Grzech pierworodny
Zapewne wiele osób pomyśli czytając ten tytuł, że wspomnę tutaj o wykorzystywaniu fotografii dzieci do promocji radnych, czy samej placówki. Otóż nie. Grzechem tym był sposób, w jaki kilka lat temu potraktowano Tomasza Trzonka, który pełnił jakiś czas funkcję dyrektora Domu Dziecka "Słoneczko". Wywołano aferę a Trzonkowi zarzucano różne nieprawidłowości, które de facto były jedynie drobiazgami. Więcej na ten temat w artykule poniżej. Wspomnę jedynie, że skargi na Trzonka pisali wszyscy pracownicy. Sprawa trafiła nawet do Prokuratury. Na koniec okazało się, że Tomasz Trzonek żadnych przestępstw nie popełnił. Później przez jakiś czas Dom Dziecka funkcjonował w taki sposób, że nikt o nim nadmiernie nie dyskutował. Obowiązki dyrektorki pełniła pani Barbara Zegar.
Pani Barbara na stanowisku dyrektora pozostawała przez kilka lat, aż do czasu odejścia na emeryturę. Słoneczko funkcjonowało bez internetowego marketingu a dyrektorka nie skupiała się na autopromocji, tylko na organicznej pracy/ Pod koniec poprzedniej kadencji powołano nową dyrektorkę. Członkiem Zarządu Powiatu odpowiedzialnym za sprawy społeczne był wówczas Marek Kubiak. Ale powołanie nie odbyło się w sposób całkiem oczywisty.
Przede wszystkim zorganizowano konkurs. Przystąpiły do niego dwie osoby. Okazało się, że "wybrano" w nim panią Agnieszkę Kwiatkowską, wieloletniego pracownika placówki. Jednak do objęcia obowiązków nie doszło. Dlaczego? I tu zaczyna wydarza się coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Pracownicy Domu Dziecka (przynajmniej niektórzy) postanowili zakwestionować wybór i niejako wymusić inne rozstrzygnięcie konkursowe. Do Starostwa przyprowadzono podopiecznych i zastosowano klasyczny szantaż emocjonalny. W odróżnieniu od innych osób, które dzisiaj zabierają głos w tej sprawie ja byłem przy tym obecny.
Konkurs mimo, że wstępnie rozstrzygnięty został unieważniony. Postanowiono też nieco wyciszyć temat i poproszono panią Barbarę Zegar, by jeszcze jakiś czas na stanowisku została. W kolejnym konkursie wybrano już "właściwie", mimo że jak się dowiedziałem od Marka Kubiaka uważał on, że pani Kwiatkowska była lepszą kandydatką na to stanowisko.
Dzieci dobrze się sprzedają
Szczególnie takie, które uważamy, że w jakiś sposób są przez los pokrzywdzone. Kogo nie chwyta za serce chory maluch lub biedna sierotka. Przed oczyma mamy dziewczynkę z zapałkami i typowy "bidul" rodem z PRL-u. Tyle, że takich miejsc już dzisiaj w Polsce nie ma. Zmienił się też świat wokół nas. Media społecznościowe wbrew nazwie stworzyły spustoszenie w relacjach społecznych. Potrafią też mocno wprowadzać w błąd, bo obrazki wywołują emocje i najczęściej ograniczają zdolność logicznego myślenia.
Pani dyrektor Katarzyna Koziołek doskonale odnalazła się w świecie internetowego marketingu i przekazów Facebooka. Zbudowała mocny przekaz oparty o darczyńców oraz wizerunki dzieci - swoich podopiecznych. Bez wątpienia przysparzał on korzyści materialne dzieciom a sama dyrektor miała możliwość skutecznie zbudować własny wizerunek internetowy do tego stopnia, że właściwie nikt nie zadaje pytań.
Trudno pogodzić się z krytyką?
