i od rodziców – zakończył.
Rzeczywiście trudno odmówić słuszności temu stwierdzeniu. Tyle że oferta kształcenia zawodowego jest u nas znikoma. Często jedyną alternatywą jest liceum ogólnokształcące. Być może to jeden z powodów, dla których nasze miasto omijają inwestorzy – badając lokalny rynek pracy, stwierdzają brak odpowiedniego szkolnictwa i właściwej kadro-technicznej na każdym szczeblu. To pozostawiamy rozwadze radnych.
– Jestem zdziwiona, że bierze się tu pod uwagę tylko ekonomię – mówiła radna Anna Kieliszek. – Zniszczyć łatwo, zbudować trudno.
– Zwracaliśmy się do pana jako Cech o stworzenie różnych kierunków kształcenia – dodawał radny Sławomir Szewczyk. – Nie udało się dogadać. Za to państwa działania doprowadziły do tego, że szkoła ma zostać zlikwidowana.
W związku z absencją kilku radnych, radny Goska złożył wniosek o odłożenie o tydzień głosowania w sprawie szkoły. Wniosek został odrzucony.
Swoje stanowisko przedstawił klub radnych SLD. – Przedstawiony materiał uzasadnia likwidację placówki – przemawiał radny Karwas. – Należy wziąć jednak pod uwagę opinię uczniów i nauczycieli, wsłuchać się w głos związków zawodowych i Kościoła. Dlatego klub SLD będzie głosować przeciwko likwidacji szkoły – zakończył.
– Powiat to nie tylko oświata – bronił uchwały starosta Kagankiewicz. – To całość zadań publicznych: Straż Pożarna, opieka zdrowotna, Policja. Proszę więc państwa o rozsądną decyzję – apelował do radnych.
Radny Kowalewski złożył wniosek o zakończenie dyskusji. Tak też się stało. Radni przystąpili do głosowania imiennego.
Ostatecznie 11 radnych było za likwidacją szkoły, 9 przeciw. Przewodniczący ZNP odpowiedzialnością obciążył nieobecne na sesji „grono pedagogiczne”.
Warto na przykładzie tej uchwały pokazać mechanizm polityczny, którym od lat posługuje się tomaszowska lewica. Rzeczywiście koalicyjne SLD po raz kolejny sprawnie wykorzystało sytuację. Andrzej Barański rozpracował koalicjanta z Platformy Obywatelskiej. Najwyraźniej stosunek głosów był już wcześniej policzony. Nieprzypadkowa absencja radnych sprawiła, że było jasne, iż szkoła pójdzie „pod młotek” – i nie miało znaczenia, czy SLD będzie za, czy przeciw.
Przewodniczącemu Rady Powiatu należy pogratulować przebiegłości i skuteczności politycznej, Platformie Obywatelskiej, likwidującej szkołę i wywołującej konflikt społeczny na rok przed wyborami, należy współczuć głupoty. „Sukces”, jaki odniósł starosta Kagankiewicz w czasie głosowania, jest niestety kolejną porażką ugrupowania. Trudno się dziwić, że SLD ma w Tomaszowie dwukrotnie większe poparcie niż w całej Polsce.
Pewien niesmak wśród radnych wywołał Andrzej Wodziński (SLD), który pojawił się na sesji, kiedy już nie było czego głosować.
– Andrzej wpadł podpisać listę, żeby nie stracić diety za nieobecność – mówili z ironicznym uśmiechem radni.
Szpital po raz drugi
Rada Powiatu zadecydowała ostatecznie o likwidacji tomaszowskiego Szpitala Rejonowego. Od 1 lipca w całości jego zadania przejmie spółka z o.o. Tomaszowskie Centrum Zdrowia.
Serię pytań rozpoczął radny Goska. Pytał o wysokość odpraw dla zwalnianych pracowników.
Starosta Kagankiewicz odpowiadając stwierdził, że na dziś nie da się określić ostatecznej wysokości. Szacuje się, że maksymalna kwota może sięgnąć 8 mln zł.
Sławomir Szewczyk wskazywał na niebezpieczeństwo „lawinowych” nacisków wierzycieli.
Starosta uważa jednak, że mimo istnienia takiego niebezpieczeństwa nie należy się go zbytnio obawiać, ponieważ wszelkie długi szpitala przejmuje powiat.
Odpowiadając na pytanie, jakiej pomocy finansowej z rządu można się spodziewać, Kagankiewicz stwierdził, że ma stuprocentową pewność co do 15 mln zł, a uważa, że kwota może być większa.
Po raz kolejny głos zabrał Goska: – Ile jest obecnie w sądzie spraw dotyczących odpraw dla zwalnianych ze szpitala pracowników?
W dość wymijający sposób odpowiedział radnemu dyrektor Jacek Chyliński, stwierdzając, że pozwy są złożone, sąd rozpatruje każdą sprawę indywidualnie i należy liczyć się z nakazami przywrócenia do pracy wielu osób.
Radni pytali także, czy była przeprowadzona inwentaryzacja majątku szpitala. Starosta Kagankiewicz odpowiedział, że ostatnią robiono w ubiegłym roku i że według niej nieruchomości warte są ok. 40 mln zł, natomiast majątek ruchomy według wartości księgowej to ok. 5,5 mln zł.
W dyskusji brali udział również przedstawiciele związków zawodowych pielęgniarek i położnych oraz lekarzy. Pytali o liczbę pracowników, których ma zatrudnić spółka, i czy powiat ma zabezpieczone pieniądze na odprawy dla zwalnianego personelu.
– Wszelkie należności zostaną wypłacone – odpowiadał Kagankiewicz. – Z jakich środków, tego w tej chwili jeszcze nie wiemy.
W Tomaszowskim Centrum Zdrowia zatrudnienie znajdzie 525 osób. Obecnie w szpitalu pracuje o 200 osób więcej. Radna Ewa Wendrowska pytała, kto zostanie przyjęty do pracy, a kto będzie musiał odejść.
Jednoznacznej odpowiedzi nie otrzymała.
Dalsza część relacji z sesji jutro.



























































Napisz komentarz
Komentarze