Powiedziałbym nawet, że bardzo trudno. Do tekstu z ostatniego linku pani dyrektor Katarzyna Koziołek przysłała "sprostowanie", będące raczej polemiką z moim felietonem, do której oczywiście ma prawo. A sama polemika znowu zawiera mocno zmanipulowane treści. Oczywiście niemal natychmiast ukazała się także w miejscu wypróbowanym i skutecznym we wcześniejszych działaniach, czyli na... Facebooku.
Na jednej z ostatnich sesji Rady Powiatu znowu udział w dyskusji wzięły osoby nie mające pojęcia o tym, o czym mówią, Martyna Wojciechowska, czy Szczepan Goska. Pojawił się też (niepotrzebnie) temat maili, jakie otrzymuję, w których pracownicy (tak się domyślam z uwagi na ich szczegółowość) zwracają uwagę na szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu placówki. Podobne informacje docierały do Zarządu Powiatu, ale wicestarosta Włodzimierz Justyna, twierdzi, że dyrektorka się z "tego wybroni".
W każdym razie wbrew moim deklaracjom złożonym na sesji nie przekazałem maili radnym, ale złożyłem zawiadomienie w Prokuraturze,
Tajne przez poufne
Na sesji, o której wspominam pojawił się też wątek dyskusji, jaka na temat Domu Dziecka miała miejsce na jednym z posiedzeń Komisji Zdrowia Rodziny i spraw Społecznych Rady Powiatu. Jej przebieg znam jedynie z opowiadania Agnieszki Drzewoskiej Kovac. To nie fragment o truskawkach zainteresował mnie najbardziej, ale opowieść o handlu zdjęciami przez podopieczne. Poprosiłem o nagranie z posiedzenia komisji w biurze rady a Starosta Węgrzynowski zabronił pracownikom by mi je udostępnili. Powołał się przy tym na zapisy statutu Powiatu. Rzecz w tym, że nie dotyczą one radnych, a on nie jest ich dysponentem, bo odmowę mógłby skierować do mnie przewodniczący Michał Jodłowski.
Tak na marginesie, zgadnie ktoś dlaczego nagrania z komisji są tajne? Bo radni wygadują głupoty i wstyd takie nagrania udostępniać osobom postronnym. Brzmi jak żart, ale taka była intencja wprowadzenia takiego zapisu.
To temat zdjęć i płatności za pomocą blików zwrócił moją uwagę, Chciałem sprawdzić czy któryś radny przynajmniej zapytał, czy fakt taki zgłoszono policji lub prokuraturze, W protokole z posiedzenia takiego pytania nie ma.
Sprawdziłem więc zarówno w jednej jak i drugiej instytucji i okazało się, że żadnych zawiadomień nie było, W takiej sytuacji mamy więc dwie możliwości: albo to dyrektorka zataiła z jakichś powodów ten fakt, albo zgłosiła to swoim bezpośrednim przełożonym w starostwie i to oni zadecydowali o tym, by zamieść temat pod dywan. A to w mojej ocenie zaniechanie zdefiniowane w art. 231 Kodeksu Karnego. Jest oczywiście i trzecia opcja: nigdy nic takiego nie miało miejsca. Jeśli tak, to po co było o tym opowiadać radnym na posiedzeniu komisji?
To jednak nie koniec
Niedawno w czasie kontroli jednego z Rodzinnych Domów Dziecka zwrócono uwagę na sposób wypłacania na przykład kieszonkowego podopiecznym. Z kolei byli i obecni pracownicy Słoneczka piszą też o innych tematach, którymi powinni zająć się radni. Może ktoś zainteresuje się ilu pracowników odeszło z pracy. Dlaczego opiekunem prawnym wszystkich dzieci jest jedna osoba? Są informacje o jakimś domu, czy mieszkaniu, które musze sprawdzić, człowieku wysłanym do DPS. Jest tego tak dużo, że nie da się zmieścić w jednym felietonie.
























































Napisz komentarz
Komentarze